DRUKUJ

 

Gwo¼dzie

Publikacja:

 23-04-15

Autor:

 mesue
r. 21 Gwo¼dzie

Lea podesz³a do pomieszczenia, w których by³y kapsu³y teleportacyjne. Popatrzy³a na swoje d³onie. By³y szorstkie i ¿ó³te. Dotknê³a piersi. Nie wyczu³a ich.
- Czy jestem kobiet±? – pyta³a siebie. Nie ma tutaj lustra, wiêc twarzy nie zobaczê. Mo¿e jestem stworem, który jest tylko do specjalnych zadañ, bo niczym innym byæ nie mo¿e. Jedyny mê¿czyzna, z którym chcia³am byæ jest dla mnie zakazany. Moje serce wyrywa siê do niego, ale okoliczno¶ci nie pozwalaj± mi byæ z nim. Jestem bez przysz³o¶ci, a mo¿e jestem przysz³o¶ci±. Jestem jaka¶ rozdra¿niona.
- Lea skup siê. Nie czas teraz na mrzonki – oznajmi³.
- Nie czas? A kiedy bêdzie?
- Lea!
- Dobra. Skupiam siê.
- Kapsu³a numer jeden. Wchod¼!
Kapsu³a zamknê³a siê i mistrz otworzy³ nastêpne drzwi.
- Teraz ty. Pamiêtaj co ci mówi³em. Ona jest wa¿niejsza ni¿ ktokolwiek i cokolwiek, i nie mo¿e dowiedzieæ siê kim ty jeste¶.
- Pamiêtam i bêdê pamiêta³.
- Wszed³? – zapyta³
- Tak. A teraz ty.
- Z ca³ym szacunkiem dla Ciebie Mistrzu, ale jak odnajdziemy siê, skoro nie wiemy jak wgl±damy. Sk±d bêdê wiedzia³, ¿e to ta w³a¶ciwa osoba?
- Oto zatroszczy³em siê. Wierz mi, bêdziesz wiedzia³.
- To dobrze. Wierzê ci.
- Ram zostajesz. Ka¿dy z nich musi przej¶æ po trzy kapsu³y. Kiedy skoñczysz wypu¶cisz pojedynczo tak, aby siê nie widzieli. To jak poznaj± siebie, skoro nie wiedz± jak wygl±daj±?
- Wierz mi, ¿e poznaj±. Znak jaki maj± pozwoli im na rozpoznanie, ale tylko dla nich. Wracam do sieni. Muszê jeszcze troje ludzi przygotowaæ, aby mogli spokojnie wyruszyæ i zwyciê¿yæ.
Przeszed³ przez korytarz. Na chwilê wszed³ do biblioteki.
- Szymon ty jeszcze tutaj? Mia³e¶..
- Tak, ale chcia³em z tob± jeszcze chwilkê pomówiæ. Nie chcesz mnie jako asekuranta, ale…
- Szymonie, czy ciê kiedykolwiek zawiod³em.
- Nie.
- Obieca³em ci, ¿e ona wróci, to wróci. Teraz proszê ciê, aby¶ szybko ruszy³ do Franciszka. Czas nagli. Nie rozumiesz tego?
- Dobra. Idê.
Szymon nie pojecha³ bezpo¶rednio do Franciszka. Zadzwoni³ do niego. Mia³ inne plany ni¿ dyspozycje Wielkiego Mistrza. Oznajmi³ mu telefonicznie, ¿e przyjdzie do niego, ale pó¼niej, ni¿ planowano. Franciszek by³ niepocieszony.
- Szymonie mam jeszcze na tyle si³y, aby na ciebie zaczekaæ. Proszê ciê tylko o jedno, aby¶ nie podejmowa³ ¿adnej akcji bez zezwolenia Mistrza. Wiem, gdzie jedzie twoja córka, ale ty musisz zostaæ tutaj. Cokolwiek teraz zrobisz, bêdzie g³upie. Narobisz tylko zamieszania i nic ne wskórasz.
- Czy gdyby twoje dziecko by³o zagro¿one siedzia³by¶ spokojnie i czeka³ ±¿ co¶ siê mu stanie?
- Nie mam dzieci. Nie wiem jak to jest. Kiedy¶ mia³em ¿onê i dziecko, ale zginêli w wypadku. Jak widzisz nie za³o¿y³em drugiej rodziny. Jestem sam.
- Przepraszam. Nie wiedzia³em nic o tym.
- Nie szkodzi. Trudno mówiæ jest o sprawach, które ci±gle bol±. Po wypadku odda³em siê ca³kowicie s³u¿bie Wielkiego Mistrza. On mi du¿o pomóg³ w przezwyciê¿eniu bólu i rozpaczy. Teraz proszê ciê jeszcze raz nie podejmuj ¿adnego ryzyka, aby twoja córka nie op³akiwa³a ciebie, albo ty jej. Mistrz wie co robi. Czasami tylko nic nie mówi, ale na pewno dopilunje wszystkiego tak, aby zminimalizowaæ szkody. Ty natomiast mo¿esz tylko zwiêkszyæ ryzyko i straty. Po za tym zwiêkszysz zagro¿enie poprzez to, ¿e mo¿e w ten sposób otworzysz drogê dla naszych wrogów. Oni tylko czekaj± na nasz b³±d.
- Zawsze kraczesz.
- Nie , tylko ostrzegam.
- Znasz przynajmniej asekuranta mojej córki?
- Nie. Wydaje mi siê, ¿e tylko mistrz wie, kto nim jest.
- No w³a¶nie, ale ja nie wiem – jej ojciec. Nie chcia³ mi go nawet przedstawiæ. Za du¿o tych tajemnic wokó³ mojej córki
- Szymonie! – krzykn±³ Franciszek.
- Nie krzycz. To moje jedyne dziecko.
- Wiem. Porzuæ swoje zamiary. Poczekaj. Lepiej przyjed¼ do mnie. Co¶ zaczê³o mi serce bardzo ko³ataæ. Nie najlepiej siê poczu³em. Co¶ mnie gniecie. To chyba…. – nie dokoñczy³.
- Ju¿ jadê. Nie denerwuj siê.
Szymon wsiad³ do auta i skierowa³ siê do letniej rezydencji Franciszka. Kiedy przyjecha³ u Franciszka byli ju¿ lekarz.
- Co siê sta³o?
- Zas³ab³. Proszê teraz nie przeszkadzaæ.
Staszek usun±³ siê na bok i usiad³ na kanapie obok kamerdynera. Przez moment uchwyci³ ironiczny u¶miech w k±cikach jego ust.
- Czy¿by co¶ mu dosypa³ do picia? – pomy¶la³ Szymon.
Z zamy¶lenia wyrwa³ go lekarz.
- Kim pan jest? – zapyta³.
- Przyjacielem.
- Musimy zabraæ go do szpitala na badania. Czy chory ma rodzinê?
- Brata, ale on mieszka w Kanadzie. Tutaj nie ma nikogo oprócz mnie.
- Zostajê w domu. Nie jadê do ¿adnego szpitala – powiedzia³ s³abym g³osem Franciszek. To tylko przemêczenie. Odpocznê i bêdzie dobrze. Staszek zostanie ze mn±. Jakby co¶ siê dzia³o wezwie karetkê.
- Niestety nie mo¿emy ryzykowaæ.
- A kto dopilnuje dobytku, jak bêdê w szpitalu?
- Ja z Leonem.
- Ty przecie¿ masz inne plany.
- Ju¿ nie. Pos³ucham twojej rady i zostanê.
- Schyl siê.
- Tak.
- Nie ufaj Leonowi. Co¶ za bardzo ostatnio kr±¿y³ po domu i ci±gle czego¶ szuka³. Wydaje mi siê, ¿e jest podstawiony, albo sprzeda³ siê dla kogo¶, ale mo¿e jestem ju¿ przeczulony. Ju¿ sam nie wiem co my¶leæ czasami.
- D³ugo chyba nie jest u ciebie?
- Nie. Od pó³ roku. Poprzedni kamerdyner odszed³. Wyjecha³ do rodziny. Musia³ zaopiekowaæ siê chorym ojcem. Tamten nie myszkowa³.
- Nic siê nie martw. Przyjrzê siê mu, jak bêdziesz w szpitalu.
Franciszka odwie¼li do szpitala.
- Leonie teraz masz wolne. Odwied¼ rodzinê, albo jed¼ nad jezioro. Zreszt± gdzie chcesz. Odpocznij sobie. Sam zostanê tutaj do powrotu Franciszka. Nie musimy koczowaæ razem i czekaæ na niego. Zawiadomiê ciebie, jak wróci do domu i bêdziesz potrzebny.
- Znów ten ironiczny u¶mieszek – pomy¶la³ Szymon.
- Mo¿e jednak zostanê? Mo¿e za dwa, albo trzy wypisz± Franciszka. Mam rodzinê daleko. Nie chcia³bym zajechaæ do nich i zaraz wracaæ.
- Jak wróci wcze¶niej, to ja bêdê w domu i zajmê siê nim. Dajê co urlop na dwa tygodnie. Id¼ i spakuj siê. Odpoczniesz od obowi±zków, pracy. Rodzina siê ucieszy. Pewnie dawno jej nie widzia³e¶?
- Ano nie.
Szymon wyczu³ w jego g³osie zirytowanie, ale nie zareagowa³. Pu¶ci³ to mimochodem.
- Mo¿e Franciszek ma racjê, ¿e kamerdyner co¶ knuje. Nigdy nie wiadomo co tam w jego g³owie siedzi – pomy¶la³ Staszek i poszed³ do salonu.
- Czy co¶ podaæ?
- Nie. Dziêkujê.
- To idê pakowaæ siê.
- Mo¿esz wzi±æ Hondê. Jak bêdziesz wychodziæ, to zamknij drzwi na klucz. Trochê popracujê. Nie chcia³bym, abys mi przeszkadza³.
- Dobrze.
Minê³a godzina i nie s³ysza³, aby kamerdyner wyszed³. Zacz±³ siê niepokoiæ. Wyjrza³ przez okno. Honda sta³a obok domu. Podszed³ do biblioteki. Powoli wysun±³ ksi±¿kê i otworzy³y siê drzwi do tajemniczego pokoju. Wszed³.
- Znowu muszê siê chyba chowaæ – mrukn±³.
Przez „oko proroka” zobaczy³ Leona.
- Aha! Ten pistolet to na mnie.
. Do domu wesz³o dwóch mê¿czyzn. Staszek us³ysza³ tylko fragment ich rozmowy.
- Dom czysty?
- Nie. Jaki¶ gnojek przyjecha³.
- £adnie to tak sprowadzaæ towarzystwo podczas nieobecno¶ci gospodarza. Franek mia³ racjê co do niego – powiedzia³ pó³g³osem.
- Gdzie on jest? – us³ysza³.
- By³ w salonie. Teraz mo¿e jest na górze. Nie wiem.
- Trzeba sprawdziæ i zlikwidowaæ go. Nie zostawiaj ¿adnych ¶ladów. Polej to na niego. Mikstura rozpu¶ci cia³o i bêdzie po nim.
- A co ze starym? Wie, ¿e on tutaj jest.
- Stary ju¿ nie wyjdzie ze szpitala. Przeniesie siê do za¶wiatów. Oczywi¶cie gorliwie pomo¿emy mu w tym.
- Bêd± go szukaæ.
- To go nie znajd±. Musimy mieæ teren wolny. Wiesz czego szukamy?
- Tak.
- Nie mo¿emy sobie pozwoliæ na ¿adne ryzyko. Znajd¼ go i zabij!
- Chyba muszê siê ulotniæ – pomy¶la³ Szymon.
Leon przeczesa³ ca³y dom. Przestraszony wróci³ do swoich kumpli.
- Nie ma po nim ¶ladu.
- Chyba ¿artujesz?
- Nie.
- Id¼ do gara¿u.
- By³em tam. Samochód stoi, ale nie ma go tam.
- W takim razie uciek³. Mo¿e zreflektowa³ siê, ¿e co¶ nie gra. W³±cz kamery. Zobaczymy.
- Nie zrejestrowa³y jego wyj¶cia z domu. Dzwoñ po posi³ki, a my przeczeszemy trochê ten dom. Musz± gdzie¶ tutaj byæ te gwo¼dzie, co tak s± bardzo potrzebne dla króla Mara i tego drugiego i on. Nie rozp³yn±³ siê. Czyha gdzie¶ w ukryciu.
- Znajdziemy i pomo¿emy mu opu¶ciæ ten padó³ ziemski. Gwo¼dzie te¿ znajdziemy i zarobimy kupê szmalu. Musz± byæ bardzo wa¿ne skoro tak bardzo o nie zabiegaj±.
- Ano w³a¶nie. My¶lisz, ¿e maj± wielk± moc.
- Nie wiem. Nie interesuje mnie to. Mamy znale¼æ i dostarczyæ im. Szukaj.
Szymon opu¶ci³ dom podziemnym wyj¶ciem.
- Dobrze, ¿e mamy wyj¶cie awaryjne. Durnie nigdy o tym nie pomy¶l±. To dobrze. Moja wygrana. Hokus pokus, abra kadabra, niech siê ¶ciana rozsunie. Jestem chyba czarodziejem. A swoj± drog± mog³em zastosowaæ „czapkê niewidkê”. Chocia¿ mog± znaæ ten trik. Jest dobrze jak jest. Wychodzê. Niech siê ¶ciana zasunie – machn±³ rêkê z u¶miechem czarodzieja.
Za wzgórzem odetchn±³. Doszed³ do przystani. Odcumowa³ motorówkê i odp³yn±³. Kiedy ju¿ poczu³ siê bezpiecznie zadzwoni³ do Klary.
- Klara! Jed¼ do szpitala i czuwaj przy Franciszku. Szykuj± niespodziankê dla niego. Albo nie. Zabierz Franciszka ze szpitala i zawie¼ do Le¶nej polany. Bêdê tam za jaki¶ czas. We¼ do pomocy Janka i Stefana.
- Kto zawiadomi resztê?
- Ja to zrobiê. Nie mogê pojawiæ siê w szpitalu. Znaj± mnie.
Klara z Jankiem szybko siê uwinêli. Po paru minutach byli ju¿ w szpitalu. Klara w stroju pielêgniarki wesz³a do sali. Nachyli³a siê nad Franciszkiem. Dotknê³a czo³a i cicho powiedzia³a:
- Zabieram ciê st±d. Tutaj za gor±co.
- Czujê to przez skórê.
- Siadaj na wózek. Jedziemy do windy.
Zaczêli wje¼dzaæ do windy, gdy nagle dwóch mê¿czyzn zaczê³o i¶æ w ich kierunku..
- Cholera. Na pewno po nas. Cofnêli siê.
- Bêd± czekaæ na dole. Nie mo¿emy do wyj¶cia.
- Jedziemy w górê, a pó¼niej schodami przeciwpo¿arowymi.
- Dasz rady schodami?
- Tak. Kto w samochodzie?
- Hans.
- Klara rozdzielamy siê. Ty bierz wózek, a ja ³adunek.
- Janek!
- Nie pêkaj. Stefan bêdzie z tob±. Nie ma innego wyj¶cia. Spotkamy siê w Le¶nej.
Do samochodu biegli. Wsiedli. Odjechali.
- Zobacz odje¿d¿aj±. Nie mo¿emy ich straciæ. Urw± nam g³owy, je¶li wypu¶cimy go ca³ego. Szybko do auta
Zza rogu wy³oni³ siê Janek z wózkiem.
- Droga wolna. Pojechali za Hansem.
- Tak.
- No to w drogê. Wielki Mistrz czeka w Le¶nej podkowie.

Data:

 15.04.2023

Podpis:

 MESUE

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=82039

 

Powy¿szy tekst zosta³ opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do tre¶ci nale¿± do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrze¿one.
Szczegó³y na stronie opowiadania.pl