Ołtarzyk |
|||||||||
|
|||||||||
Słyszałam kiedyś o mężczyźnie, który lubił krew. Nie pił jej, nie był wampirem. Musiał mieć coś poprzestawiane w głowie, bo uwielbiał patrzeć na krew rozlaną na ulicy lub jeszcze wyciekającą z ciała ofiar po wypadku, szczególnie z głowy. Lubił dotykać klejącej się słodkawej mazi, przystawiać do nosa czerwone palce i wąchać. A już najohydniejsze było to, że podniecał go zapach menstrualnej krwi. Wąchał cuchnące wydzieliny swoich kobiet zgromadzone na zużytych podpaskach. A gdy było mu ich brak, grzebał w śmietnikach damskich toalet. Nie wiem czy istniał naprawdę, czy był tylko wymysłem czyjejś chorej wyobraźni. W każdym razie jaki by nie był, fikcyjny czy realny, musiał być straszny… Potworny. *** Zastanawiam się, czy taki mógł być mąż zmarłej niedawno ciężarnej w Chinach. Czy czekał, aż wydarzy się tragedia, aby móc nasycić się widokiem krwi? Nieważne, czy zwykłej porodowej, czy pośmiertnej, jakie lubił widywać po wypadkach. I dlatego, nie broniąc żony ani przed lekarzami, ani przed własną rodziną, doprowadził do jej przedwczesnej śmierci. Samobójczej śmierci jej i dziecka, które lada dzień miało się urodzić. Straszna historia! Okrutny świat! Matka, która jako jedyna i najważniejsza powinna mieć prawo decydować o zdrowiu swoim i dziecka, nie miała w tej sprawie nic do powiedzenia. Kto tak naprawdę zawinił, nigdy się nie dowiemy. Prawda nigdy nie ujrzy światła dziennego. Są dwie wersje, jedna przeczy drugiej. W sumie teraz, gdy już ich nie ma, to nieistotne. Bardziej jednak skłonna jestem wierzyć temu, że to rodzina, która zgodnie z chińskim prawem decyduje o cesarskim cięciu, wyraziła zdecydowany sprzeciw. Ciężarna, gdy tylko dowiedziała się, że dziecko jest niewłaściwie ułożone i jedynym bezpiecznym dla zdrowia rozwiązaniem jest poród przez cesarskie cięcie, wielokrotnie błagała rodzinę, by ta wyraziła zgodę na cesarkę. Rodzina była nieugięta. Okrutna. Bezduszna. Kamienny krąg ludzi bez serc skazał ją na śmierć. Nikt nie stanął w jej obronie. Nikt nie próbował jej zrozumieć. Nikt nie ulżył jej psychice i rozpaczliwym myślom, które w końcu doprowadziły do tragedii. Nie wytrzymała presji, strachu przed śmiercią w spazmach bólu, samotności, odrzucenia i traumy. Nie znalazła innego wyjścia z tej sytuacji niż skok z dwudziestego piętra szpitala, w którym przebywała. Wybrała śmierć inną, szybszą, niż ta, na którą skazali ją ludzie. Czy można ich jeszcze nazywać ludźmi? Straszna historia… Okrutny świat, w którym zginąć musiały dwie niewinne istoty, żeby otworzyć oczy pozostałym. Czy to był chłopiec? Czy śliczna dziewczynka? Za kilka dni radowałby oczy matki, ojca i całej rodziny. Nic nie zostało. Nie zostało już nic. Nic. Gdzie wtedy był mąż kobiety, gdy w skrajnej rozpaczy i beznadziei popełniła samobójstwo? Czy przekonywał lekarzy, jak piszą fora internetowe? Czy własną rodzinę? Dlaczego nie było go przy niej? Dlaczego…? Co zrobiła ślepo hołubiąca prawo rodzina? Czy poczuła chociaż żal i wyrzuty sumienia? Czy bezdusznie wróciła do zaklętego w ciszę domu? Czy w ich domu jest ołtarzyk, przy którym uklękną, by złożyć bogom dary. Dary dla przodków. Dla zmarłych. Czy udekorują go jeszcze bardziej? Ozdobią większą ilością owoców mango, ziół wszelakich, wody i coca-coli? Czy to pozwoli im wymazać z pamięci zawinioną przez nich tragedię? A może taki ołtarzyk, to tylko przykrywka dla nic-nie-czucia? Nie posiadania empatii i głębszych uczuć. Im bogatszy i piękniejszy, tym okrutniejsza bywa tworząca go rodzina. Ołtarzyk – nic nie znaczące słowo, martwe miejsce, w obliczu prawdziwych, ludzkich dramatów. *** Czy ta tragedia otworzy wreszcie oczy skostniałemu i zastanemu w niewidzeniu prawdy wymiarowi sprawiedliwości? W Chinach i nie tylko tam? Czy przyszłe matki będą mogły samodzielnie decydować o własnym losie? O zdrowiu swoim i dziecka? Czy ta szerząca się w sieci, jak epidemia, historia coś zmieni w dziejach świata? Czy zapobiegnie kolejnym tragediom…? |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |