Basia Gawrońska |
|||||||||
|
|||||||||
Siedziała przy stoliku i kończyła drugą kawę. Na oczach duże okulary przeciwsłoneczne, czapka z daszkiem, choć źle się w niej czuła. Tak, to ona. Basia Gawrońska. Znana z wielu filmów, aktorka uniwersalna. Umiała wcielić się w każdą postać. Od komicznej do tragicznej. Na początku nie zdawała sobie sprawy, że jej sława może stać się więzieniem. Że nie będzie mogła wyjść do sklepu bez towarzystwa dwóch ochroniarzy, że na widok osób wołających "Czy mogę poprosić o autograf?" dostawała gęsiej skórki. Urodziła się w Szczecinie. Już jako dziecko odczuwała w sobie charyzmę i kreatywoność. Występowała na każdej szkolnej gali. Kuedyś była roześmianą dziewczyną ze słomkowym kapeluszem na głowie i roziskrzonymi oczami. Po liceum zdała na PWSFTViT w Łodzi. Szkołę tą ukończyła z wyróżnieniem. Na początku nie wiodło jej się najlepiej, jednka gdy dostała propozycję zzagranie w pewnym francuskim filmie i na nią przystała zaczęła ją wprost zasypywać lawina atrakcyjnych ofert pracy. A teraz pragnęła zrobić sobie przerwę. Odpocząć od teatru, kina, zdystansować się do świata. Wyjechała do Francji. Tam również zdobyła popularność. Kochała ten kraj i język. Podobała się jej również mentalność Francuzów. Podeszła właśnie do recepcjonistki, by się zameldować w jednym z apartamentów. - Nazwisko? - spytała osowiała młoda kobieta - Barbara Gawronska - B-a-r-b-a-r-a G-a-w-r-o-n-s-k-a - szepnęła aktorka Recepcjonistka popatrzyła na nią swymi dużymi, brązowymi oczami. - Madame Gawronska! Oui, zaraz pani pomogę! Czy to ma być duży pokój? Nie, dobrze. Zaraz tylko sprawdzę w komputerze. Tak, chambre numero 45 jest wolny. Mogę poprosić o autograf? Basia wzdrygnęła się na te słowa, ale podpisała się na skrawku papieru. Później podbiegł do niej bagażowy i zaniósł jej walizki. Otworzyła kartą drzwi i rzuciła się na łóżko. Spoglądąła w ciemną otchłań sufitu. Położyła dłonie na skroniach. W jej głowie panował chaos. Myślałą, że tutaj nikt jej nie pozna. A jednak, myliła się. Zdjęła okulary i ciemną perukę. Fala rudych włosów opadła jej na ramiona. Spojrzała w lustro i zobaczyła wreszcie prawdziwą siebie. Nagle zadzwoniła jej komórka. Z ciężkim sercem wyjęła ją z torby. "Jacek" - odczytała "Jak dobrze, że dzwoni" pomyślała i cała twarz rozjaśniła się ddziwnym światłem. Jacek również był aktorem. Jednak Basia wierzyła, że ich związek przetrwa wszystko, a nie rozpadnie się, jak "płomienne" uczucia niekóych znanych osób. Usiadła na krześle - Tak słucham? - Witaj, Basiu! - usłyszała w słuchawce ten aksamitny głos, który tak kochała - Doleciałaś już? - Tak. Podróż była znośna. Na Riwierze, jak zwykle upalnie. Ale przewidziałam to i wzięłam letnie sukienki. W tym tą błękitną, od ciebie. W pewnej chwili Basia usłyszała w tle kobiecy głos - Jesteś sam, Jacku? - spytała, czując rosnący niepokój - Tak, czemu pytasz? - jego głos się zmienił. Wydawał się być zmieszany. - Słyszę przecież, że jest u ciebie jakaś kobieta? - A...słuchaj, właśnie przyszła pokojówka i chce sprzątnąć pokój. Muszę kończyć. - Nie, tak łatwo mnie nie zwiedziesz - w jej oczach zapłonęła złość - znowu spotykasz się z Renatą? Długa cisza po drugiej stronie - Odpowiedz! - nalegała - Tak, Renata jest u mnie - wolno cedził słowa - ale jest to spotkanie wyłącznie w interesach - A jednak - jej głos przybrał na sile - a jednak! Już raz ci wybaczyłam! Przysiegałeś, że nigdy już do niej nie wrócisz! - Uspokój się, po co ta frustracja? - Bo chcę dowiedzieć się prawdy! Nawet tej najgorszej! - Odetchnij trochę - Jacek wziął głęboki oddech - Tak, wróciłem do Renaty. Widzisz, ja chyba nigdy tak naprawę nie przestałem jej kochać. Chciałem ci o tym powiedzieć, jak wrócisz z Francji. Niestety teraz ci to mówię. Basi zrobiło się ciemno przed oczami. Łzy spływały po rozpalonych policzkach - Czyli, mam przez to rozumieć, że to koniec - wyszeptała - Tak, Basiu. Zrozumiałem, że tylko przy jej boku zaznam prawdziwego szczęścia. - Wobec tego wszystkiego najlepszego - rzekła głucho. - Ale ja chciałbym jeszcze poroz... - połączenie zostało przerwane. Dla Basi wszystko straciło sens. Oddała mu całą duszę a on ją zmiażdżył. Zaufała mu, a zawiódł. Usiadła na kanapie, próbując opanować drżenie nóg i rąk. W przypływie rozpaczy chwyciła swoją torebkę. Wyjęła z niej cztery fiolki różnokolorowych tabletek. Położyła się na łóżku. Tusz kobiety rozmazał się całkowicie. Sfrustrowana aktorka, wysypała wszystkie tabletki na półkę blisko łoża. Podniosła się na chwilę, wyciągnęła z barku wodę mineralną. Zamknąwszy oczy łykała każdą pastylkę po kolei. Nagle zrobiła się bardzo senna. Poczuła rozchodzącą się błogość na całym ciele. Uśmiechnęła się lekko do swoich myśli. Tak, jej życie w gruncie rzeczy było udane. Same pasma sukcesów, popularność. To o czym zawsze marzyła. Jacka poznała osiem lat temu. Była jeszcze młodziutką aktorką, a on już wtedy doświadczonym w tej branży. Zaopiekował się nią. To on wynegocjował jej pierwszą gażę w kasowym filmie. Na początku bardzo go polubiła. Zaufała mu i była wdzięczna. Z czasem jej uczucie przerodziło się w miłość. Przed oczami stanął jej tamten moment, kiedy ona przyszła do niego do domu. Nastawił spokojną muzykę, poczęstował kieliszkiem wina. Zapytała wtedy, czem uchce ją widzieć. On w odpowiedzi po prostu ją pocałował. Później wyszeptał "kocham cię Basi, to chciałem ci powiedzieć". Od tej pory byli nierozłączni. Jeździli razem wszędzie, nie rozstawali się na dłużej niż miesiąc. Aż wtedy w kawiarni spostrzegła Jacka z kobietą. Miała czarne krótkie włosy, uśmiech na twarzy, doskonałą figurę. On gładził ją po policzku. I wtedy poczuła ból. Może mniej intensywny niż teraz, ale uporczywy. On również zauważył Basię Patrzyła na niego przez chwilę, a jej oczy pytały rozpaczliwie "Dlaczego?". óniej był bardzo skruszony, dzwonił do niej ze słowami usprawiedliwienia. Na początku nie chaiła tego słuchać, lecz gdy zjawił się u niej mimo prostestów z pokorą w oczach i bukietem czerwonych róż - jej ulubionych, w jej sercu znowu zagościło ciepło. Chwilę przed tym, jak zapadła w wieczny sen, wzięła ostatkami sił kartkę i napisała takie oto słowa "Siądż z tamtą kobietą twarzą w twarz Kiedy mnie już nie będzie Spalcie w komienie moje buty i płaszcz Zróbcie sobie miejsce. A mnie wspominaj wdzięcznie Że mało tak się śniłam, A przecież byłam, A przecież byłam... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |