![]() |
|||||||||
Legion Cieni - Rozdział 2 |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Ottis ocknął się w ślepym zaułku, w prawej dłoni trzymał pustą butelką po winie. Wszędzie było ciemno, panowała jeszcze noc, w oddali paliła się tylko jedna latarnia. Wstając z ziemi, cały obolały, rozglądając się, zauważył bezdomnego, który spał na ulicy pod stertą śmieci. Szybko uznał, że to musi być ten drugi, który miał być oddelegowany do tego zadania. Od początku wydawało mu się to śmieszne, nawet ślepy poradziłby sobie z tym. Najwyraźniej górze zależało, żeby to zlecenie zostało jak najszybciej wykonane, bez żadnych niespodzianek. – Wstawaj! Jesteś już gotowy – warknął Ottis do leżącego na ulicy, we własnych odchodach, jego przyszłego kompana o imieniu Lou. Sam wyglądał niewiele lepiej, w brudnych, śmierdzących ciuchach, z kilkudniowym zarostem. – Już wstaję, daj mi chwilkę – Powoli podnosząc się z ziemi, otrzepał spodnie, jakby coś miało mu to pomóc. Lou również zmierzył wzrokiem przyszłego partnera. – Jak zwykle jesteśmy śmierdzącymi dziadami – uśmiechnął się, jakby dla niego to był chleb powszedni. – Może doprowadzimy się do porządku, nowe ciuchy, szybki prysznic. – Nie ma na to czasu, szybko zrobimy, co trzeba i spadamy stąd – odpowiedział Ottis, rozglądając się za jakimś samochodem. – Wiesz, gdzie mamy jechać? – zapytał Lou. – Tak, znam czas i miejsce naszego zadania, jak tylko załatwimy transport, to jeszcze będzie czas, żeby coś zjeść. – Z przyjemnością coś bym przegryzł. Jadłem tak dawno temu, że już nie wiem, jak smakuje jedzenie. – Oblizał się ze smakiem. – A kiedy ostatnio tu byłeś, dwieście lat temu? – Ostatnio, jak dobrze pamiętam, po I wojnie ̣̣światowej w Niemczech dałem książkę jakiemuś Niemcowi ze śmiesznym wąsikiem. – Niemcowi z wąsikiem? A to nie był czasem Hitler? – Tak, teraz sobie przypominam, ciekaw jestem, czy ta książka podsunęła mu parę dobrych pomysłów. – Tak i to jakich! Dobra, robota czeka, widzę już nasze pierwsze zadanie i transport. Ottis rozpoznał kierowcę w samochodzie, który zaparkował po drugiej stronie ulicy. Szybkim krokiem podeszli do samochodu, rozglądając się dookoła. Mieli szczęście, o tak późnej porze nikogo nie widzieli na ulicy. Kierowca w samochodzie był sam, zajęty szukaniem jakichś papierów w skrytce na rękawiczki. Ottis zapukał delikatnie w okno, od strony kierowcy. – Nie mam drobnych – odpowiedział kierowca, wysiadając z samochodu, nie zauważając butelki w ręku nieznajomego. – Nic nie szkodzi. Ma pan pozdrowienia od Marzeny Herman. – Kogo? – Marzeny Herman, dwadzieścia lat temu zamordowałeś ją i od tego czasu czeka na ciebie, żeby osobiście odesłać cię do piekła. Na czole kierowcy pojawiły się krople potu, po chwili głęboko już oddychał, najwyraźniej te słowa wywarły na nim duże wrażenie. – Ja jej nie zamordowałem, to był wypadek. Kierowca, wypowiadając te słowa, skierował swój wzrok na Ottisa, jego źrenice minimalnie się powiększyły i przypadkowo dotknął ręką swojego ciała. – Usta można zmusić do kłamstwa, lecz nad ciałem trudniej zapanować, a twe ciało mówi nam, że kłamiesz, a poza tym widziałem cię, jak ją mordowałeś. Ottis po wypowiedzeniu tych słów uderzył butelką w głowę kierowcy z taką siłą, że butelka się potrzaskała. Kierowca, zamroczony, upadł na jezdnię, chwilę później Ottis otworzył bagażnik samochodu. – Chodź, Lou, wrzucimy go do bagażnika. Kierowca powoli odzyskiwał już przytomność. – Zostawcie mnie, czego chcecie? Mam pieniądze, dużo pieniędzy. – Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni grubo wypchany portfel i zaczął nim wymachiwać. – Nie chcemy od ciebie pieniędzy, lecz coś o wiele cenniejszego, co zaraz od ciebie weźmiemy. Lou złapał za głowę kierowcy i szybkim ruchem skręcił mu kark. – Teraz już nie będzie nam przeszkadzał. To umiesz to prowadzić? – zapytał Lou. – Tak, chociaż minęło trochę czasu, jak widzę, doszło parę bajerów, ale dam radę. Przez parę tygodni rozmawiałem o nowinkach technicznych ze świeżymi, a o szkoleniach już nie wspomnę. – To gdzie w końcu jedziemy? – Do domku w lesie, na Leśnej 108, Stare Budkowice w opolskim. – Mamy tam być nad ranem. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |