![]() |
|||||||||
Idzie Wiosna, rozdział 44. |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
- A teraz Maciu… - Joanna powiedziała patrząc na mnie - Bo skoro ja dla ciebie to wszystko… tak jak chciałeś… Powiedziała to gdy już zatrzymaliśmy się przed furtką, gdy już chciałem pchnąć ją i pozwolić Asi by pierwsza weszła, by idąc przede mną podeszła do schodów i pierwsza weszła nimi na górę. - To co? - spytałem gdy dziewczyna nagle umilkła. Spytałem i wolno przekładając otwartą, w połowie wypitą butelkę wina do lewej ręki patrzyłem z uwagą na jej znów wyraźnie przekrwione oczy. - To ty idziesz teraz szukać tego zdjęcia. - uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona. - Zdjęcia? - spytałem zdziwiony - Coś się tak na to zdjęcie uparła? - Oj, nie kombinuj… - uniosła rękę z tak wychyloną w moją stronę dłonią, jakby miała zamiar mnie uszczypnąć - Wiersz i zdjęcie z Głuchołaz. Żeby nie było wątpliwości, to na którym jesteś przebrany za dziewczynę. Drgnęła niespodziewanie. Jakiś nagły skurcz żołądka targnął całym jej ciałem choć jednak nie na tyle mocny i niespodziewany by Aśka nie zdążyła zdusić w sobie tego przypominającego o wypitym winie czknięcia. - No, to jest już po prostu… - jęknąłem z rezygnacją - jakiś terror. - Prędzej taki mały szantaż. - pokazując język, sam tylko jego koniuszek figlarnie się uśmiechnęła kpiąc sobie wyraźnie ze mnie. - Szantaż to się robi przed. - powiedziałem z namysłem - bo po… to już nie ma żadnych argumentów przemawiających za… nie ma po prostu czym szantażować. - A nie będziesz chciał jeszcze kiedyś zabawić się w takie zaplanowane „niespodziewane” spotkanie, ze wszystkimi tymi twoimi kombinacjami? – spytała odchylając nagle do tyłu głowę, spytała jakby celowo mnie kusząc swoją wygiętą do tyłu szyją, kusząc mnie bym znów, tak jak nieco wcześniej to zrobiłem wpił się w nią zębami, bym ją pocałował robiąc przy tym kolejną, trzecią już chyba dzisiaj malinkę wybuchając nagłym, stanowczo teraz, pod samym już domem zbyt głośnym śmiechem - Hahaha... - Cicho… - jęknąłem - Bo zaraz matkę tu diabli przyniosą… - Patrzy? - Joanna uśmiechnęła się przekornie. -Nie… - spojrzałem w kuchenne okno - Nie widać jej …może już śpi. Nie pocałowałem jej jednak. Wciąż zbyt dobrze czułem to niespodziewane uszczypnięcie, wciąż jeszcze czułem jak jej bezwzględne w tym co robią palce zaciskają się na moim boku sprawiając mi trudny do wytrzymania ból. Puściłem Joannę pierwszą. Nieco zawiedziona, nagle nie śmiejącą się a wręcz zaskoczona, że zignorowałem to wyraźne zaproszenie, zdziwiona, że nie będzie teraz pocałunku, że nie odważę się dotknąć ustami jej szyi zaczęła powoli wspinać się na górę a ja z uwagą przyglądałem się wchodzącej po schodach dziewczynie. Patrzyłem jak idzie stawiając na stopniach choć niezbyt pewnie, to zaskakująco tylko palce swoich stóp. Patrzyłem jak wchodzi stając wyraźnie na samych krańcach betonowych płyt stanowiących ciąg prowadzących do domu schodów, jak idzie delikatnie, uważnie, jakby bała się spowodować jakimś nieuważnym ruchem najmniejszy choćby tylko szmer, jak idzie tą przesadną delikatnością wzbudzając we mnie strach, że jednak zaraz coś się stanie, że potknie się, że spadnie robiąc teraz, w nocy z pewnością zbyt dużo hałasu by nikt, a już z pewnością moja matka tego nie spostrzegł. Patrzyłem, jak Joanna wchodząc pomaga sobie przytrzymując się poręczy w wyjątkowo niedbały ale rzucający się w oczy sposób. Wpatrywałem się w okryte sztruksowymi spodniami nogi Wiosny, która wyraźnie szła teraz tak by nie stukać obcasami swych białych kozaków o stopnie, która starała się całkiem bezszelestnie, choć na nie do końca pewnych nogach wejść na górę. Uśmiechnąłem się widząc, że jedna z cholewek, zapomniana przez Wiosnę i od dłuższego już czasu nie poprawiana nieco się obsunęła. Patrzyłem na nią czując zadowolenie, a wręcz dumę z tego, że to jest „moja” Aśka, że nie obraziła się na mnie, że może nawet tak samo jak i ja bawiła się tym naszym dzisiejszym wspólnym spacerem, że razem ze mną piła w parku, w tak prymitywny sposób, prosto z butelki kupione chwilę wcześniej w nocnym sklepie wino. Najlepsze jakie było. Bawiła się tymi wieloma godzinami spędzonymi razem nad morzem, w parku zdrojowym, „Pod Winogronami” a później na molo. Patrzyłem jak podeszła do drzwi, jak lekko się zataczając nacisnęła klamkę i otwarła je, nagle gwałtownie pociągając na całą szerokość, tak mocno, że aż odbiły się od znajdującej się za nimi ściany, aż zadudniły tym uderzeniem sprawiając, że cały dom niemal się zatrząsł. Otwarła te drzwi tak nagle i tak zbyt z pewnością energicznie niespodziewanie nie zamknięte na zamek. Już chciałem ją wyminąć, już chciałem podejść i kluczem przekręcić zamek, ale okazało się, że wyjątkowo tym razem jest otwarty. Otworzyła nagle drzwi sprawiając, że trzymany już w ręce klucz do niczego nie jest tu potrzebny. Joanna szybko weszła do środka pociągając, niemal, gdybym ich nagle nie schwycił z hukiem nie zamykając drzwi, nie zatrzaskując ich przede mną i jakby to był już jakiś obowiązkowy element podeszła do znajdującej się w przedpokoju szafy. …matka z pewnością już nie śpi… - pomyślałem zaskoczony tą nagle w tak niekontrolowany sposób tryskającą z Wiosny energią - …trudno spać jak ta tu… niczym jakieś tornado szaleje... - Cii… - wyrzuciłem z siebie nerwowo stłumiony syk. - Hahaha… - Asia roześmiała się i tak samo jak niespodziewanie wybuchnęła tym niezbyt poważnym śmiechem, tak też i nagle umilkła. Podeszła i chcąc zdjąć buty delikatnie, starając się robić to jak najciszej jakby już całkiem nie pamiętając jaki hałas przed chwilą sprawiła odsunęła jedne z drzwi stojącej na wprost niej szafy. - Co wy tak późno… - drgnęła słysząc głos mojej matki, która albo tak niepostrzeżenie teraz tu podeszła albo celowo na nas czekała w przedpokoju. Odezwała się nagle psując mi wyjątkowo dobry humor tak niespodziewanie, że i ja słysząc jej głos drgnąłem - Prosiłam przecież a to już po dziesiątej. - O. - uśmiechnąłem się złośliwie i dopiero teraz zapaliłem w przedpokoju światło - Po dziesiątej już… naprawdę? - No wyobraź to sobie. - matka warknęła i mówiąc dalej do Joanny dokończyła trochę mniej opryskliwym tonem - A co ty Asiu tak… bo wyglądasz jakbyś była chyba czymś zmęczona? - A ty tu tak cały czas… - zatoczyłem ręką z trzymanym winem niesprecyzowany krąg - Tak na nas się czaisz, mamo? - Maciej. - stanowczy ton jakim się do mnie zwróciła zdawał się zmuszać do pokory - Prosiłam... - No i co, że prosiłaś? - przerwałem jej wcale nie kryjąc niezadowolenia z tego, że jednak się tu na nas zaczaiła, że wyraźnie tu na nas polowała. - Maciek… - głos matki nagle się zmienił, wyrażał teraz jej wyjątkowe zdziwienie a nawet i oburzenie - Ty w ręce trzymasz otwarte wino? - Ciociosan. - uniosłem w górę butelkę i wpatrzyłem się bezczelnie w naklejkę - Bułgarskie, białe wino gronowe …szesnastoprocentowe. Najdroższe jakie było. Słodkie. Chcesz łyka? - Asia, zapnij sobie spodnie. - matka ignorując to co powiedziałem, ignorując nagle moją obecność powiedziała ściszając konfidencjonalnie głos - Zamek masz rozpięty …znowu. - Hahaha… - roześmiałem się pełnym złośliwości śmiechem uparcie wpatrując się nie w stojącą w drzwiach kuchni matkę a w trzymaną we wciąż uniesionej ręce butelkę wina - Dobre. - Kurcze… - nagle jeszcze bardziej zaczerwieniona, tym razem ze wstydu Wiosna wzruszyła z pełną lekceważenia miną ramionami i pochyliła głowę. Spojrzała najpierw z ukosa na mnie zdając się swoim wzrokiem mówić, że to moja sprawka a po chwili odstawiając na podłogę wciąż wiszącą na jej ramieniu torebkę wpatrzyła się w swoje spodnie jakby chciała sprawdzić, czy to prawda - Całkiem zapomniałam… bo to… Maciek tak mnie zakręcił… Niezbyt szybkim, niestarannym ruchem pociągnęła suwak zamka starając się zapiąć jak najszybciej rozporek swoich spodni. - Jasne. - skinąłem twierdząco głową - Bo to wszystko, to moja wina. - Dokładnie… - matka powiedziała strofującym, syczącym głosem przez zaciśnięte w wyrazie wyjątkowej dezaprobaty zęby - Robisz z siebie takiego menela, że aż wstyd. Nie wstyd ci, żeby tak przy Asi… z butelki pić? - Menela. - powiedziałem z pewnością wciąż zbyt pewnym siebie głosem i bezczelnie się roześmiałem - Hahaha… - Tu się nie ma z czego śmiać. - matka odpowiedziała mi oburzona już wręcz takim zachowaniem - Zapnij ten zamek dokładnie, bo zaraz znów ci zjedzie. - Mamo… - pokiwałem z politowaniem głową - Zajmij się może czymś, co? - Przepraszam… - zawstydzona już wyjątkowo Joanna poprawiła suwak. - Gościa mamy… - matka mówiła z niechęcią, mówiła jakoś tak zaskakująco służbowo - Więc nie pajacuj. Spiłeś się tym wińskiem, czy co? - Zaraz tam spiłem… - pokręciłem z niezadowoleniem głową - A ty musisz tu, jak takie NKWD? - Spiłeś Asię, - dokończyła nie zważając na to co powiedziałem - a ja nie mam zamiaru się za ciebie… za was się wstydzić. - Mamy gościa? - zdziwiłem się - A niby kto przyjechał. - Nie znasz. - ucięła krótko ale po chwili postanowiła jednak wyjaśnić tą sprawę - To jakiś tam znajomy Jadzi. Chciał na parę dni przyjechać do Kołobrzegu. Ma teraz trudny okres. - Ma okres? - zdziwiłem się i robiąc taki ruch jakbym chciał się napić przy matce wina zatoczyłem butelką szeroki krąg - Co wy wszyscy dzisiaj mnie tymi okresami straszycie? - Przestań… - Joanna wyraźnie speszona opuściła głowę jakby to, co powiedziałem wyłącznie jej dotyczyło. - Właśnie, przestań. - matka szybko podchwyciła i zaraz skarciła mnie tak jakbym miał kilkanaście lat mniej niż faktycznie miałem - I nie pajacuj już może! - Nie pajacuj? - zrobiłem zdziwioną minę zaniechując jednak picia tu, w przedpokoju wina - Ja okresów, zwłaszcza tych trudnych nie miewam. - Nie myśl, że nie pamiętam już tego co wyrabiałeś. - warknęła wpatrując się uważnie w Asię - …jeszcze do niedawna. …czego nie wyrabiałeś po Agacie… - dopowiedziałem sobie w myślach uśmiechając się pogardliwie i mimo wszystko wdzięczny matce, że tak jak często to jej się zdarzało nie wypowiedziała teraz imienia Bajki. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |