![]() |
|||||||||
Tezeusz |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
W labiryncie porozumiewawczych nieporozumień, gdzie wciąż jeszcze nie zabiłem Minotaura... Nić zerwana, chyba czeka mnie klęska marna. Lecz dla podniesienia ducha pieśnią niepokoje dobrucham. Słowa odbijają się w zawiłych murów zamęcie. Szukam wyjścia, czy krwi bestii? Na żadnym pewien nie jestem zakręcie. W labiryncie porozumiewawczych nieporozumień kości zuchów nagie, przypominają rachunków losu zawieruchy . Marzy mi się biały żagiel... Czas już rozgryzł nadzieję, rozpracował ją smutek, sterroryzowało okrutnie wstrętne napięcie. Wiem i czuję, że życie pulsuje wokół wszędzie. Lecz jakże odległy tu jego ton. W labiryncie porozumiewawczych nieporozumień czas przeżuwa moje szczęście. Zagryza sałatką z chęci, popija winem z resztek pamięci. Równo odmierzone kłów mlaśnięcia, czasem ślina kapnie na beton. Skończy, kiedy już nic nie będzie, nawet sumienia w labiryncie porozumiewawczego nieporozumienia. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |