DRUKUJ

 

o Wu

Publikacja:

 14-08-23

Autor:

 Disorderland
Nazywam się Wu,
tak właśnie mnie nazwano, oto historia, która się tworzy, a którą chcę opisać.

Z racji tego, że dzwoni po raz kolejny nie sposób mi nie odebrać, wszak jestem jej potrzebny, bynajmniej tak zakłada teoria, w praktyce jestem tylko obiektem, na który projektuje swoje niespełnione fantazje,
muszę przyznać, że bardzo intensywne i czasem porywcze.

Zawodowo nazywam się terapeutą.
To wciąż dla mnie bardzo nowe i ekscytujące pomimo mojego nie najmłodszego wieku.

Wszak mam siwa brodę i już na głowie coraz mniej włosów, co rano ze strachem patrzę jak zakole, już jedno bo niegdyś dwa połączyły siły.

Emerytura na koncie.

Nowe pokolenia mówią na mnie dziadek, a ja nowy i świeży w zawodzie. Taka pasja się zrodziła, a może zawsze taka była a ja jej po prostu nie zauważałem? Nie wiem kiedy to się zaczęło.

Nie wnikam w to. Czuję to.

Czuję, że mogę i chcę pomóc, i są osoby, które o ta pomoc się zgłaszają. To się liczy. I kiedy mówią
'dziękuję'
to czuję taki niesamowity wir w brzuchu, takie podniecenie szczęścia, jakby nic nie miałoby się już liczyć.a najśmieszniejsze w tym zawodzie jest to że trzeba zachować kamienna twarz, i najlepiej zapytać,

'a co to dla Ciebie znaczy?'

i radość schować do kieszeni i ją pielęgnować i dalej zająć się klientem bo to w tym momencie on jest ważny.

Wspomniałem o swoim dorodnym wieku i emeryturze w kieszeni bo jestem już po jednej życiowej przygodzie. Jak byłem młody wybrałem szaleństwo podróży morskiej, wsiadłem na łodzie i floty i pływałem, z resztą jak mój ojciec pływał i mój dziadek pływał, mi nie pozostało nic innego za młodu do wyboru.

Nie żałuje.

Do tej pory widnieje na mojej prawej dłoni tatuaż, który sobie zrobiłem po powrocie z długiej i mało bezpiecznej wyprawy, wtedy prawdziwie pokochałem to co robiłem, i nabrałem szacunku do wody.

Sentymenty...

Lubię tak powspominać, mimo że wydaje się z mojej postury, że twardo stąpam po ziemi, jestem tylko człowiekiem.

Znowu dzwoni.

Odbieram, w końcu nie jestem zajęty.

'tęskni'

Fajna jest a ja muszę być taki obojętny, wszak dla jej dobra.

Musi dziewczyna stanąć samodzielnie na nogi, nie mogę być jej ojcem, nie spełnią się też jej wyczytane w książkach fantazje.

Ale mogę pomóc jej stać się dorosłą i odpowiedzialną, w końcu ona już taka jest, tylko jeszcze sama się musi o tym dowiedzieć i nauczyć.

Lubię ją.

Nie zawsze tak było.

Była i wciąż jest, ale wczesnej to coś innego, trudną klientką. Bardzo ambiwalentna. Nasza relacja dojrzała. Dużo się przy niej uczę, życia, o dziwo, i samej zawodowej klinicystyki.

Doświadczam przypadku w praktyce, to cenne i ciekawe doświadczenie.
Jest żywa, autentyczna, spontaniczna, też skryta i muszę się natrudzić żeby dotrzeć, ale daje się otworzyć i czytać jak księgę.

Wzrusza mnie kiedy łzy cisną się jej do oczu a ona walczy żeby mi tego nie pokazać.
Sam bym się rozpłakał.
Ale zasada pierwsza, klient na pierwszym miejscu. Więc czekam aż uroni łzę, ale nie, nic. Twardzielka, musiała mieć surowe wychowanie. To już pan z czwartku więcej płacze. Wręcz co czwartek wychodzi zapłakany, zalewa się łzami, uważam, że zdrowo, przynajmniej chusteczki mi schodzą. Przynajmniej raz na pół roku mogę wymieniać na nowa paczkę.

Znowu dzwoni? Chce powiedzieć, że tęskni?

Nie, tym razem, przeprasza i upewnia się, że nie zrezygnowałem z niej i że przyjdę na nasze poniedziałkowe spotkanie, urocza a za razem smutna, gra i się meczy przy tym, musi czy chce wykonywać te telefony, to naszej najbliższej sesji zostało niecałe 10 godzin zakładam, że po tym czasie naszej współpracy wytrzymałaby tyle z frustracja, ale ona nie, woli zadzwonić i burzyć mój niedzielny wieczorny spokój przy piwie i serialu,

będę musiał powtórzyć watek z Jane.

Data:

 styczeń 2014

Podpis:

 Disorderland

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=77331

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl