Ender Wiggin, postać O. S. Carda |
|||||||||
|
|||||||||
Ender nie przyszedł do mnie, to ja go znalazłam, był niedaleko, dosłownie parę ulic od mojego zakątka, ściśnięty pomiędzy dwa inne światy literackiej fantastyki, na regale ze słynnym Harrym Potterem. Ja do niego podeszłam, wyciągnęłam jako pierwsza dłoń, przyjęłam do swojego domu i poznałam na wskroś. Na początku można by ocenić, że Ender nie jest nikim niezwykłym. Chłopiec jak inne dzieci chodzi do szkoły, bije się z kolegami wyznaczając granice i pokazując kto tu rządzi, w domu bawi i drażni się ze starszym rodzeństwem. Rodzice? Obserwują i radują się widokiem swoich pociech bawiących się razem. Jednak wczytując się w rozmowę oficerów MF można wyczuć, że Ender to nie tylko mały chłopiec, to Trzeci. I tak, żyjąc z pozoru jak inne dzieci, młody Wiggin został wybrany do Szkoły Bojowej w Pasie. Wprowadzając w meritum: jest to rok, kiedy na Ziemi ludność cywilna ograniczona jest prawem do posiadania maksymalnie dwóch potomków, a każdy obywatel od maleńkości przechodzi przeróżne testy, z wszczepionymi czipami słyszącymi myśli ich posiadaczy, włącznie. Wszystko po to, aby z tych masy Ziemian wybrać najlepszych wojowników do walki z robalami, z którymi już dwukrotnie stoczono wojny w przestrzeni kosmicznej. Teraz wyczuwało się nadchodzący kolejny konflikt i potrzebny był bohater, który uratowałby ludzi na Ziemi. Według pułkownika Hyruma Graffa miał być to właśnie młody, zaledwie pięcioletni Ender Wiggin. Chłopak nie bez powodu został wybrany, miał bowiem cechy, które wskazywały, że stanowi dobry materiał na przywódcę. Kiedy starszy brat, Peter terroryzował i gnębił go i jego starszą siostrę, zachowywał zimną krew, doskonale odczytywał i rozumiał emocje oprawcy i reagował na nie w taki sposób, aby nie zaogniać konfliktu. Nie skarżył się rodzicom (rozumiał, że dzieci i dorośli mają inny punkt widzenia, a ci drudzy widzą tylko słodkie, kochane pociechy), trudności rozwiązywał sam, wyciągając wnioski z potyczek. Kiedy po szkole zaatakowała go grupa starszych chłopców, wiedział, że walczyć musi, i że albo pokaże kto tu rządzi raz a dobrze, albo nie opędzi się od wrogów, zmuszony do ciągłego udowadniania niezależności i siły. Zabił, jak się później okazało, ale to okupione rozterkami moralnymi posunięcie, nie po raz ostatni sprawiło, że zacierającym na niego ręce wrogom, którzy rzadko patrzyli na przeciwnika jak na człowieka – ale jak na stołek, na którym za wszelką cenę trzeba posadzić kogoś swojego – pokazał nieprzekraczalną granicę. Oficerowie ze Szkoły Bojowej wiedzieli jak system szkoleniowy ustalić, aby szlifować i wzmacniać wybitne cechy, a tym samym upewniać się w słuszności swojego wyboru. Wydaje się, iż ich przewodnią zasadą były słowa wypowiedziane później przez Mezera Rackhama, bohatera z drugiej wojny z robalami: "Tylko nieprzyjaciel może ci pokazać, jak zwyciężać i niszczyć. Odkryć twoje słabe punkty. Powiedzieć, gdzie jesteś silny. Ta gra ma tylko dwie reguły: to, co możesz mu zrobić, i to, przed czym potrafisz go powstrzymać, by nie zrobił tobie". Brutalne jak dla pięciolatka? Być może, dlatego nie każdy nadawał się na żołnierza. Ender poddawał wszystko refleksji i wyciągał wnioski. Od początku został wskazany przez dowódców jako lider, wcale nie gorszych od siebie chłopców, ba – starszych i silniejszych. Proces grupowy zaczął się od kpin, lekceważenia, niesubordynacji osób z jego otoczenia i jego podwładnych. "Musisz być tak dobry, że nie będą w stanie cię ignorować" – to była jego pierwsza lekcja teorii i wydawać się mogło, że stało się to jego myślą przewodnią. Nie szukając sprzymierzeńców, przyjął rękawicę i zaczął walkę z buntownikami – zdobył szacunek, nie osiadając na laurach, wiedząc, że każde z dzieci marzy, by być na jego miejscu. Skupiony na obowiązkach szkolnych, grach szkoleniowych i walkach próbnych, Ender miał jeden cel, wiedzieć więcej, widzieć więcej, myśleć szerzej i szybciej. Długo pracował nad wyselekcjonowaniem lojalnych przyjaciół, chociaż warunki szkoleniowe tworzyły ciągłe scenariusze rywalizacji, stresu i niepewności, a im wyższy rok nauki, wyższa ranga żołnierza, tym bardziej zacięta walka o jedno stanowisko – bohatera. Młody Wiggin często odczuwał samotność i odseparowanie od innych rówieśników, była to jednak cena militarnej doskonałości. Jako outsiderowi łatwiej było mu utrzymać dystans budujący szacunek i posłuch wśród drużyny, którą zarządzał. Jego analityczny umysł pozwalał dostrzec błędy i uchylenia w strategiach innych drużyn i pracy konkurencyjnych zespołów, własne niedociągnięcia i przełożyć wnioski na pozytywne efekty swoich obowiązków. Ciągłe wypróbowywanie siebie, swoich możliwości, przełamywanie barier, eksploatacja zasobów, dawała mu, mimo ciągłego stresu, pewność siebie, wiarę w swoje umiejętności, bezustanne zaciekawienie i sprawdzanie, jakie będą efekty. W pewnym momencie szkolenia doszedł do takiej perfekcji, że nie miał sobie równych, a plany treningowe Oficerów nie wykraczały poza umiejętności młodego wojownika. Jednak, było coś, co mogło go zniszczyć – wszystko do czasu. Przeciążenie dało się we znaki, nawet wybrańcowi, znakomitemu strategowi. Ender w pełni skoncentrowany na celu, na swoich zadaniach i obowiązkach, bez odskoczni od brutalnych zasad szkolnictwa, bez przyjaznego dla siebie otoczenia, zabaw i beztroski dzieciństwa (metrykalnie wciąż był dzieckiem) wypalił się, popadł w depresję, zrezygnował, nie zważając na losy Świata. Tu jednak sprawdziło się moralne prawo: czyń dobro, a ono powróci do ciebie (może w tamtych czasach fantasy również miało swoją wartość), i tak też, w ciężkich momentach, lider nie pozostawał sam, uczniowie, którzy pobierali od niego nauki, którzy walczyli w jego szeregach dali mu siłę i wsparcie do dalszej wspólnej pracy, bo wierzyli, że z nim potrafią wygrać. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |