Taniec |
|||||||||
|
|||||||||
Taniec... Tańczę...już nic mnie nie obchodzi Nie zauważam świata... Moja spódnica to iskry ognia, Moja błękitna bluzka, to euforia Słyszę w uszach głosy Wszystkich niebiańskich chmur. Poruszam się, jak Motyl Stąpam po delikatnych promieniach słońca, Które delikatnie dotykają moich stóp. Moje serce wystukuje rytm tej Dziwnej nieokiełznanej muzyki Dłonie grają na tamburynie Swobody. Okręcam się wokół własnej Osi. Moje oczy widzą Tylko obłoki. Powoli wypełnia się Ich błękit. Księżyc rzeźbi delikatnie Twarz. Moje oblicze jaśnieje Dziwnym światłem. Ubranie znika utopione W czasoprzestrzeni Jestem teraz w sukni Uczuć. Jest ona długa, balowa. Moje uczucia to te Misterne koronki Pokrywające całą tkaninę. Z duszy wydostaje się Nieśmiało poezja i nabiera kształtów, Niczym pąk róży. Później przeistacza się w rajskiego Ptaka, którego Mocno trzymam w ramionach I nie dopuszczę do tego, By uciekł I zaszczycił kogoś innego Swym śpiewem. Nagle muzyka staje się coraz Bardziej cicha. Przylatuję na ziemię. Otwieram rozanielone oczy. Dziwne... Przecież tylko piszę wiersz... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |