![]() |
|||||||||
Siły bardzo specjalne |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Znajdowali się gdzieś pośrodku skalistej pustyni. Ben zatrzymał się nagle. Cała idąca za nim grupa komandosów wpadła na niego zwalając go z nóg. Najbliżsi rzucili mu się na pomoc. - Nie trzeba, nie trzeba. Żyję – zapewnił zbierając się z ziemi. - Przepraszam, sir ! – wrzasnął pierwszy z brzegu prawie go ogłuszając. Ben podniósł broń i kamuflujący hełm wojskowy, z którego odpadły już wszystkie liście. Wyprostował się gwałtownie i uderzył głową w łokieć salutującego jeszcze komandosa. Pociemniało mu przed oczami. - Wszystko w porządku, sir?! Ben spojrzał na niego ze złością. - WSZYSCY ZDURNIELIŚCIE, CZY CO?! – wrzasnął. Przez grupkę żołnierzy przebiegł pomruk zdziwienia. Młody dowódca jeszcze nigdy nie podniósł głosu, wiec wszyscy spuścili głowy. Dotarło do nich, że z ich powodu najbardziej równego chłopaka trafił szlag. - IDŹCIE W ODLEGŁOŚCI 5 METRÓW ZA MNĄ! – dodał po chwili. – Inaczej nie dożyję początku akcji. Skręcił w boczną odnogę kanionu. Szedł już dobrą chwilę gdy stwierdził, ze nikt za nim nie idzie. W pierwszym momencie sądził, ze wszyscy zwiali. Z tą myślą zawrócił i pomaszerował z powrotem żeby ochrzanić całą grupę. Wrócił do miejsca gdzie zostawił swoich ludzi. Wyjrzał zza skały i zobaczył tłum żołnierzy skupionych przy małym grillu turystycznym, na którym piekły się ziemniaczki. Ben zszokowany wyskoczył zza zakrętu. Komandosi wyciągnęli broń i odwrócili się tak gwałtownie, ze liście na ich głowach załopotały na wietrze grożąc oderwaniem. Gdy zobaczyli swego szefa wydali z siebie okrzyk przerażenia i rzucili się aby zasłonić kuchenkę. - Co wy, do cholery, wyprawiacie?! - Mieliśmy iść 5 kilometrów za szefem. - Mieliście iść 5 METRÓW ZA MNĄ! PIĘĆ, CWELU! Komandosi zbili się w grupkę i zaczęli szeptać między sobą. Po chwili jeden z nich wystąpił. - Oczywiście, sir! Nasz błąd, sir! Ben westchnął i dał znak do wymarszu. Szli teraz równym rzędem w odległości pięciu metrów od dowódcy. „Rany, czemu musieli mi przydzielić taką bandę jełopów?” , pomyślał i zaraz potem wyrżnął głową o gałąź drzewa stojącego przy drodze. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |