![]() |
|||||||||
Wybór |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Siąpił zimny deszcz. Gabriel kochał taką pogodę. Mógł wtedy bez przeszkód udać się na spacer i obserwować tę brzydszą stronę miasta. Szare, odrapane mury; przerdzewiałe rynny, które już dawno nie potrafiły spełnić swej podstawowej funkcji; nieomal opustoszałe ulice. Krążyli po nich pojedynczy, przemoczeni, bezradni ludzie. Czekali na przystankach i z utęsknieniem wyglądali tak rzadko kursujących w niedzielne popołudnie autobusów. Niekiedy - nie mogąc się doczekać, rzucali się biegiem i skacząc wśród kałuż udawali się do domu. Gabriel z nieomal lubieżną namiętnością uwielbiał przyglądać się tej czynności, która przypominała mu czasami stary, plemienny taniec. Na ulicy w taką porę można było także spotkać inną kategorię osób - tych, na których społeczeństwo już wydało swój wyrok. Tych, którzy określani byli mianem wyrzutków, złodziei, meneli. Oni nie mieli gdzie ukryć się w taką pogodę. Ich domem była przecież ulica. Istniała także i trzecia kategoria ludzi, którzy wędrowali tą zwariowaną plątaniną ulic i uliczek. To były osoby zagubione, które już zwątpiły w celowość dalszego życia. Bezwiednie snuli się wśród deszczu i oparów wydobywających się ze studzienek kanalizacyjnych w poszukiwaniu śmierci. Liczyli przede wszystkim na jakiś przypadek - może potrącenie, może pobicie. Każde rozwiązanie wydawało się dla nich dobre. Sami jednak nie potrafili odebrać sobie życia. Anioł spoglądał w ich dusze z pewną odrazą. Przypominali mu bowiem umarłych za życia. Niezdolni do jakiegokolwiek działania żyli z dnia na dzień, oczekując wiecznego chłodu. - Pieprzone zombie - pomyślał Gabriel i zacisnął usta. Przez chwilę jego twarz nie przypominała ludzkiej. Tak samo jak oczy, które przybrały barwę chłodnej stali. Ale już po chwili ozdobił je dawny, niebieski kolor. Anioł powoli się uspokajał. Oczywiście nie każdy samobójca zachowywał się w ten sposób. Istnieli też ludzie, którzy zdecydowani byli na odebranie sobie życia i czynili to samodzielnie i z pełnym rozmysłem. *** Właśnie taką osobę spotkał Anioł tamtego popołudnia. Jego upodobanie do odwiedzania najmniej uczęszczanych miejsc zaprowadziło go na stare bulwary, w pobliże zapory. Tam właśnie, wpatrzony w niespokojne lustro wody siedział młody, na oko dwudziestoletni chłopak. Archanioł widział jego szybko kończącą się linię życia. Wiedział, że za kilka chwil usłyszy plusk opadającego ciała. *** - Witaj - odezwał się cichym głosem. Chłopak drgnął przestraszony. Nie spodziewał się na pewno spotkać nikogo w tak odludnym miejscu. A poza tym - nawet nie słyszał nadejścia nieznanego mu mężczyzny. Po krótkiej chwili zastanowienia odpowiedział na pozdrowienie lekkim skinieniem głowy. W dalszym ciągu był jednak bardzo spięty. Gabriel z wyraźnym zadowoleniem obserwował jak z trudem usiłuje zamaskować swoje zdziwienie. - Co slychać Marku? Powiedz mi proszę, dlaczego chcesz to zrobić? - zapytał Chłopak wybałuszył na niego oczy. Teraz absolutnie nie wiedział co się dzieje. Skąd ten niebieskooki grubas znał jego imię? Jak niepostrzeżenie znalazł się tak blisko niego? Co się tu w ogóle działo??? - Skąd pan zna moje imię? - zapytał przestraszony. Zaraz potem szybko dodał: - Ja nic nie chcę zrobić. O co panu chodzi? Kim pan w ogóle jest?? Archanioł, przygotowany na taką lawinę pytań cicho się roześmiał. - Nie bój się. Mam na imię Gabriel. Może to dziwnie zabrzmi, ale jestem aniołem - teraz zauważył, jak oczy Marka rozszerzają się ze zdziwienia. Jeszcze chwilę i weźmie go za wariata. - Aniołem?? - powtórzył pytająco chłopak - acha... Miło mi poznać. A ja jestem Świętym Mikołajem. A tam za budynkiem zostawiłem właśnie swoje sanie. Renifery też tam są. Zapewniam. Gabriel uśmiechnął się lekko. Ucieszył się, że humor nie opuścił przyszłego samobójcy. Sytuacja wydawała się łatwa do opanowania. - Za budynkiem zostawiłeś swój rower. W torbie na klucze leży zapieczętowany list pożegnalny, skierowany do Twoich rodziców - odrzekł - Naprawdę jestem aniołem. Chcę poznać motywy Twego działania. Dlaczego chcesz popełnić samobójstwo Marku? Dlaczego zwątpiłeś w Boga?... Chłopak początkowo chciał zerwać się na równe nogi. Ale może cichy i ciepły ton głosu Gabriela, albo te jasnoniebiesko gorejące oczy wydały mu się gwarancją prawdomówności nieznajomego. Powoli opuścił głowę. - Nie wiem, czy zrozumiesz - wyszeptał.. Gabriel podszedł do niego i usiadł obok. - Spróbuję - odrzekł - Poza tym mamy bardzo duzo czasu. Nie musisz się spieszyć. Jestem dobrym słuchaczem. Na reakcję chłopaka czekał kilka minut. Kiedy już zaczął myśleć, że bez dodatkowej zachęty z jego strony się nie obejdzie, Marek przemówił. - To przez dziewczynę.. wiem.. to głupie.. ale ja bez niej nie mogę... nie potrafię żyć. Kochałem ją, a ona oświadczyła mi w pewnym momencie, że nic do mnie nie czuje. To było jak.. jak.. - chłopak szukał właściwego słowa - jak nokaut. Nie mogłem się pozbierać. I nadal nie mogę. Ja chcę być z nią.. tęsknię.. A ona traktuje mnie tylko jako przyjaciela.. ja już nie potrafię tak dalej żyć. Zapadła krótka cisza. Przerwało ją pytanie Gabriela: - Skoro ją kochasz, to znaczy że bez względu na wszystko chcesz jej szczęscia. Czy mam rację? - Tak.. tak właśnie jest.. - Więc czemu chcesz odebrać sobie życie? Czy nie rozumiesz, że tym skrzywdzisz nie tylko siebie, ale przede wszystkim tych, którzy są Ci bliscy? W tym także ją. - Ale zrozum, że ja nie potrafię tak dalej żyć. Dla niej powróciłem do stadium przyjaźni. Nie chciałem jej stracić całkowicie.. - głos Marka coraz bardziej się załamywał - ostatnio.. ostatnio zadzwoniła do mnie z płaczem. Nie wiedziałem co się stało.. okazało się, że zakochała się w jakimś facecie, a ten najzwyczajniej ją olał.. po prostu olał. Nie potrafił docenić... A ja musiałem... ja wtedy musialem... - chłopak zamilknął. Po chwili zaczął kontynuować. - Ja wtedy musiałem ją pocieszyc. Musiałem grać swoją rolę przyjaciela.. musiałem mówić, że wszystko będzie dobrze, że kiedyś znajdzie sobie chłopaka, kóry ją pokocha... Ale na miłość boską... to tak boli... tak strasznie boli, kiedy wiesz, że tym chłopakiem z całą pewnością już nie będziesz ty. Markiem wstrząsnął spazm płaczu. Gabriel milczał. Wiedział, że w tym momencie najlepiej jest nie mówić nic. Przytulił go tylko mocno do swej piersi i delikatnie pogłaskał po głowie. Potem przemówił. - Marku. Straciłeś wiarę. Chcesz popełnić samobójstwo. Ale czy na pewno? Zobacz - Ty nie straciłeś tej dziewczyny. Zyskałeś ją w innym wymiarze. Wiesz przecież, że nie możesz jej zmusić do czegoś, czego nie może uczynić. Widzisz... ona nie potrzebuje Cię jako chłopaka, ale jako przyjaciela. To jest nawet głębsze niż uczucie miłości. A Twoje pragnienie śmierci ją zabija, niszczy. Tak samo jak niszczy inne bliskie Ci osoby.. Gabriel przemawiał jeszcze kilkanaście minut. Czuł, że z każdym słowem początkowe zwątpienie Marka topniało. Kiedy skończył, zapytał się: - Marku.. Czy teraz rozumiesz mnie? Czy rozumiesz, że musisz żyć? - Tak - odrzekł chłopak - rozumiem... Po czym nagłym szarpnięciem wydarł się z objęć Anioła i rzucił się do przodu. Przez ułamek sekundy zawisł jakby w powietrzu. Anioł ujrzał jego wzrok i spostrzegł w nim pełnię zrozumienia dla swoich wcześniejszych słów o potrzebie życia. Kiedy ta chwila się skończyła chłopak runął do wody. *** Gabriel obserwował jego walkę o życie przez kilka minut. Chłopak chciał śmierci, ale jego ciało długo broniło się przed wydaniem ostatniego oddechu. Wreszcie jednak musiało dać za wygraną. Archanioł poczuł się nagle bezradny i zagubiony. Bezradny, gdyż nie mógł interweniować. Nie miał takiego prawa - to była suwerenna decyzja istoty ludzkiej, której skutki zostaną rozliczone dopiero podczas Sądu Ostatecznego. Zagubiony czuł się natomiast z tego powodu, że kompletnie nic nie rozumiał z decyzji Marka... przecież przekonał go do tego, że warto żyć. Widział to w jego oczach. Więc dlaczego?? Anioł wiedział, że to pytanie będzie dreczyło go cały czas. Wiedział również, że on sam będzie poszukiwał odpowiedzi. Po raz pierwszy od długiego czasu pomyślał, że Sąd Ostateczny nie może nadejść zbyt szybko. Obawiał się bowiem, ze w przeciwnym wypadku może mu nie starczyć czasu na rozwiązanie zagadki. Oddalając się od miejsca wypadku Gabriel poczuł, że całkiem nie rozumie tych dziwnych tworów Pana.. Nie rozumie ich postępowania... I z dziwnych względów kocha je coraz bardziej. Zapraszam do przeczytania pozostałych opowiadań o Archaniele i do ich oceny. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |