![]() |
|||||||||
Kocur - historia zdrady |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
KOCUR - HISTORIA ZDRADY Na początku każdej historii wypada powiedzieć, kiedy się wydarzyła i ewentualnie jaka była wtedy pogoda. Cóż, mogła się ona wydarzyć gdziekolwiek i kiedykolwiek. Mówienie więc o sytuacji geopolitycznej, czy też aktualnie wtedy panujących zjawiskach atmosferycznych nie ma sensu. I choć później się do nich zwrócimy to jednak na wstępie nie mają znaczenia. Zacznijmy więc opowieść. Siedzicie wygodnie? - Cześć, jak się masz? - powiedział czarny kocur do czegoś co wysunęło się spod jego prawej przedniej łapy. - Uhhu. Uhee. - odpowiedziało Coś. - Wiesz, mów wyraźniej. Jestem już trochę ślepy więc nie widzę cię dobrze. Ale wiem, że jesteś jasnego koloru. Słyszę dobrze, to czemu nie mogę cię zrozumieć?. - Hyee? Hy, ha, he...! - znowu odezwało się Coś i stuknęło w podłogę. - No cóż, chciałem się tylko zapoznać. Może nawet byś mi powiedziało, gdzie tak dokładnie teraz siedzę. Muszę być gdzieś blisko trawnika, pewnie tuż za domem. No i pod łapami czuję chodnik więc tak czy inaczej chyba jestem blisko domu... Ale cóż, zdaje się jesteś jakiś niemrawe, a tak bym chciał pogadać. Kocisko odsunęło się na bok, i udając obrażonego, ostentacyjnie patrzyło tępo przed siebie. Gdyby tylko wzrok jego był ostrzejszy, na pewno zauważyłby coś więcej niż kawał szarozielonej przestrzeni przed sobą. Zauważyłby również mały placyk gdzie łaziły kury, kaczki i temu podobne. Coś nie dawało mu jednak spokoju i zapiszczało teraz spod kociej łapy. Kot nadal udawał obojętnego, ale niby to przypadkiem tylko próbował spoglądać w dół. Tak czy inaczej kształtu stworzenia nie mógł w dalszym ciągu odgadnąć. - No dobrze. - przerwał w końcu milczenie. - Niech ci będzie. Porozmawiam z tobą. Nie wiem tylko o czym skoro cały czas mi tu tylko popiskujesz. Zero reakcji... - Hiii. - ucieszyło się Coś. - O, dobry temat do rozmowy to na przykład "myszy i ludzie". To jest ciekawy temat i zaraz ci wytłumaczę dlaczego. O choćby dlatego, że "psy" to już mniej ciekawy temat - mogą czasem napędzić stracha.... - kocur pogrążył się na chwilę w zamyśleniu. - Hooo. - zdziwiło się Coś. - He, hree. - dodało, jakby dając zachętę kotu. - No więc psy - psy to zaraza, zwłaszcza dla ślepego kota. Kiedyś napatoczyłem się na takiego jednego nadgorliwca. Aa, wtedy to się działo... - znów zamyślił się kot. - Wlazłem przez przypadek do psiej budy i zasnąłem myśląc, że to moje legowisko. Niezłe wciery wtedy dostałem! Widzisz to miejsce, o tu? Futro nadal nie chce odrosnąć, choć było to już ładnych parę lat temu. - Hmm, iii. I! - dodało Coś bardzo wzburzonym tonem. - No wiem. Wiem jak się chamy jedne zachowują! Ale ja też nie byłem bez winy. Wiele razy nie byłem bez winy, i pewnie dlatego jestem teraz prawie ślepy. Taka kara, jaka wina, czy jakoś tak... - ? - zdziwiło się Coś, tym razem używając tylko mimiki. Niestety kocur tego nie mógł zobaczyć. (A szkoda) Słońce, ostre w południowych promieniach, właśnie wyjrzało zza chmur i zaczęło pieszczotliwie oblizywać kocie futerko. W powietrzu zapachniało skoszoną trawą i dziwnym smrodkiem ciągnącym się od strony kurnika. Kocur nie poruszył się nawet kiedy nagły podmuch wiatru przywlókł ze sobą błąkający się po okolicy zapach myszy i pieczonej wątróbki, zapewne z jakiegoś domu w pobliżu. Po chwili myślenia i zastanawiania się nad tym czy jest głodny czy jeszcze nie, pociągnął dalej swój monolog. Coś nadal siedziało pod kocią łapą. - No i jak mówię, nie byłem bez winy. Opowiem ci co kiedyś się stało. W tym momencie zaczyna się opowieść kocura. Niezłe, co? Kocura, który myśli i jeszcze opowiada historie. Bo to jest niezwykły kocur. Takich już teraz niewiele na świecie, i niezła większość z nich jest już całkiem ślepych. Nie od początku byłem ślepy i taki wielki, i straszny (choć już straszny nie jestem, bo jestem ślepy). Kiedyś byłem młody -ach, co za piękne słowo. Byłem młody i miałem różne zwariowane pomysły. Inni wtedy mówili, że jestem młody więc można mi wiele wybaczyć. Rodzice mieszkali tuż obok. Przyjaciół miałem wszędzie, nie chciałem się ograniczać. Moim przyjacielem wtedy był pies Fred, tak samo młody jak ja. Widywaliśmy się nieczęsto, bo ja musiałem polować żeby przeżyć, a Fred przeważnie siedział w domu ze swoją rodziną. Aż kiedyś, kiedy obaj szwendaliśmy się sennie po podwórku, wpadł mi do głowy pomysł. Pomysł taki, żeby stać się taki jak Fred, mieszkać z dziećmi, być podziwianym i kochanym. Pomału wprowadzałem go w czyn. Chodziłem tam gdzie Fred chodził, dzieci wkrótce mnie zauważyły i bawiły się również ze mną. Fred stopniowo zaczął mi przeszkadzać. Stawałem się zazdrosny, i kiedy nadarzyła się okazja... kiedy nadarzyła się okazja zacząłem uczyć Freda kocich sztuczek. Aż pewnego razu wleźliśmy na dach. Oczywiście wiedziałem w której części jest luźna dachówka, widziałem dokładnie gdzie idzie, nie powstrzymałem go bo myślałem że przez niego nigdy nie będę tym 'najważniejszym', że dzieci będą kochać jego a nie mnie... I tak straciłem wszystko... - Straciłem wszystko. Dzieci, miłość, a przede wszystkim przyjaciela. No a teraz za karę tracę wzrok. - skwitował Kocur. - Gheee! - zachrobotało Coś pod kocią łapą. - Na litość! Przestań tak żężeć!... Halo, Jurgen, kogucie, powiedz kto tu przy mnie siedzi i do mnie mówi? - zapytał Kocur Koguta Jurgena. - Głuuuupi Kot! Masz pod łapą zdechłą mysz... jakżeś ją upolował tego nie wiem, ale jak do ciebie mówiła tego już w ogóle nie jestem w stanie pojąć... - odezwał się Jurgen. - Cholera, musiała być już ledwo żywa jak ją przydepnąłem. - pomyślał Kocur. A głośno dodał do Jurgena.- Dzięki, stary. Jak widzisz nawet ślepy czasem dostaje to czego potrzebuje. Słońce weszło za chmurę i powiał chłodniejszy wiatr. Nie było już czuć w powietrzu ani myszy ani wątróbki. Kocur przestał zastanawiać się nad sobą i nad tym co kiedyś się stało. Chyba już przecież gorzej być nie mogło? Mysz nie miała jakiegoś wybornego smaku, mimo że przed chwilą jeszcze coś próbowała dać mu do zrozumienia. Kury gdzieś w oddali gdakały, kaczki łaziły tu i tam. Nawet nie usłyszał kiedy wiatr poderwał jedną z dachówek i ze świstem poprowadził ją do celu. Nie chybiła. Był to ślepy los czy sprawiedliwość Boża? Osądźcie sami. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |