DRUKUJ

 

Żywot samoluba

Publikacja:

 03-06-27

Autor:

 ksenus
Żył pewien człowiek, w odległej krainie
O głupim chodzie i śmiesznej minie.
Ponieważ nie miał na nic ochoty,
Nie garnął się do żadnej roboty.
Jedyne co lubił, to spędzać czas w domu,
Gdzie nie pozwalał bywać nikomu.
Nic więc dziwnego, że nie miał znajomych.
Unikał nawet braci rodzonych.
Wad miał też więcej niżeli zalet.
Wciąż się obijał, brudził i palił.
I chociaż majątek posiadał niemały,
To biznes, finanse go nie pociągały.
Więc siedział w domu żyjąc z procentu,
Tym samym unikał życia zamętu.
Kochał wręcz siedzieć przed telewizorem
I delektować się jego humorem.
Prawie z fotela nie schodził dniami,
Czasem zasypiał na nim nocami.
Jadł także zawsze, gdy patrzył w ekran.
Nie rezygnował on nawet z reklam.
A gdy się znudził, to zmieniał kanał
I tak mijało mi życie - banał.
Zakupów nie robił, bo miał gosposię,
Która go miała głęboko w nosie.
Lecz on jej płacił i to nie cienko
Chociaż pomoc mu była jej męką.
Zakupów sporo robić musiała
A także ciągle mu gotowała.
Sprzątanie także wchodziło w umowę.
Po prostu harówka - jednym słowem.
Z samego rana doń przychodziła
I dzienne zakupy mu przynosiła.
Potem na dzień cały mu gotowała,
Sprzątała po tym, do domu wracała.
A on nawet na nią uwagi nie zwracał.
Jedynie chyba, gdy pensję wypłacał.
I tak mijały mu dni za dniami,
Nic nie zmieniało się latami.
Aż dnia pewnego gosposia nie przyszła,
Bo kiedy z domu do sklepu wyszła
Wypadek schodząc po schodach miała
I cała się mocno poobijała.
Poza tym nogę miała złamaną.
Ogólnie więc była poturbowaną.
Nie mogła mu zatem na długo pomóc
A on wciąż czekał z niepokojem
Na życia swego jedyną ostoję.
Nie mógł zadzwonić też telefonem,
Bowiem rachunki nie zapłacone.
Jej to bowiem był obowiązek,
Aby z opłatami wszelkimi zdążyć.
Lecz przed wypadkiem sumę za opłaty
Przeznaczyła na spłatę raty.
I właśnie dnia tego zapłacić miała,
Gdy rzecz tak straszna jej się stała.
Leżała nieprzytomna na sali w szpitalu
A on nad sobą pogrążał się w żalu.
Bo nic nie wiedział, co się jej stało
I że coś takiego miejsce w ogóle miało.
Siedział więc i czekał przed telewizorem
Nie wiedząc nic o gosposi chorej.
A że był głodny, znużony czekaniem
Pomyślał, że najwyższy czas jak wstanie
I pójdzie do osoby z sąsiedniego domu
Aby poprosić ją o pomoc.
Lecz gdy się podniósł i zbliżał do drzwi
Poczuł nagle ciężar tych dni,
Które to spędził na fotelu siedząc
Bez ruchu żadnego, jedynie zaś jedząc.
I tak się zmęczył tym znacznym dystansem
Iż poczuł, że właśnie traci szansę
By pomóc sobie w tej ciężkiej chwili
I zrobić coś, co inni robili.
Serce zakuło, pierś zabolałą,
Wola się życia w nim załamała.
Upadł rażony śmierci rozkazem,
Bo nikt mu nie pomógł niestety tym razem.

Data:

 IX 1998

Podpis:

 ksenus

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=491

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl