Ars Moriendi hrabiego Rolanda |
|||||||||
|
|||||||||
Ars Moriendi hrabiego Rolanda (Roland zsiada z konia, dmie w róg, po czym podnosi wysoko głowę ku słońcu.) Ruszam przed siebie, na hiszpańskie pola, Umrzeć na ziemi wroga zwycięzcą. Zbliżam się do ciebie, mój Panie, twa wola Przyjąć mnie do swego królestwa. (Hrabia mruży oczy i wskazuje wprost przed siebie.) Już widzę, tam w przedzie, wzgórze jak Golgota, Gdzie drzewo piękne i głazy marmurowe. Niech tam przyjdzie dokonać mi mego żywota. Oh! Gabrielu archaniele… (Dzielny rycerz powoli zmierza w kierunku wzgórza. Pnie się ku szczytowi. Tam, wyciąga swój miecz – Durendala – i uderza z mocą w głaz. Durendal odbija się i odskakuje w kierunku nieba.) Czemu żeś nie pękł, nie rozpadł się towarzyszu? Przeto żaden z obcych przybyszów Nie godzien dzierżyć cię w swych saraceńskich dłoniach. O mój wierny Durendalu! Tu, kładąc się pod sosną, spojrzę raz jeszcze na pogan. Nich umrę z twarzą ku wrogom. Odejść dziś w chwale, taka moja droga. Dowiedzą się Karola towarzysze. (Hrabia Roland kładzie się twarzą ku ziemi na zielonej murawie. Miecz swój i róg pod siebie kładzie i prawicę do nieba wyciąga.) Dziś wyciągam ku Tobie mą prawą rękawicę. Wyznaję swe grzechy przed Tobą. Pozostawiam za sobą wspaniałe życia winnice. Boże! Przez Twoją łaskę, mea culpa. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |