List do ukochanej |
|||||||||
|
|||||||||
Dzień chylił się ku końcowi. W swoim malutkim pokoju na poddaszu On rozmyślał nad wydarzeniami tego dnia. I kilku poprzednich. Siedzi przy biurku, na którym leży rozłożony zeszyt. Myśli. Dużo się ostatni wydarzyło. Tak, to prawda. Poznał ją, swoją jedyną. Tak właśnie o niej myśli. Nie ma na świecie nikogo innego. Tylko ona. Ona. Dotyk jej rąk, dźwięk jej głosu. To nie była dla niego po prostu kolejna dziewczyna. Jak by rozpocząć? „Cześć”? Nie, to nie pasuje. A może „Kochanie”? Zbyt banalne. Więc może daruję sobie wstęp? Tak właśnie zrobię. A więc zaczyna, przykłada pióro do papieru. I swoim niezgrabnym pismem kreśli pierwsze słowa. A jak to było? Ona. Nie, nie poznał jej kilka dni temu. Zna ją od dawna. Ale od niedawna są blisko. Na kartce przed nim widnieje już napis: „Pamiętasz jak to się zaczęło? Miesiąc temu...” Miesiąc wcześniej. On idzie przez prawie pusty korytarz szkolny. W ręku niesie jedyny egzemplarz swojego pierwszego opowiadania. Na stronie tytułowej widnieje jego nazwisko. Tak jak zawsze marzył. I jest z tego dumny. Ale nie jest to takie sobie zwykłe opowiadanie. Nie tylko, dlatego że to jego debiut. Ale dlatego że niesie ono przesłanie. Nie chodzi tu o to, że skłania do przemyśleń czy po prostu mówi o czymś, co jest ważne dla każdego człowieka. To opowiadanie to swoisty manifest. Mówi o samotności, smutku depresji. Jego samotności, jego smutku i jego depresji. Idzie korytarzem. Nawet teraz pamięta każdy najdrobniejszy szczegół z tamtej chwili. Ona podchodzi do niego. Co to? Moje opowiadanie. Pożyczysz? Jasne. Niby błahostka. A na dobrą sprawę od tego się zaczęło. Kartka nie jest już pusta. Zdobi ją opowieść. Opowieść o nich. Swoista retrospekcja. Ale do dopiero początek... „A pamiętasz ten dzień... tę rozmowę w rynku? To jak oboje nie potrafiliśmy wydusić z siebie słowa? Chciałem ci powiedzieć tyle rzeczy. Ale nie zrobiłem tego. Dlaczego? Bo miałem wrażenie, że ty o tym wszystkim już dawno wiesz...” Ten dzień nie był piękny. Nie świeciło słońce. Nie śpiewały ptaki. I pewnie na huśtawkach w parku nie było żadnego roześmianego dziecka. Ale ten dzień był wyjątkowy... Rynek. Ławka. Jak się tam znaleźli? Teraz nie pamięta. Po prostu tam są. Dzień wcześniej się jej zapytał. I teraz czeka na odpowiedź. „Myślę, że możemy spróbować”. Pamięta dokładnie każde słowo. Każdy najmniejszy jej ruch wtedy, gdy to mówiła. I w chwile później uśmiech. Najpiękniejszy na świecie. Wstał. Ona też. Podał jej rękę. I tak szli jeszcze przez jakiś czas. A jedyne, o czym wtedy myślał to, „co bym dał żeby ta chwila trwała wiecznie”. Czy był to najpiękniejszy dzień w jego życiu? Nie. Bo każdy następny był piękniejszy. Aż do pewnego czwartku. „A pamiętasz czwartek? Ja pamiętam dokładnie. Wtedy nie wiedziałem czym to się skończy. Do teraz nie jestem pewien czy to, co się stało było następstwem tego dnia czy nie...’ Jego zdaniem było. Może nie powinien zachować się tak jak się zachował. No ale na boga to nie był powód do tego żeby... Czwartkowe popołudnie. Ostatnia lekcja. To też pamięta dokładnie. Każdy szczegół. Dziwne, bo jego dziurawy od zażywania ziółek mózg często ma problemy z pamięcią. Ale to pamięta. Czekał na taki dzień długo. Od poprzedniego piątku po prostu nie mieli okazji gdzieś wyjść. Porozmawiać. Ona tłumaczyła się brakiem czasu. A on rozumiał to. Może trochę mu to przeszkadzało... ale to nie była jaj wina. No, ale dzisiaj jest czwartek. Piękna pogoda na dworze. Koniec tygodnia zapowiadał się po prostu świetnie. I wtedy to. Małe pytanie. „Bo wiesz, chciałabym z dzisiaj się przejść z Karoliną i Eweliną”. Przecież to nic złego. Przecież ona nie powiedziała „mam cię już dość, idź sobie, wole je od ciebie, nie mam dla ciebie czasu”. Wcale tak nie powiedziała. Ale on to tak odebrał. Dlaczego? On sam tego nie wie. Tego samego dnia wieczorem spotkali się na GG. On nie miał ochoty na dłuższą rozmowę. Po prostu chciał się wyżyć i tak zrobił. I chyba wtedy wszystko zepsuł. Choć może to nie była jego wina... „A pamiętasz poniedziałek? Tak. O nim mogę powiedzieć najgorszy dzień w moim życiu. Wszystko się nagle skończyło. I ja chciałem wszystko skończyć. Skończyć z wszystkim. Ale nie zrobiłem tego. Nie, bo nie wiedziałem „dlaczego”. Powiedziałaś, że to koniec, ale dlaczego? Teraz już wiem...” Środa. Od razu po powrocie ze szkoły do domu jedyne, o czym myśli to pogadać z nią. Może przeprosić. Może poprosić i pogodzić się przed świętami. Bo jeśli nie teraz to już nigdy... Jest już na mieście. Gdzie by się spotkać? Nie wie. Co powiedzieć? Nie wie. Jakoś przypadkiem trafił do parku. Do tego parku, do którego nieraz przychodzili razem. Ona stawała na huśtawce. On obok Rozmawiali. Na różne tematy. Nie bardzo wiedział, co mówi. Zbyt był zapatrzony w te jej oczy. W nią całą. Niepotrzebnie wywołał u siebie te wspomnienia. Usiadł na ławce i ze swojej komórki zadzwonił po nią. Czekał. Czekał. Wydawało mu się, że całą wieczność. A wtedy... „Pamiętasz, co mi wtedy powiedziałaś? Tak po prostu...” ... nie kocham cię. I tyle. No w sumie rozumie. Nie. Nic nie rozumiem. Nic. Kompletnie. Moje życie znów traci sens. Ale muszę być twardy. Muszę... On musi zachować godność. I chociaż jego serce płacze to nie da tego po sobie poznać. Na kartkę padają dwie łzy. Jesteś mężczyzną -mówi sam do siebie. Nie powinieneś... „Dlaczego to piszę? A raczej po co? Nie chcę wywoływać u ciebie poczucia winy. Nie, nie o to mi chodzi. Wiedz tylko, że ja nie przestałem cię kochać. Chcę być przy tobie zawsze. Chce robić dla ciebie wszystko. Bo ty jesteś dla mnie wszystkim. Mam nadzieję, że kiedyś ty też to poczujesz...” urywa i zakleja kopertę. Wychodzi. Idzie prosto do niej. Puka do drzwi. Wyjdziesz? Ok. Już są na dole. Podaje jej kopertę. Ona otwiera, czyta. Naprawdę tak myślisz? Kocham cię! Bo widzisz. Ja zrozumiałam, że ja ciebie też. Znów trzymają się za ręce a potem... On budzi się. Przed nim na stole leży czysta kartka... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |