fiat 126p |
|||||||||
|
|||||||||
udział biorą: ona on (jej kolega, sekretny kochanek) mieszkaniec (jakiś) fiat 126p wszyscy pełnoletni z wyjątkiem fiata, który w przeliczeniu szedłby teraz do czwartej klasy podstawówki ponadto występują: chór roznegliżowanych młodzieńców didaskalia jedność czasu (trochę zachwiana, bo typowy dramat antyczny współgrał z naturą , o wschodzie słońca wszystko się zaczynało tj. zawiązywał się tragiczny wątek, w południe puchł by wieczorem zakończyć się tragicznym wyborem) jedność akcji (mniej więcej) jedność miejsca udziału nie bierze ( tutaj muszę jednak podkreślić, że ponieważ akcja rozpoczyna się i kończy w tym samym miejscu, można na upartego uznać to za swoistą klamrę miejsca) AKT I Chór roznegliżowanych młodzieńców Dzisiaj ona auto ma tralala. stary gruchot, niezły rzęch hę hę hę. pije olej wręcz go żre tralale. mocno dymi z rurki małej, ciągle mruga ‘picia nalej’. No a ona? ta kobieta nigdy autem nie jeździła więc się fiatem ucieszyła marna istota ta na na na. nigdy w aucie nie siedziała, ino pasażerowała ła ła ła. Scena 1 słońce w zenicie mieszkanie studenckie. pokój jego. tenże klika i klika w klawiaturę. wchodzi ona. ONA: mam prośbę ON: (klika) ONA: odbieram dziś auto z warsztatu... ON: (klika) ONA: z osiedla bajkowego ON: (klika) ONA: pojechałbyś ze mną? ON: może... ONA: zależy mi... ON: a dasz się karnąć? uśmiecha się i patrzy na nią. a patrzy tak, że ona wie że zaraz wylądują w łóżku ONA: jasne klucz zgrzyta w zamku. nie wylądują MIESZKANIEC: cześć ON: o której? ONA: osiemnasta Scena 2 zatłoczony autobus linii 68. ona i on przywarci do siebie cała powierzchnią dwudziestojednoletnich ciał. jest tłok. niby nie mają wyjścia. tak sobie razem udają, że muszą się przywierać. a niby nie chcą. ale muszą. ON: a ty masz w ogóle prawo jazdy? mówi jej prosto w twarz. a ona wdycha go mocno i wcale nie myśli o jakimś głupim papierku. nigdy nie jeździła autem. tylko na kursie. a zdała egzamin dlatego, że szlochała jak najęta i egzaminator poczuł się mocno nieswojo. ONA: fajnie pachniesz ON: masz prawo jazdy? ONA: mam. ale tak jakby nie mam. nie umiem jeździć. za cholerę tego nie łapię. tyle czynności na raz. sprzęgło gaz biegi hamulec. i tyle aut dookoła. przeszkadzają, nie można się ruszyć, trąbią... ona coraz szybciej łapie powietrze. głos jej się łamie. ONA: nie dam rady. nie umiem. na cholerę mi to auto? ja go nie chcę! teraz już płacze. klatka piersiowa skacze jej szybko i rytmicznie ON: (nie wie za bardzo co zrobić, co powiedzieć. znawcą kobiet nie jest, ale aut i owszem. co ta dziewczyna wygaduje? myśli sobie. w czym ma problem? aniu... mówi tylko i na wszelki wypadek mocno ja do siebie przyciska. a ona już szlocha, zalewa się łzami ON: (o ja pierniczę, myśli sobie) bo on bardzo rzadko przeklina. ONA: będziesz prowadził? ON: a jutro? pojutrze? przecież masz tym autem jeździć do pracy... ONA: (znów wielki kamień na sercu) no tak... ON: ty będziesz prowadziła powoli a ja będę czuwał ONA: (trochę uspokojona) dobra słońce zachodzi scena 3 niebo zasnuwają ciężkie chmury. zaczyna kapać. najpierw nieśmiało. po chwili grubymi strugami. ona i on już w samochodzie. piąta próba odpalenia silnika. ON: musisz dłużej przytrzymać tę wajhę... dla niewtajemniczonych: ówczesny fiat 126p nie był odpalany od kluczyka tylko od tajemniczego małego wihajstra ulokowanego gdzieś w okolicach hamulca ręcznego ONA: nie mogę. palce mnie już pieką ON: musisz jeśli chcesz jechać ona szarpie jak może, w końcu sukces ONA: wreszcie... ruszają powoli, skacząc od czasu do czasu żabkę ON: puszczaj wolniej sprzęgło. dwójka. już. ona próbuje wrzucić dwójkę. auto gaśnie. ONA: kurwa, czemu? ON: bo to czwórka ONA: boże, skąd ja mam to wiedzieć? ON: hamuj powoli, redukuj, skrzyżowanie... ONA: redukuj? ON: luz! hamulec! hamulec nie gaz!!! luz!!! zatrzymali się. rychło w porę. ona telepie jak osika. chór roznegliżowanych młodzieńców (wpycha się ze swoja kwestią) hej dziewczyno? gdzie się pchasz? czy ty w ogóle rozum masz? nie dla ciebie skrzyżowania, auta, drogi, wyprzedzania. bo dla ciebie wałek, ściera, fartuch i kolacja. a nie motoryzacja. ON: spokojnie, nie szalej ONA: (prawie płacze, nic nie mówi) deszcz leje coraz mocniej ONA: nic nie widzę ON: włącz światła. lepiej? ONA: nie sytuacja robi się coraz bardzie dramatyczna (to dramat w końcu). wjeżdzają na ul. niestachowską. trzy pasy. ON: zajmij lewy skrajny i jedź czterdziestką ONA: okey jadą chwilę. jest nawet dobrze. ON: będziemy skręcać w lewo. zmień pas. ona zmienia. głośne trąbienie. pisk opon. ON: wracaj!!! mało w niego nie wjechałaś!!! co robisz, dziewczyno??? czemu nie spojrzałaś w lusterko??? ONA: bo mi nie powiedziałeś... ON: (stara się opanować, ale za bardzo mu nie wychodzi. dostał niezłego stracha. widać gołym okiem, że chce przeżyć) nie możesz zmieniać pasa bez uprzedniego sprawdzenia, co się tam dzieje. ona patrzy zawzięcie w lusterko ONA: nic nie widzę. kompletnie nic... ON: to zmieniaj. ONA: to znaczy nie widzę, czy coś jedzie. to znaczy widzę, że jedzie ale za cholerę nie wiem po którym pasie. chyba musiałabym mieć tu, na jakimś monitorku, zdjęcie satelitarne, a przynajmniej lotnicze ukazujące moje bieżące położenie względem... ON: (przerywa zrezygnowany) boże, kobieto, ty jutro nigdzie sama nie jedź. zabijesz się natychmiast. jeszcze na drodze osiedlowej. ONA: (płacze znowu) patrz, boże, rondo. zapomniałam... ON: co zapomniałaś? ONA: (przez łzy) że tu jest to rondo... i jak się jedzie na rondzie... to było takie pogięte... ON: powoli zmień pas na prawy. nic nie jedzie. zmieniaj. przesiadamy się. pobocze. zmieniają się miejscami. ON: nie możesz jeździć autem. za bardzo szalejesz, machasz wszystkim. wariujesz. nic nie widzisz... ONA: wiem. co ja zrobię? co będzie jutro? ON: nie wiem to nie była jego sprawa więc miał luz scena 4 ona leży w łóżku. musi podjąć decyzję. następuje powolny tragiczny wybór ONA: (do siebie) jeśli pojadę autem zabiję się. albo co gorsza zabiję kogoś innego. niewinną matkę czwórki dzieci na przykład. nie. jadę autobusem. chór roznegliżowanych młodzieńców (ona zatyka uszy) co ta mała kombinuje? co tam radzi i planuje? jeździć się nie nauczyła. kurs zrobiła. papier dostała i co z tego miała? 126 fiat pe pod blokiem będzie kisił się, a ona, niedouczona lebiega, na przystanek niech se biega ONA: zamknijcie się obleśne golasy! chór pierzcha ona leży całą noc. podejmuje trudną decyzję w bólach życia scena 5 słońce wstaje ona też. drzwi się uchylają. chór próbuje wedrzeć się do środka ONA: (do niego) zamknij proszę drzwi! jesteś tam??!! ON: nie ma mnie ona wstaje. całą siłą napiera na drzwi. w końcu zamyka je, przekręca klucz. ON: i co? ONA: co i co? ON: jedziesz autem czy autobusem? ONA: w ogóle nie jadę (radość w głosie) robię sobie wolne. ON: acha... ona czuje, że on chce jeszcze o coś zapytać. uprzedza go jednak. ONA: tak? ON: co tak? ONA: możesz sobie wziąć auto i jechać na uczelnię ON: (zdziwiony) dzięki ONA: nie ma sprawy on wychodzi. ona zostaje. radosna. lekka. zaraz zadzwoni do szkoły i coś wymyśli. a jutro sobota, pojutrze niedziela... tyle czasu... czas przecież sam rozwiązuje trudne problemy. każdy głupi to wie. kątem oka zauważa chór. jakoś jednak weszli. ONA: a paszoł wy mi wszyscy ze swoimi prostackimi przyśpiewkami!! poszli z tymi rymami częstochowskimi!! wy muzykanci żałośni! dramatu antycznego się zachciało! wy... chór ucieka kurtyna opada |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |