DRUKUJ

 

Ostatnia mowa nekromanty

Publikacja:

 07-04-08

Autor:

 Massther
Dzieci nocy, diabły, wiedźmy, strzygi
Mroczne elfy, chimery, słudzy ciemności
Wy, co knujecie mroczne intrygi
Wydostańcie mnie z trumiennej nicości!
Wiarę straciłem, straciłem wszystko
Bóg mnie opuścił; ukarany za czary
Teraz śmierci ust jestem już blisko
Uciec od niej pomóżcie mi mary!
Chcę żyć wiecznie, za granicą życia
Chcę żyć w nocy, przed słońcem się ukrywać
Chcę znać uczucie osocza picia
Chcę zagadki nieśmiertelności odrywać
Pragnę jak lisze wiedze zdobywać
Jak wąpierz, który porzucił ziemskie życie
Być jak diabeł, tożsamość swą skrywać
I jak ghul, jedząc ludzi żyć w niebycie
Nie boję się stawić czoła pustce
I także swe serce rozedrzeć na strzępy
I tak martwym stanę się już wkrótce
Nie będą mnie drażnić życiowe występy
A właśnie życie sprawiło mi ból
Zadało cios poprzez piękne uczucie
Wiele razy brałem do ręki sznur
Lecz wahałem się, w sercu czułem kłucie
Coś mnie trzymało, umrzeć nie dało
Anioł, który zstąpił na ziemie z nieba
Piękne jego oczy, piękne ciało
Czułem, że potrzebuje go tak jak chleba
Nie pamiętam wcale jej imienia
Ale była bardzo młodziutką dziewicą
Chciała pozbyć się dziecka-brzemienia
Więc śmiało pożywiłem się jej macicą
Krzyczała bardzo, gdy szpik jej ssałem
Gdy mięso od kości starannie dzieliłem
Gdy nagie stopy do ust wkładałem
I dłonie zębami kunsztownie mieliłem
Gdy jej piersi czule dotykałem
W oczy zapłakane głęboko patrzyłem
Gdy językiem jej język macałem
Wtedy do mnie dotarło, że ją zraniłem
Co mnie pchnęło do tego strasznego
Czynu? Jaka moc omamiła umysł mój?
Może użyłem zmysłu chorego?
Lecz i tak potem wrzuciłem jej resztki w gnój
Wtedy na jej ochłapach wyrósł kwiat
Kwiat szlachetny i królewski, kwiat różany
Czy to był od bogów ukryty znak?
Który mówił bym przez świat był pogardzany?
Czy także miał przypomnieć mi imię
Najcudowniejszej istoty tu na świecie?
Wiem przecież to ja ponoszę winę
Lecz mimo to koszmary ciągle się drzecie
Nie dacie zasnąć, co? Co to wam da?
Prosiłem was tyle razy, lecz mimo to
Pająk pajęczynę szaleństwa tka
Nadal w moim sercu czai się zło!
Pogardzam światem , pogardzam ludźmi
Chcę wyzbyć się wszystkich uczuć z życia mego
Jak zwierz, co w zabijaniu się trudzi
Pozbędę się wszystkich cnót dla dobra Twego!
Wskrzeście ją! Wskrzeście nikczemne zmory!
Albo uczyńcie mnie jednym z hordy waszej
Także macie miłosne amory
Co są bliskie do miłości naszej
Dobrze o tym wiem, że ją skrzywdziłem
Lecz to z zazdrości mój umysł zżerającej
Wiem też, że bardzo źle uczyniłem
Lecz to z mej miłości do niej gorejącej
Zostałem nekromantą, wiedziałem
Iż moc tajemna i nikczemna się przyda
Bowiem anioła w mym śnie widziałem,
Którego zabiłem; ziemia go już skrywa
O martwe zwłoki, które chodzicie
O mgliste duchy co na wietrze pływacie
Stwory o świńskiej głowie; ujrzycie
Wkrótce światło co w sobie skrywacie
Albowiem nie ma stworów nikczemnych
Rodzicieli nocy pokrytych bliznami
Także brak mocy dziwnych, tajemnych
Okultystów z ,,lewymi rękami’’
Koniec był dla mnie gdy jej życie skończyło
Otaczać moje-kawał lodowca
Cudownych chwil z nią tak wiele było
Hełm próżności zabrał wszystkie do grobowca
Ani się zgodzicie istoty chytre,
Ćmy plugawe z moim spostrzeżeniem
Lecz teraz ostatnią łzę już wytrę
Idę już, idę spotkać się...z przeznaczeniem

Data:

 28.03.07

Podpis:

 Massther

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=32146

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl