DRUKUJ

 

Spór...

Publikacja:

 03-11-15

Autor:

 KeanuX
Jan:
Kto zacz to był? Powiedz babo!
Jak nie mówisz, będzie krwawo!
Nie dam sobie dmuchać w kaszę,
Tak jak koń koniowi w paszę!

Halina:
Jak nie mówię tak nie powiem,
Krzywda być to może bowiem,
A jak powiem to ja umrę,
Przygotujcie ludu trumnę!

Narrator:
Tak się przeto dwóch sprzeczało,
A na zewnątrz ciągle wrzało.
Tłumy ludu krzyk podniosły,
Myśląc, że to moment wzniosły.

Jan:
Ja nie mogę!

Halina:
Ty nie możesz?
Komu więc zacz prawdę powiesz?
Może skłamiesz? I zabijesz?
Niczym wąż się tutaj wijesz.
Złość twa ujścia znajść nie może,
I złorzeczysz – o mój Boże!
Tyś jest wróg mój, ten okrutny,
I co zwą go bałamutny.

Jan:
Prawisz kłamstwa wobec króla?
Mówić nie chcesz skąd i która?
Kto zacz to był? Powiedz babo!
Jak nie mówisz, będzie krwawo!

Narrator:
A złość ciągle się kłębiła,
Baba w serce się wciąż biła,
A ten, który kruszy skały,
Nie mógł nadal sięgnąć chwały,
Boć ta sprawa jak ukryta,
Chciała nie być wciąż odkryta.
A na zewnątrz znów zawrzało,
Pięć kamieni poleciało.
Gromy, złości wciąż leciały,
No bo prawdy dociec chciały.
Tak jak chciały tak nic z tego,
Bowiem król i jego ego,
Problem duży wciąż stwarzały,
I do prawdy dojść nie dały...

Straż:
Królu, królu! Tłum się wdziera!

Jan:
Jak to, co wy?! Co cholera?!

Straż:
Tłum jest w zamku,

Jan:
Tłum w mym zamku?!

Straż:
Tak, i ciągle nań napiera!

Jan:
A żołnierze? Gonić, zbierać!
I do walki pchać na fronty,
A jak trzeba - palić lonty,
I z armaty tak wystrzelać,
Aby nikt się nie chciał wdzierać!

Straż:
Nie da rady, tłum już tuż,
Już go widać – cóż za kurz!
I wzniecili zamęt straszny...
A cóż to? Śmiech rubaszny?
Komuż śmieszno w takiej chwili,
Czy nie z zewnątrz alarm bili?

Jan:
Miej litości, krzty, choć trochę!
Bo bunt zaraz stłumię prochem.
I jak wrzasnę i jak cisnę!
Tak nad zamkiem ty zawiśniesz...

Halina:
Ja zawisnę?
Ty weń ciśniesz?
...

Narrator:
Przerwał Frau Halinie mowę,
Jakiś motłoch siejąc grozę.
Tłum już w sali!
Król i straż się przeto bali,
A lud głośny wciąż w natarciu,
Jak ustawił szyk i w zwarciu -
Atak puścił w stronę Jana,
(Który niby król potężny) padł przed nimi na kolana...

Tak się kończy ta historia.
Czy nasuwa się teoria?
Żadna przecież nic nie prawi,
Każda w książkach uczniów bawi,
Swym przekazem strasznie trudnym
A niekiedy nawet złudnym.

Ale...
Jednak będzie jakiś morał,
Żaden nudny, kiepski chorał,
A porada dla motłochu,
Który drwi i nawet z prochu.
Aby zawsze bunt podnosił,
Nawet kiedy król nie prosił.
Kiedy źle się dzieje w mieście,
Jak wyżartym przez roba

Data:

 15 listopada 2003

Podpis:

 Izath

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=3051

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl