![]() |
|||||||||
TY |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Podczas nocy,we mgle. Idziesz TY, obok mnie. Idziesz i mnie nie widzisz. Idziesz, lecz się mnie brzydzisz. Pytam, po co więc idziesz? Stań, jak się mnie wstydzisz. Ja pójdę sama przed siebie, gdzieś, gdzie nie będzie już ciebie. Stanąłeś, więc nie chcesz iść. Ja więdnę jak zimą liść. Długa czeka mnie droga, marnować życia mi szkoda. Więc idę nie wiedząc, dokąd. Bo ciebie mam już aż potąd. Lecz TY nie opuszczasz mnie ani na chwilę, mówisz, że długo na kredyt już żyję. Prowadzisz mnie do piekieł bram, ja ślepo za TOBĄ gnam. Uwolnić od CIEBIE chciałabym się, lecz tu nikt nie usłyszy już mnie. Znikam powoli w ciemności umieram dla całej ludzkości. Nadzieja umiera wraz ze mną, policzki powoli me bledną, TY swoje diabelskie ślepia w me wątłe ciało wciąż wlepiasz. I tylko jedna myśl uspokaja mnie, że życie beze mnie nie uda CI się, że odejdziesz razem ze mną dziś w nocy, wiem to napewno. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |