![]() |
|||||||||
Monolog złodzieja |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Monolog złodzieja -Wszedłeś do domu .Trzasnąłeś drzwiami . Stanęłam przy tobie cicha jak trusia . W myślach sprawdziłam czy wszystko jest OK. . Obiad , dzisiejsza gazeta , coś słodkiego ... Chyba wszystko . Chociaż wiedziałam że możesz mnie zaskoczyć jakimś nowym wymogiem komfortu . Rzuciłeś teczkę w pogardliwy sposób a mnie przywitałeś suchym pocałunkiem. Bąknąłeś : -Obiad – i jak w tej bajce „ stoliczku nakryj się „ – stanęła przed tobą pieczarkowa z kluskami. -Nie lubię pieczarkowej – odkryłeś . Mimo to chwyciłeś niepewnie za łyżkę i zacząłeś pochliptywać powoli . To była mała chwila odpoczynku . - Drugie – powiedziałeś nieco głośniej niż zwykle i wiedziałam już że w zupie brakowało soli. Wyjęłam z piekarnika dużego kotleta schabowego , dodając małą porcje ziemniaków . - Soli !! – krzyknąłeś aż podskoczyłam . Poleciałam po sól . Na szczęście jeszcze była. Posoliłeś i zjadłeś. Kiedy kończyłeś pić kawę zadzwoniła twoja komórka . Nawet nie wiesz jak kochałam ten dźwięk! Kilka krótkich słów i wyszedłeś z pożegnalnym słowem „ klient „ . Dopiero gdy usłyszałam warkot twojej toyoty opadłam na srebrne krzesło . Dziwne bo wtedy dostrzegłam że na dworze świeci piękne majowe słońce . Wiatr kołysał zielonymi drzewami : w lewo , w prawo , w lewo , w prawo ...Spojrzałam na zegarek i szybko pobiegłam po kartkę , długopis znalazł się sam . Wtedy zaczęłam pisać wiersz... Tak , właśnie ten wiersz który wyrzuciłeś przychodząc zły , okrutnie zły , otworzyłeś małe okienko i jednym machnięciem pozbawiłeś mnie czegoś cenniejszego dla mnie niż moje marne życie. Otworzyłam usta , ale to co powiedziałam wyleciało razem z zapisaną kartką. Minął dzień z tobą , szary i jak zwykle nieudany. Nazajutrz rano wymknąłeś się tak , że nawet nie zauważyłam. Śniadanie zrobiłam wczoraj , więc nie miałeś po co mnie budzić . Dom został sam , opuszczony a w nim ja – zagubiona bardziej niż zwykle . Spojrzałam w lustro . Ubrałam czarną bluzkę , czarne spodnie , z górnej półki wyjęłam kominiarkę. I wiesz co?? Stałam się złodziejem. Przez okna, niepostrzeżenie , w cieniu , cicho wkradałam się żeby komuś zatruć życie . Może to była jakaś zemsta za ciebie , chociaż wcale tak naprawdę nie chciałam się mścić za nic nigdy nikomu . Nic nie ukradłam . Wróciłam późno , mieszkanie pełne było much - czarnych , lepkich i obrzydliwych . Wszystkie siadały na twoich niedojedzonych kanapkach . A ja nie zabrałam się za gotowanie obiadu . Poniosłam za to wielką karę – wyrzuciłeś mnie z tego mieszkania , które nazywałeś „domem „ - pełnego nienawiści do mnie. Ja poradziłam sobie , jakoś się dźwignęłam , wciąż jeszcze pamiętam gorzki smak jeszcze większego opuszczenia . Ale dzięki temu byłam wolna . Teraz mam męża - prawdziwego , kochającego – on też pisze wiersze . Nie lądują one nigdy na śmieciach, wszystkie skrzętnie chowamy . Mam córeczkę!! Jest śliczna , zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia , mój mąż też . Kiedy nie mieliśmy pieniędzy przypomniałam sobie o kominiarce i czarnych spodniach. Byłeś wtedy bogaty prawda ?? A ja mam dobrą pamięć . Dlatego tu jestem . Wyjmuj portfel. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |