![]() |
|||||||||
Nothing To Lose |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Jak każdego dnia szedł do szkoły. Sine, zachmurzone niebo idealnie pasowało do jego nastroju. Krople deszczu spadały z nieba wprost na jego czarną kurtkę. "Niczym Lucyfer, strącony z Nieba" pomyślał. Rozejrzał się wokoło. Szare mury szkoły nie wyglądały bardziej zachęcająco niż wczoraj. Od budynku dzieliło go tylko kilkadziesiąt metrów. Przeszedł wolno przez mokre boisko. Jego trampki były juz całkowicie przemoczone, więc nie zwracał uwagi na napotkane kałuże. Po prostu przez nie przechodził. W końcu wszedł po wysokich schodach do znienawidzonego miejsca. Wcale nie dlatego, że, jak każdy dzieciak, nie lubił się uczyć. Nie. Nienawidził go, ponieważ czuł się tu niewidzialny. A raczej jak kozioł ofiarny. Coś się stało? Zwalcie to na Aarona. Temu dziwakowi i tak nikt nie uwierzy, a my będziemy mieć frajdę. I zawsze to on obrywał. Z cichym westchnieniem podążył wąskim korytarzem. "Czy naprawdę jestem dziwakiem?" Owszem, nie kibicował żadnej drużynie. Nie kręciły go cheerlederki. Zawsze chodził ubrany na czarno, a na nogach nosił swoje ulubione trampki. Na głowie miał zawsze kaptur, a w ręku czarny brulion, z którym się nie rozstawał. Ale czy to już go czyniło dziwakiem? Co chwilę mijali go spóźnieni uczniowie. Wszyscy patrzyli na niego z nieukrywaną pogardą. Aaron nie zwracał na to uwagi. Zdążył się już przyzwyczaić. Sięgnął do kieszeni bluzy i podgłośnił muzykę lecącą z walkmana. Need more friends with wings All the angels I know Put concrete in my veins I’d always walk home alone So I became lifeless Just like my telephone Wciąż ze słuchawkami na uszach wszedł do klasy. Nauczyciel coś do niego mówił, lecz on nie zwracał na to uwagi. Podążył do ławki, stojącej w końcu sali. Rzucił plecak na ziemię i otworzył swój zeszyt. Od razu zaczął szkicować. Jego pasją była motoryzacja i wszystkie kartki pokryte były rysunkami silników, chłodnic czy przekrojów aut. Lecz tym razem długopis, zamiast po raz kolejny stworzyć wizję samochodu przyszłości, jakby bezwładnie wykreślił refren z piosenki, która leciała w słuchawkach: "There's nothing to lose when no one knows your name...". Aaron wpatrywał się w te słowa. Nawet, gdy zadzwonił dzwonek, wciąż tkwił na swym miejscu. W końcu podniósł się ze swego miejsca, zebrał rzeczy i wyszedł. Never played truth or dare I’d have to check my mirror To see if I’m still here My parents had no clue That I ate all my lunches Alone in the bathroom Kolejna zwrotka. Oczywiście, rodzice nie wiedzieli o jego... Wyobcowaniu. Byli pewni, że syn ma wielu przyjaciół. Nie wiedzieli, że wszystkie przerwy spędzał tak, jak teraz: wciśnięty między automat a napojami, a ścianą. Żeby nikt go nie zauważył. Żeby nikt nie dręczył. - No, no... Kogo my tu mamy? Ktoś zerwał mu słuchawki z uszu. Aaron spojrzał w górę. Stała nad nim cała szkolna śmietanka, z Chrisem Stevensem na czele. Otoczony był jak zwykle słodkimi panienkami i kumplami, z których jeden był głupszy od drugiego. Nie chcąc oberwać, chłopak nie odpowiedział. - Pytałem, łachudro! Myślisz, że jak się tu schowasz, to cię nie znajdę? Mylisz się. Z tymi słowami wyrwał Aaronowi jego bezcenny zeszyt. Ze śmiechem przewracał kartki. - Nasz mały dziwoląg lubi samochody! - Zapiszczała jedna z cheerlederek. Wszyscy się roześmiali. Tego było mu za wiele. Rzucił się do ucieczki. Nie przed nimi. Przed upokorzeniem. "Nigdy więcej" powiedział sobie w myślach. Biegł, nie rozglądając się na boki. There's nothing to lose. My notebook will explain. There's nothing to gain and I can't fight the pain. Zbiegł do piwnicy szkolnej. Stały tu maszyny, służące do zajęć technicznych. Między innymi stary Ford Escort. Aaron podbiegł do wózka z narzędziami i chwycił za rurę od odkurzacza. Przytknął ją do rury wydechowej wozu, po czym przeciągnął przez tylnie okno. Pokręcił pokrętłem. Rura sterczała sztywno. Następnie chłopiec wsiadł do samochodu i odpalił. Spaliny natychmiast dostawały się do środka. Zaczął się dusić. Przed oczami pojawiły się czarne plamki. "Nie będą mnie prześladować. Już nigdy!" Teacher said it’s just a phase When I grow up my children Will probably do the same Kids just love to tease Who knew it'd put me under ground At seventeen Powoli tracił przytomność. W jego uszach dźwięczał śmiech Chrisa i jego bandy. Nie tylko z dzisiejszego dnia. Był to śmiech z całego jego życia. Nic już nie widział. Oczy przesłoniła mu ciemność. Spaliny przestały podrażniać jego gardło. Już się nie dusił. Już nic nie czuł. W końcu był wolny... |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |