![]() |
|||||||||
Cel uświęca środki |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
Teatrzyk "SMUTNY KSIĘŻYC" ma zaszczyt przedstawić dramat w trzech aktach (bez podtekstów) pt.: "Cel uświęca środki" występują: Burmistrz Pstrokaty Dzieci Zielony Mieszkańcy miasteczka Akt I Scena przedstawia rynek niewielkiego miasteczka. Pośrodku ratusz. Na schodkach przed wejściem stoi kilka osób, w tym Burmistrz. Naradzają się szeptem. Z uliczki po lewej stronie sceny na rynek wchodzi młody człowiek, ubrany w pstrokaty strój, z dużą, nieforemną torbą przerzuconą przez plecy. Podchodzi do grupy stojącej przed ratuszem. Pstrokaty: Panie burmistrzu, melduję wykonanie zadania. Burmistrz: Co? Jakiego zadania? Pstrokaty: Wszak zleciłeś mi, panie, usunięcie z miasta szczurów. I oto proszę: szczurów już nie ma! Burmistrz: Ja ci zleciłem? Nic podobnego. Pstrokaty: Jak to nie? Mówiłeś przecież, że kto szczury wypędzi, na znaczną nagrodę sobie zasłuży. A jam się tego podjął i wykonał. Więc należy mi się teraz nagroda. Burmistrz: Po pierwsze, młodzieńcze, nie spisaliśmy żadnej umowy, po drugie, nie masz dowodu, że to ty szczury przepędziłeś. Niby jak? Pokaż swoje narzędzia szczurołapa. Pstrokaty: (wydobywa z torby fujarkę i pokazuje Burmistrzowi) Proszę bardzo. Burmistrz: (śmieje się szyderczo) I to niby tą fujarką... Ha ha ha! Dobry dowcip. Waliłeś nie ją po głowach? Ha ha ha! Masz tu dukata za to, żeś mnie w dobry humor wprawił i odejdź. Nie mam czasu dla takich naciągaczy, jak ty. Do śmiechu Burmistrza dołączają się stojący na schodach. Po chwili w okolicznych domach otwierają się okna, mieszkańcy też zaśmiewają się do rozpuku. Pstrokaty: Ach tak. Dobrze. Śmiejcie się. Zobaczymy, kto się będzie śmiał jutro. (chowa fujarkę do torby i odchodzi na prawo) Akt II Ten sam rynek, ale nocą. Pusto. Z prawej strony nadchodzi ostrożnie Pstrokaty, rozgląda się uważnie. Staje na środku rynku, wyjmuje fujarkę i zaczyna cichutko grać. Po chwili drzwi domów zaczynają się uchylać i na rynek schodzą się dzieci. Przychodzą ze wszystkich stron, otaczają Pstrokatego, zasłuchane w jego muzykę. Nie przestając grać, Pstrokaty rusza powoli w prawo; dzieci jak zahipnotyzowane podążają za nim. Scena obraca się; widzimy teraz polanę u stóp góry. W ścianie skalnej widać wejście do jaskini. Pstrokaty zatrzymuje się przed nim, siada na ziemi, wciąż grając. Dzieci siadają wokół niego. Wchodzi ubrany na zielono młodzieniec. Zielony: No, widzę, że się udało. To dobrze, bo moja wyspa jakoś ostatnio się wyludniła. Pstrokaty: (przestając grać) Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że tak łatwo pójdzie. Niemożliwe, żeby nie słyszeli, co stało się w Hameln. Zielony: Głupota ludzka jest bezgraniczna. Pstrokaty: Zabierzesz wszystkie? Zielony: Tylko chłopców. Pstrokaty: A co mam zrobić z dziewczynkami? Zielony: A co mnie to obchodzi? Umawialiśmy się tylko na chłopców. Pstrokaty: W sumie racja. Ale myślałem, że może jednak je weźmiesz. Nie jest ich dużo. Zielony: Wykluczone. U mnie mieszkają tylko zagubieni chłopcy. Pstrokaty: Weź je. Mogą się przydać. Mogą gotować, sprzątać, naprawiać ubrania... Zielony: (zastanawia się) A wiesz, że może masz rację? Dobra - biorę wszystkie. Zielony wyjmuje z kieszeni woreczek wypełniony jakimś migoczącym pyłem. Posypuje odrobiną każde dziecko. Zielony: No dzieciaki! Lecimy! Kierunek - Nibylandia!!! Zielony zgrabnie odbija się od ziemi i wzlatuje w górę, za nim podążają, jedno po drugim, dzieci. Pstrokaty chowa do torby fujarkę, i odchodzi. Akt III Świt. Znowu rynek w miasteczku. Cisza, bo mieszkańcy jeszcze śpią. Pieje kogut i miasteczko zaczyna budzić się do życia. Z kolejnych domów zaczynają dochodzić krzyki przerażenia i lamenty. Mieszkańcy wybiegają na ulice i kierują się do ratusza. Mieszkańcy miasteczka: (krzyczą zrozpaczeni i oburzeni) Gdzie Burmistrz? Gdzie nasze dzieci? Och, co za nieszczęście!!! To przez ciebie, sknero! Pstrokaty grajek zabrał nasze dzieci!!! Czemuś mu nie zapłacił, łajdaku??? Oddaj moje dziecko! Gdzie Burmistrz? O, moje biedne dzieci, co się z wami stało? Burmistrz wychodzi na schody ratusza. Mieszkańcy miasteczka: Gdzie nasze dzieci? Burmistrz: Ludzie, uspokójcie się... Mieszkańcy miasteczka: Nikczemniku! Skąpy łajdaku! To z twojej winy nasze dzieci zniknęły!!! Powinieneś wiedzieć, że to się tak skończy! Burmistrz: Posłuchajcie mnie... Mieszkańcy miasteczka: Czyżbyś nie wiedział, co stało się w Hameln! Czyś nie wiedział, że to samo spotka nas, jeśli nie wynagrodzimy szczurołapa? Burmistrz: Wiedziałem, co spotkało Hameln... I właśnie dlatego tak postąpiłem. Mieszkańcy miasteczka: (ryczą z wściekłości i wygrażają pięściami) Burmistrz: (przekrzykuje tłum) Ale zapewniam was, że uczyniłem tak dla naszego wspólnego dobra. Bardzo współczuję wszystkim, którzy stracili dziś w nocy swoje dzieci. Zresztą moje też zniknęło. Ale... Zrozumcie... Żadna ofiara nie jest zbyt duża, jeśli dzięki niej pozbyliśmy się bliźniaków. I od tej pory żyli długo i szczęśliwie. |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |