Polną drogą przez ogródek... czyli przygody krasno |
|||||||||
|
|||||||||
Teatrzyk "SMUTNY KSIĘŻYC" ma zaszczyt przedstawić spektakl dla małych i dużych pt.: "Polną drogą przez ogródek... czyli przygody krasnoludka" występują: Agent Krasnolud(ek) Rzecz dzieje się w biurze. Przy dużym, zawalonym papierami biurku siedzi Agent - mężczyzna średniego wzrostu, w średnim wieku, ubrany w bordowy surdut i żółtą kamizelkę. Ma bujne, rozczochrane włosy nieokreślonej barwy, rude wąsy i czarną brodę; na pokaźnych rozmiarów nosie okulary. Przegląda dokumenty, usiłuje je uporządkować. Dzwoni telefon. Agent: Agencja, słucham. ... Agent: Nie, niestety nie ma go jeszcze. ... Agent: Tak. Aha... no, nie wiem. Powtórzę mu. Zastanowimy się. Dziękuję. Do widzenia. Odkłada słuchawkę, spogląda na zegarek. W tym momencie do biura wchodzi zasapany osobnik wzrostu około metra, z długą białą brodą, w czerwonej czapeczce. Jednym słowem - Krasnolud(ek). Z westchnieniem ulgi pada na fotel stojący koło biurka. Agent: Znowu się spóźniłeś. Co rano się spóźniasz. Krasnolud(ek): Już nie daję rady. Tobie się wydaje, że sikanie do mleka to takie lekkie i łatwe zajęcie? To spróbuj do kartonu... Agent: Nie zrzędź znowu... Krasnolud(ek): To znajdź mi wreszcie lepszą pracę. W końcu to także w twoim interesie: ja zarobię, ty dostaniesz procent. Agent: No właśnie, dziś mam dla ciebie kilka propozycji... Krasolud(ek): (podskakuje na fotelu) Jakie, jakie? Agent: Poczekaj, gdzie ja to miałem... a, jest! O, na przykład to: Sierotka Marysia zatrudni krasnala. Tylko poważne oferty ze zdjęciem. Krasnolud(ek): O, nie, nie, nie! Żadnych sierotek. Zawsze się potem okazuje, że trzeba za nią wszystko robić, bo ona taka słaba, biedna i nieszczęśliwa... Agent: W takim razie może cię zainteresuje oferta Królewny Śnieżki? Krasnolud(ek): Praca w kopalni? Zwariowałeś? Agent: (wzdycha ciężko, nerwowo przerzuca papiery) Mam! Firma "Tolkien, Jackson i synowie" zatrudni krasnoludów w pełnym wymiarze godzin. Krasnolud(ek): No, wreszcie coś brzmi interesująco. Dużo płacą? Agent: Dużo. I do tego dają gwarancję zatrudnienia przez najbliższe pięć lat. Tyle, że wymagają wyłączności. Krasnolud(ek): Może być i wyłączność, jeśli dobrze płacą. Pokaż. Agent podaje ofertę Krasnolud(k)owi. Ten czyta w skupieniu. Po dłuższej chwili robi się czerwony ze złości, rzuca papier na biurko. Krasnolud(ek): Krzaty? Krzaty?? Krzaty??? Agent: (podaje mu szklankę wody) No już, uspokój się, nie chcesz, to nie, nikt cię nie zmusza. Ale jak będziesz tak wybrzydzał, to wiesz... Krasnolud(ek): (wypija wodę, oddycha głęboko kilka razy, uspokaja się powoli) Dobra, Kleks, masz coś jeszcze? Agent: Jeszcze dzwonił jakiś Pratchett, że potrzebuje krasnoludów znających się na złocie, ale trzeba mówić biegle po angielsku. Krasnolud(ek): W takim razie odpada. Cholera, wszyscy chcą tylko krasnali, krasnoludów, krasnoludków. A mnie się marzy zmiana emploi. Ech... Masz coś jeszcze? Agent: Nie. To znaczy jest jeszcze jedna propozycja, ale to chyba pomyłka albo żart. Krasnolud(ek): A co to konkretnie jest? Agent: Chcą, żebyś wystąpił w reklamie. Krasnolud(ek): Jakiej? Agent: "Pij mleko, będziesz wielki." |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |