![]() |
|||||||||
Real Story |
|||||||||
![]() |
|||||||||
|
|||||||||
FADE IN: WN. WIĘZIENIE, WEJŚCIE. RANEK DARIUSZ podchodzi do kraty, kiwa ręką na STRAŻNIKA siedzącego po jej drugiej stronie, na krześle. Strażnik podnosi się z krzesła, podchodzi do kraty, otwiera ją kluczem i rozwiera na oścież. STRAŻNIK Pan znowu do niego? To musi być strasznie długi wywiad. Pięć razy... DARIUSZ Sześć. Dariusz uśmiecha się do Strażnika, przechodzi prze kratę i znika za zakrętem korytarza. Strażnik zamyka za nim, wraca do krzesła, po czym spogląda w stronę, w którą poszedł Dariusz. STRAŻNIK Jakby coś było nie tak, proszę... DARIUSZ Zawołam. Bez obaw. Strażnik wzrusza ramionami, sięga po leżącą na ziemi gazetę, czyta ją. WN. WIĘZIENIE, CELA, RANEK. Dariusz i MAREK siedzą za stołem, naprzeciwko siebie. Marek ma na sobie stare, znoszone ubranie więzienne. Uśmiecha się wrednie. MAREK Znowu przyszedłeś... Marek wyciąga z kieszenie papierosa, szuka po kieszeniach zapalniczki, ale nie znajduje jej. Po chwili zrezygnowany kładzie papierosa na stole. MAREK Szuje. Nawet ognia ukradną. O ile się nie mylę, nie masz przy sobie zapalniczki? DARIUSZ Nie palę. MAREK Odchyla się na krześle. No tak, na co ja liczyłem – że niby wielki Darek Wilczbar, przyszły zdobywca Pulitzera ma... DARIUSZ Oszczędź. Dobrze wiesz, że nie robię tego dla nagród i sławy. Marek parska ironicznie. MAREK Hmn? To dlaczego, do cholery? Dla kasy, a może jest Ci mnie żal, co? Dariusz nie patrzy na Marka, wyciąga z kieszeni dyktafon, kładzie go na stole. DARIUSZ Starczy. No dobra, nie robię tego wyłącznie dla nagród. Pasuje? Marek uśmiecha się szeroko. DARUSZ No i, kto, jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć, że żadnego Pulitzera nie będzie, jeśli wielki Marek Siudy nie zacznie gadać. No więc, do rzeczy. Na czym ostatnio skończyliśmy? Dariusz włącza nagrywanie. Licznik na dyktafonie wskazuje 000. Marek poważnieje, siada prosto, jeszcze raz obszukuje kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki, ale znów bezskutecznie. MAREK Chyba na motelu. Na tym, jak zacząłem. A właściwie, jak się zaczęło. Dobrze pamiętam? DARIUSZ Taak. No więc, przejdźmy do rzeczy. PL. ULICA, POŁUDNIE Marek przebiega przez ulicę, za przejeżdżającym właśnie samochodem. Teraz jest ubrany w dżinsy i polową koszulkę. Wygląda na przygnębionego, zrezygnowanego. Idzie w kierunku wejścia do motelu i wchodzi do środka. WN. MOTEL, POKÓJ, POŁUDNIE Marek sięga po leżącą na biurku gazetę pornograficzną. MAREK To było na miesiąc po stracie pracy. Człowiekowi, którego ganiają kredyty różne rzeczy przychodzą do głowy. Marek zaczyna wertować pismo. MAREK Byłem w tarapatach, łapałem się wszystkiego, czego się dało. Obejrzałem jakiś kryminał, czy przeczytałem książkę, wykorzystałem pomysł. Marek otwiera gazetę na stronie z ogłoszeniami. Dariusz również znajduje się w pokoju. Wyrywa gazetę z rąk Marka, czyta. Zatrzymuje się na nietypowym ogłoszeniu. DARIUSZ Czyta „Zabiję. Dzwoń – 0-32-248-55...” Cholera, że też to wydrukowali... Marek zabiera Dariusozwi gazetę, odkłada ją na miejsce. MAREK Żeby na wydrukowaniu się skończyło... Oboje spoglądają na telefon wiszący na ścianie. Telefon DZWONI. PL. PLAC MIEJSKI, WIECZÓR Na placu nie panuje duży ruch. Marek, ubrany w krótki rękawek i spodenki powoli podchodzi do czekającego na niego ZLECENIODAWCĘ. Marek odwraca się jeszcze do opartego o ścianę budynku Dariusza. MAREK Miejsce publiczne, przyjść samemu, ubrany na sportowo. Wszystko zaplanował. DARIUSZ Na sportowo? MAREK Ukryj podsłuch w krótkich gatkach. Marek staje obok zleceniodawcy, rozgląda się dookoła. MAREK Ja w sprawie ogłoszenia. Zleceniodawca uśmiecha się szeroko, ściska dłoń Marka, po czym łapie go za ramię i prowadzi w ustronne miejsce. Zleceniodawca rozgląda się dookoła uważnie. Kiedy upewnia się, że wszystko gra, spogląda na Marka. Wręcza mu sporą kopertę. ZLECENIODAWCA Szeptem Tu jest wszystko, co potrzebne. Łącznie z zaliczką. Kup wszystko, co konieczne. Wystarczy. Dzień po sprawie na lotnisku w skrytce 27 będzie czekała całość. 40 tysięcy, wedle umowy. Klucz do skrytki w środku. A teraz żegnam. Zleceniodawca zaczyna się oddalać, ale Marek podbiega do Niego, łapie go za rękę, zatrzymuje. MAREK Zaraz, chwila, a co z... ZLECENIODWCA Do widzenia. Zleceniodawca wyrywa się Markowi, znika z placu. Dariusz podchodzi do Marka. DARIUSZ Odszedł? I tyle? Tak po prostu? MAREK Może nie uwierzysz, ale już nigdy więcej go nie widziałem. DARIUSZ A koperta? Co w niej było? Marek otwiera kopertę, wysypuje zawartość na dłoń. W środku są dwa zdjęcia Marty, klucz do skrytki, gruby plik banknotów 200zł, kilka zapisanych kartek, plan domu. MAREK Wystarczająco wiele. Dariusz spogląda przez ramię Marka na zawartość koperty, a potem na samego Marka WN. WIĘZIENIE, CELA, RANEK Dyktafon wskazuje 150. Dariusz pochyla się nad stołem w kierunku Marka. DARIUSZ Co było potem? WN. POKÓJ MARTY Marek strzela z pistoletu. Dariusz stoi za nim, kładzie mu rękę na ramieniu. DARIUSZ Nie, co było wcześniej... PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR Marek i Dariusz stoją na ulicy, rozglądają się nerwowo. DARIUSZ Jeszcze wcześniej. Zacznijmy może od tego, skąd wziąłeś broń. Choćby, że dla Ciebie rzeczą zupełnie normalną jest czterdziestka piątka w rękach byłego pracownika telekomunikacji. PL. ULICKA KATOWICKA, POŁUDNIE Marek próbuje wejść do sklepu zabawkowego, ale Dariusz powstrzymuje go ręką. DARIUSZ Chyba żartujesz. Marek spogląda na niego z ironicznym uśmiechem. MAREK Takie jest życie. WN. SKLEP ZABAWKOWY, POŁUDNIE KLIENTKA kiwa głową, kłania się lekko EKSPEDIENTCE, po czym odchodzi. W drzwiach mija się z Markiem. KLIENTKA Do widzenia. EKSPEDIENTKA Tak, do zobaczenia! Marek wodzi wzrokiem za klientką, aż ta wychodzi. Rozgląda isę po całym pomieszczeniu, w końcu podchodzi do Ekspedientki, kładzie na ladzie grubą kopertę. MAREK Przesyłka specjalna. Dariusz stoi pod ścianą. DARIUSZ Ty mówisz serio, do cholery? Ekspedientka pochyla się pod ladą. MAREK Okoliczny handlarz bronią. No powiedz, gdzie nie szukałbyś nielegalnych gnatów? Ekspedientka wyciąga spod lady małe pudełko na pistolet na kulki. Dariusz podchodzi do Niej, przygląda się uważnie pudełku. Marek odbiera je i wkłada do siatki. MAREK Patrząc na Dariusza Odpala jej działkę, a ona układa te prawdziwe w miejsce zabawkowych. Marek kłania się i wychodzi. Dariusz kiwa głową. DARIUSZ Świat oszalał. WN. POLANA, POŁUDNIE Marek strzela do ustawionych kilkanaście metrów dalej, na pieńku, trzech puszek. Pierwszy strzał chybia celu. Dariusz stoi oparty o pieniek. Uśmiecha się ironicznie, wpatrując się w Marka. DARIUSZ Heh. Teraz się nie dziwię, dlaczego musiałeś przyładować z pół metra. Marek wykrzywia brwi we wściekłym grymasie, strzela znowu. Tym razem trafia, puszka odlatuje do tyłu. Dariusz odsuwa się, przerażony. MAREK Nic nie rozumiesz, bracie... WN. WIĘZENIE, CELA, POŁUDNIE. Dyktafon pokazuje 278. Dariusz przeciera czoło szmatką. Marek stuka papierosem w stół. MAREK Dalej? DARIUSZ Mamy już broń i trening. A skąd wziąłeś informacje o tym handlarzu? MAREK Wygląda na zniecierpliwionego. Dalej? DARIUSZ Wzdycha ciężko. Tak, kontynuujmy. PL. ULICA, WIECZÓR MARTA idzie w kierunku sklepu z butami, zatrzymuje się na chwilę przed wystawą, ogląda chwilę, po czym wchodzi do środka. Marek odkłada lornetkę od oczu. Stoi obok przystanku tramwajowego, obserwuje uważnie każdy krok Marty. MAREK Marta Klems. Bogata kobieta z wypchanymi kieszeniami, wpływowymi kochankami i drogimi rozrywkami. Sam bym ją zabił. Dariusz wyłania się zza przystanku. DARIUSZ Przecież zabiłeś. MAREK Znaczy się, sam zleciłbym zabójstwo. Nie dziwię się jej mężowi... DARIUSZ Motywem była więc zdrada? MAREK Znów spogląda przez lornetkę. Powiedziałbym znudzenie. Ile bogacz może wytrzymać ze swoją kobietą, zwłaszcza, że ta jest straszną... Marta wychodzi ze sklepu i udaje się do baru. Marek odkłada lornetkę. MAREK Stałe rytuały. Nowa parka butów, koktajl w tym barze, a potem... DARUSZ Zakłada ręce na piersi. A potem? MAREK Autkiem do domciu i kulka w łeb. WN. MOTEL, POKÓJ, WIECZÓR Marek przegląda plan apartamentu Marty leżący na biurku – trzy pokoje, osobna łazienka i ubikacja, mała kuchnia. MAREK W czasie, kiedy on wyjeżdżał, ona wyprowadzała się z domu. Nie lubiła samotności, zwłaszcza w tak wielki domu, jeśli wiesz, co mam na myśli. Dariusz stoi obok, oparty o szafę. DARIUSZ Przebojowa kobieta. Marek wstaje i podchodzi do okna, opuszcza żaluzję. Dariusz spogląda na plan. DARIUSZ Drzwi antywłamaniowe. MAREK Nie było z tym problemu. Jej mąż zaplanował wszystko. WN. KLATKA SCHODOWA, WIECZÓR Marek odrywa przyklejony do futryny klucz, spogląda na stojącego przy drzwiach Dariusza. Ten kręci głową z niedowierzaniem. MAREK Banalne, no nie? WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR. Marek wchodzi do mieszkania, zamyka po cichu drzwi, na zamek. Z łazienki dobiegają ODGŁOSY KĄPIELI. Marek wyciąga broń, po czym przechodzi do kuchni. Po chwili wraca z Niej z krzesłem, siada na nim przed drzwiami z łazienki. Dariusz stoi przy drzwiach z sypialni. DARIUSZ I już, tak po prostu? Marek kiwa głową. MAREK Tak to miałem zrobić. On nawet wiedział, kiedy ona się kąpie. DARIUSZ A co miało być potem? Marek odwraca się do Dariusza z głupkowatym wyrazem twarzy. WN. POKÓJ MARTY, WIECZÓR Marek strzela. WN. WIĘZIENIE, CELA, POŁUDNIE Licznik wskazuje 632. Marek wciąż siedzi na krześle, Dariusz natomiast stoi przy ścianie, wpatrując się w nią. DARIUSZ Ale nie wszystko poszło, jak należało. Inaczej by Cię tutaj nie było. MAREK Dokładnie. DARIUSZ Tak więc – gdzie zaczęły się schody? Marek wyrzuca papierosa leżącego na stole za siebie. MAREK Niech Ci będzie. PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR Marek i Dariusz stoją przed hotelem. Dariusz rozgląda się dookoła. DARIUSZ Już t byliśmy. MAREK Ale to tutaj wszystko się zaczęło. Marek wchodzi do hotelu, a Dariusz zostaje na zewnątrz. Za rogiem stoi Zleceniodawca. Dariusz spogląda na niego, uśmiecha się, ale tamten go nie widzi. DARIUSZ Aha. Pan Rafał Klems we własnej osobie. Zleceniodawca wyciąga komórkę, wstukuje numer, dzwoni. ZLECENIODAWCA Po kilku sygnałach. Policja? Obawiam się, że ktoś planuje zamach na moją żonę. POLICJANT (O.S.)(FILTR) Sprawdzimy to. Pańska godność? ZLECENIODAWCA Rafał Klems. Chorzowska 17a, mieszkanie 4. Sądzę, że tam... POLICJANT (O.S.)(FILTR) Dobrze. Już jedziemy. Zleceniodawca kończy rozmowę, odkłada komórkę i odchodzi. Dariusz kręci głową. DARIUSZ Świat oszalał. WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR. Marek siedzi na krześle przed drzwiami z łazienki. Dźwięk prysznica URYWA się, słychać odgłosy wycierania się. Po chwili drzwi z łazienki otwierają się, z łazienki wychodzi Marta, przewiązana ręcznikiem. Marek mierzy do niej z broni. Marta zatrzymuje się w połowie w drzwiach. MAREK Machając pistoletem. Rączki. Marta podnosi obie ręce do góry, ale jednej z nich nie widać, trzyma ją jeszcze w łazience. Po chwili opuszcza ją i sięga po rewolwer ukryty pod ubraniem na pralce (pralka stoi przy drzwiach). Marek nie zauważa jej ruchów. Po chwili Marta wypada z bronią z łazienki i STRZELA do Marka, ale chybia. Marek, uchylając się, spada z krzesła, cofa się na czworakach, ukrywa się za zakrętem przedpokoju. Marta sprawdza ilość naboi w magazynku. Jest pełny. Ukrywa się w łazience. Marek wychyla się zza rogu, strzela. MARTA Czego tu szukasz, fiucie!? MAREK Wypierdalaj! Marek wychyla się zza rogu i strzela. Marta po cichu wychodzi z łazienki, sprawdza, czy drzwi wejściowe są zamknięte. Po chwili celuje w stronę miejsca, gdzie ukrywa się Marek i strzela. Po chwili znika w sypialni. Dariusz siedzi obok Marka. Wygląda na bardzo spokojnego. DARIUSZ Dlaczego nie strzelałeś? Marek wychyla się zza rogu, rozgląda się. MAREK Zaspałem. Marek wstaje z podłogi, przypada do ściany oddzielającą sypialnię od przedpokoju. Marta wychyla się, Marek strzela, ale chybia. Kula mija Martę o włos. Ta, wystraszona, impulsywnie cofa się do sypialni. Gubi broń. Dariusz klęczy przy zgubionej broni. DARIUSZ Aha. Marek wstaje i kieruje się do sypialni. Kiedy mija Dariusza, spogląda na Niego i uśmiecha się. MAREK Aha. Marek wchodzi do sypialni. WN. POKÓJ MARTY, WIECZÓR Marta klęczy przy szafie, przestraszona. Marek podchodzi do niej, powoli. Ta spogląda na niego, składa ręce w błagalnym geście. MARTA Nie! Mam pieniądze, zapłacę, bierz, co... Marek strzela. Dariusz kładzie mu rękę na ramieniu. DARIUSZ Teraz się spieprzyło, nie? Oboje spoglądają w kierunku drzwi do mieszkania. Z oddali słychać stłumione głosy dwóch Policjantów. POLICJANT 1 Cholera by to wzięła. Mężuś wzywający nad do zabójstwa żony. Bzdura. POLICJANT 2 Taa. Albo jest cholernie przebiegły i chce zgnoić na raz żonkę i killera, albo to zwykły pic. POLICJANT 1 Albo się tego ciula Kaczmarskiego naczytał. Oboje chichoczą. Dariusz i Marek spogląda na siebie. DARIUSZ Aha. Marek wychodzi z sypialni. WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR Marek stoi blisko drzwi, celuje w nie bronią. Słychać PUKANIE. POLICJANT 2 (O.S.) Otwierać, policja. Marek wciąż stoi, milczy. Policjanci pukają ponownie. POLICJANT 1 (O.S.) Otwierać, bo wyważymy drzwi! Marek odwraca się do stojącego za nim Dariusza. MAREK Idioci. Drzwi antywłamaniowe. Marek pochyla się do drzwi, otwiera zamek. INT. KLATKA SCHODOWA, PRZEDSIONEK, WIECZÓR Policjant 1 naciska klamkę i otwiera drzwi. Pada STRZAŁ. Policjant 1, martwy, odlatuje od drzwi na przeciwległą ścianę. Marek wybiega z mieszkania, uderza łokciem zaskoczonego Policjanta 2, zaczyna uciekać. INT. KLATKA SCHODOWA, SCHODY, WIECZÓR Marek zbiega po schodach. Na chwilę potem, powoli, trzymając się za nos, schodzi Policjant 2 PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR Marek wybiega z hotelu, biegnie w stronę lasu. Mija stojącego przy ścianie hotelu Dariusza. WN. KLATKA SCHODOWA, PARTER, WIECZÓR Policjant 2, już szybciej, dopada do drzwi wyjściowych, otwiera je z trudem, biegnie za Markiem. PL. ULICA, WIECZÓR Polijant 2 goni Marka po ulicy. STRZELA, ale chybia. Marek odwraca się w biegu, STRZELA. Trafia Policjanta 2 w nogę. Tamten pada na ziemię, jęczy. Marek zatrzymuje się na chwilę, spogląda to na Policjanta, to przed siebie, po chwili celuję w niego i STRZELA. Policjant 2 przestaje jęczeć, wygląda na martwego. PL. GŁÓWNA ULICA, WIECZÓR Marek wypada z lasu. Wzdycha, i próbuje schować broń. Obok niego stoi Dariusz. DARIUSZ Prawie Ci się udało, nie? PL. ULICA, WIECZÓR Marek znika w lesie. Policjant 2 resztką sił sięga po krótkofalówkę. POLICJANT 2 Wsparcie na Chorzowską. Zabójca... Policjant 2 umiera. PL. GŁÓWNA ULICA, WIECZÓR Marek stoi osłupiały na głównej ulicy. Wciąż trzyma broń na wierzchu. Słychać POLICYJNĄ SYRENĘ, na twarzy Marka odbija się jej światło. Marek niemrawo unosi ręce do góry, wyrzuca broń na ziemię. FADE OUT FADE IN WN. WIĘZIENIE, POŁUDNIE Licznik wskazuje 915. Dariusz siedzi na stole, trzyma w dłoni dyktafon. Marek spogląda na niego. Uśmiecha się. MAREK Zachowałem się jak amator, nie? DARIUSZ Jesteś amatorem. MAREK Ale znanym, do jasnej cholery! Dariusz wyłącza dyktafon, wkłada go do kieszeni. DARIUSZ To już koniec opowiastki, no nie? MAREK Dziesięć dni później zjawiłeś się Ty. Dariusz wstaje, kieruje się w stronę wyjścia. DARIUSZ No, to już koniec naszej przygody. MAREK Zaczekaj! Dariusz staje. MAREK Pamiętasz naszą umowę? Kiedy przyszedłeś tu ten pierwszy raz... WN. CELA, WIECZÓR Dariusz i Marek siedzą przy tym samym stole, ale Dariusz jest inaczej ubrany. Marek bawi się zapalniczką. MAREK A skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą? Jeszcze nie zdążyli mnie skazać na śmierć, więc po co takiemu dziennikarzynie wywiad ze mną, co? Dariusz uśmiecha się. DARIUSZ Powiem, jak Ci, jak Cię już skażą, dobra? WN. WIĘZIENIE, CELA, POŁUDNIE Dariusz odwraca się. DARIUSZ Taa... Pamiętam. Marek stuka palcem w stół. MAREK Więc? Dariusz sięga do twojej teczki, wyciąga z niej dwie gazety, rzuca je na stół i rusza do wyjścia. Marek sięga po pisma, czyta nagłówki na okładce. MAREK „Atak terrorystyczny”? „Kolejne ofiary seryjnego mordercy”? Co to, do cholery, jest? DARUSZ Szmatławce. Chciałem sprawdzić, który był bliżej. MAREK I? DARIUSZ Nieważne. Dariusz stuka w drzwi. Słychać po kroki drugiej stronie, po chwili dźwięk przekręcania zamka. Drzwi otwierają się. Dariusz chce wyjść. MAREK Wilczbar! Dariusz staje w drzwiach, odwraca się. MAREK Jeszcze się spotkamy. DARIUSZ Kręci głową Wątpię. Marek uśmiecha się. Dariusz wychodzi. WN. MIESZKANIE DARIUSZA, SALON, WIECZÓR Dariusz ogląda film w telewizji. Trzyma w ustach papierosa. W pewnym momencie program urywa się, i włączają się wiadomości. Na ekranie widać prezentera czytającego właśnie z kartki. PREZENTER Wiadomość specjalna: Schwytany przed dwoma miesiącami Marek S., skazany na śmierć za morderstwo na dwóch policjantach, zbiegł wczorajszej nocy z więzienia... Z ust Dariusz wypada papieros. Wyłącza telewizor. Wciąż wpatruje się w zgaszony ekran. Wygląda na przestraszonego. DZWONI telefon. Ale Dariusz wciąż siedzi. FADE OUT KONIEC |
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
|
|||||||||
Powyższy tekst został
opublikowany w serwisie opowiadania.pl. |