DRUKUJ

 

Real Story

Publikacja:

 05-06-23

Autor:

 Qbista

FADE IN:
WN. WIĘZIENIE, WEJŚCIE. RANEK
DARIUSZ podchodzi do kraty, kiwa ręką na STRAŻNIKA siedzącego po jej drugiej stronie, na krześle.
Strażnik podnosi się z krzesła, podchodzi do kraty, otwiera ją kluczem i rozwiera na oścież.
STRAŻNIK
Pan znowu do niego? To musi być strasznie długi wywiad. Pięć razy...
DARIUSZ
Sześć.
Dariusz uśmiecha się do Strażnika, przechodzi prze kratę i znika za zakrętem korytarza. Strażnik zamyka za nim, wraca do krzesła, po czym spogląda w stronę, w którą poszedł Dariusz.
STRAŻNIK
Jakby coś było nie tak, proszę...
DARIUSZ
Zawołam. Bez obaw.
Strażnik wzrusza ramionami, sięga po leżącą na ziemi gazetę, czyta ją.
WN. WIĘZIENIE, CELA, RANEK.
Dariusz i MAREK siedzą za stołem, naprzeciwko siebie.
Marek ma na sobie stare, znoszone ubranie więzienne. Uśmiecha się wrednie.
MAREK
Znowu przyszedłeś...
Marek wyciąga z kieszenie papierosa, szuka po kieszeniach zapalniczki, ale nie znajduje jej. Po chwili zrezygnowany kładzie papierosa na stole.
MAREK
Szuje. Nawet ognia ukradną. O ile się nie mylę, nie masz przy sobie zapalniczki?
DARIUSZ
Nie palę.
MAREK
Odchyla się na krześle.
No tak, na co ja liczyłem – że niby wielki Darek Wilczbar, przyszły zdobywca Pulitzera ma...
DARIUSZ
Oszczędź. Dobrze wiesz, że nie robię tego dla nagród i sławy.
Marek parska ironicznie.
MAREK
Hmn? To dlaczego, do cholery? Dla kasy, a może jest Ci mnie żal, co?
Dariusz nie patrzy na Marka, wyciąga z kieszeni dyktafon, kładzie go na stole.
DARIUSZ
Starczy. No dobra, nie robię tego wyłącznie dla nagród. Pasuje?
Marek uśmiecha się szeroko.
DARUSZ
No i, kto, jak kto, ale Ty powinieneś wiedzieć, że żadnego Pulitzera nie będzie, jeśli wielki Marek Siudy nie zacznie gadać. No więc, do rzeczy. Na czym ostatnio skończyliśmy?
Dariusz włącza nagrywanie. Licznik na dyktafonie wskazuje 000.
Marek poważnieje, siada prosto, jeszcze raz obszukuje kieszenie w poszukiwaniu zapalniczki, ale znów bezskutecznie.
MAREK
Chyba na motelu. Na tym, jak zacząłem. A właściwie, jak się zaczęło. Dobrze pamiętam?
DARIUSZ
Taak. No więc, przejdźmy do rzeczy.
PL. ULICA, POŁUDNIE
Marek przebiega przez ulicę, za przejeżdżającym właśnie samochodem.
Teraz jest ubrany w dżinsy i polową koszulkę. Wygląda na przygnębionego, zrezygnowanego.
Idzie w kierunku wejścia do motelu i wchodzi do środka.
WN. MOTEL, POKÓJ, POŁUDNIE
Marek sięga po leżącą na biurku gazetę pornograficzną.
MAREK
To było na miesiąc po stracie pracy. Człowiekowi, którego ganiają kredyty różne rzeczy przychodzą do głowy.
Marek zaczyna wertować pismo.
MAREK
Byłem w tarapatach, łapałem się wszystkiego, czego się dało. Obejrzałem jakiś kryminał, czy przeczytałem książkę, wykorzystałem pomysł.
Marek otwiera gazetę na stronie z ogłoszeniami.
Dariusz również znajduje się w pokoju. Wyrywa gazetę z rąk Marka, czyta. Zatrzymuje się na nietypowym ogłoszeniu.
DARIUSZ
Czyta
„Zabiję. Dzwoń – 0-32-248-55...” Cholera, że też to wydrukowali...
Marek zabiera Dariusozwi gazetę, odkłada ją na miejsce.
MAREK
Żeby na wydrukowaniu się skończyło...
Oboje spoglądają na telefon wiszący na ścianie.
Telefon DZWONI.
PL. PLAC MIEJSKI, WIECZÓR
Na placu nie panuje duży ruch.
Marek, ubrany w krótki rękawek i spodenki powoli podchodzi do czekającego na niego ZLECENIODAWCĘ.
Marek odwraca się jeszcze do opartego o ścianę budynku Dariusza.
MAREK
Miejsce publiczne, przyjść samemu, ubrany na sportowo. Wszystko zaplanował.
DARIUSZ
Na sportowo?
MAREK
Ukryj podsłuch w krótkich gatkach.
Marek staje obok zleceniodawcy, rozgląda się dookoła.
MAREK
Ja w sprawie ogłoszenia.
Zleceniodawca uśmiecha się szeroko, ściska dłoń Marka, po czym łapie go za ramię i prowadzi w ustronne miejsce.
Zleceniodawca rozgląda się dookoła uważnie. Kiedy upewnia się, że wszystko gra, spogląda na Marka. Wręcza mu sporą kopertę.
ZLECENIODAWCA
Szeptem
Tu jest wszystko, co potrzebne. Łącznie z zaliczką. Kup wszystko, co konieczne. Wystarczy. Dzień po sprawie na lotnisku w skrytce 27 będzie czekała całość. 40 tysięcy, wedle umowy. Klucz do skrytki w środku. A teraz żegnam.
Zleceniodawca zaczyna się oddalać, ale Marek podbiega do Niego, łapie go za rękę, zatrzymuje.
MAREK
Zaraz, chwila, a co z...
ZLECENIODWCA
Do widzenia.
Zleceniodawca wyrywa się Markowi, znika z placu.
Dariusz podchodzi do Marka.
DARIUSZ
Odszedł? I tyle? Tak po prostu?
MAREK
Może nie uwierzysz, ale już nigdy więcej go nie widziałem.
DARIUSZ
A koperta? Co w niej było?
Marek otwiera kopertę, wysypuje zawartość na dłoń. W środku są dwa zdjęcia Marty, klucz do skrytki, gruby plik banknotów 200zł, kilka zapisanych kartek, plan domu.
MAREK
Wystarczająco wiele.
Dariusz spogląda przez ramię Marka na zawartość koperty, a potem na samego Marka
WN. WIĘZIENIE, CELA, RANEK
Dyktafon wskazuje 150. Dariusz pochyla się nad stołem w kierunku Marka.
DARIUSZ
Co było potem?
WN. POKÓJ MARTY
Marek strzela z pistoletu.
Dariusz stoi za nim, kładzie mu rękę na ramieniu.
DARIUSZ
Nie, co było wcześniej...
PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR
Marek i Dariusz stoją na ulicy, rozglądają się nerwowo.
DARIUSZ
Jeszcze wcześniej. Zacznijmy może od tego, skąd wziąłeś broń. Choćby, że dla Ciebie rzeczą zupełnie normalną jest czterdziestka piątka w rękach byłego pracownika telekomunikacji.
PL. ULICKA KATOWICKA, POŁUDNIE
Marek próbuje wejść do sklepu zabawkowego, ale Dariusz powstrzymuje go ręką.
DARIUSZ
Chyba żartujesz.
Marek spogląda na niego z ironicznym uśmiechem.
MAREK
Takie jest życie.
WN. SKLEP ZABAWKOWY, POŁUDNIE
KLIENTKA kiwa głową, kłania się lekko EKSPEDIENTCE, po czym odchodzi.
W drzwiach mija się z Markiem.
KLIENTKA
Do widzenia.
EKSPEDIENTKA
Tak, do zobaczenia!
Marek wodzi wzrokiem za klientką, aż ta wychodzi. Rozgląda isę po całym pomieszczeniu, w końcu podchodzi do Ekspedientki, kładzie na ladzie grubą kopertę.
MAREK
Przesyłka specjalna.
Dariusz stoi pod ścianą.
DARIUSZ
Ty mówisz serio, do cholery?
Ekspedientka pochyla się pod ladą.
MAREK
Okoliczny handlarz bronią. No powiedz, gdzie nie szukałbyś nielegalnych gnatów?
Ekspedientka wyciąga spod lady małe pudełko na pistolet na kulki.
Dariusz podchodzi do Niej, przygląda się uważnie pudełku. Marek odbiera je i wkłada do siatki.
MAREK
Patrząc na Dariusza
Odpala jej działkę, a ona układa te prawdziwe w miejsce zabawkowych.
Marek kłania się i wychodzi.
Dariusz kiwa głową.
DARIUSZ
Świat oszalał.
WN. POLANA, POŁUDNIE
Marek strzela do ustawionych kilkanaście metrów dalej, na pieńku, trzech puszek.
Pierwszy strzał chybia celu.
Dariusz stoi oparty o pieniek. Uśmiecha się ironicznie, wpatrując się w Marka.
DARIUSZ
Heh. Teraz się nie dziwię, dlaczego musiałeś przyładować z pół metra.
Marek wykrzywia brwi we wściekłym grymasie, strzela znowu.
Tym razem trafia, puszka odlatuje do tyłu.
Dariusz odsuwa się, przerażony.
MAREK
Nic nie rozumiesz, bracie...
WN. WIĘZENIE, CELA, POŁUDNIE.
Dyktafon pokazuje 278.
Dariusz przeciera czoło szmatką.
Marek stuka papierosem w stół.
MAREK
Dalej?
DARIUSZ
Mamy już broń i trening. A skąd wziąłeś informacje o tym handlarzu?
MAREK
Wygląda na zniecierpliwionego.
Dalej?
DARIUSZ
Wzdycha ciężko.
Tak, kontynuujmy.
PL. ULICA, WIECZÓR
MARTA idzie w kierunku sklepu z butami, zatrzymuje się na chwilę przed wystawą, ogląda chwilę, po czym wchodzi do środka.
Marek odkłada lornetkę od oczu. Stoi obok przystanku tramwajowego, obserwuje uważnie każdy krok Marty.
MAREK
Marta Klems. Bogata kobieta z wypchanymi kieszeniami, wpływowymi kochankami i drogimi rozrywkami. Sam bym ją zabił.
Dariusz wyłania się zza przystanku.
DARIUSZ
Przecież zabiłeś.
MAREK
Znaczy się, sam zleciłbym zabójstwo. Nie dziwię się jej mężowi...
DARIUSZ
Motywem była więc zdrada?
MAREK
Znów spogląda przez lornetkę.
Powiedziałbym znudzenie. Ile bogacz może wytrzymać ze swoją kobietą, zwłaszcza, że ta jest straszną...
Marta wychodzi ze sklepu i udaje się do baru.
Marek odkłada lornetkę.
MAREK
Stałe rytuały. Nowa parka butów, koktajl w tym barze, a potem...
DARUSZ
Zakłada ręce na piersi.
A potem?
MAREK
Autkiem do domciu i kulka w łeb.
WN. MOTEL, POKÓJ, WIECZÓR
Marek przegląda plan apartamentu Marty leżący na biurku – trzy pokoje, osobna łazienka i ubikacja, mała kuchnia.
MAREK
W czasie, kiedy on wyjeżdżał, ona wyprowadzała się z domu. Nie lubiła samotności, zwłaszcza w tak wielki domu, jeśli wiesz, co mam na myśli.
Dariusz stoi obok, oparty o szafę.
DARIUSZ
Przebojowa kobieta.
Marek wstaje i podchodzi do okna, opuszcza żaluzję.
Dariusz spogląda na plan.
DARIUSZ
Drzwi antywłamaniowe.
MAREK
Nie było z tym problemu. Jej mąż zaplanował wszystko.
WN. KLATKA SCHODOWA, WIECZÓR
Marek odrywa przyklejony do futryny klucz, spogląda na stojącego przy drzwiach Dariusza. Ten kręci głową z niedowierzaniem.
MAREK
Banalne, no nie?
WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR.
Marek wchodzi do mieszkania, zamyka po cichu drzwi, na zamek.
Z łazienki dobiegają ODGŁOSY KĄPIELI.
Marek wyciąga broń, po czym przechodzi do kuchni.
Po chwili wraca z Niej z krzesłem, siada na nim przed drzwiami z łazienki.
Dariusz stoi przy drzwiach z sypialni.
DARIUSZ
I już, tak po prostu?
Marek kiwa głową.
MAREK
Tak to miałem zrobić. On nawet wiedział, kiedy ona się kąpie.
DARIUSZ
A co miało być potem?
Marek odwraca się do Dariusza z głupkowatym wyrazem twarzy.
WN. POKÓJ MARTY, WIECZÓR
Marek strzela.
WN. WIĘZIENIE, CELA, POŁUDNIE
Licznik wskazuje 632.
Marek wciąż siedzi na krześle, Dariusz natomiast stoi przy ścianie, wpatrując się w nią.
DARIUSZ
Ale nie wszystko poszło, jak należało. Inaczej by Cię tutaj nie było.
MAREK
Dokładnie.
DARIUSZ
Tak więc – gdzie zaczęły się schody?
Marek wyrzuca papierosa leżącego na stole za siebie.
MAREK
Niech Ci będzie.
PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR
Marek i Dariusz stoją przed hotelem. Dariusz rozgląda się dookoła.
DARIUSZ
Już t byliśmy.
MAREK
Ale to tutaj wszystko się zaczęło.
Marek wchodzi do hotelu, a Dariusz zostaje na zewnątrz.
Za rogiem stoi Zleceniodawca. Dariusz spogląda na niego, uśmiecha się, ale tamten go nie widzi.
DARIUSZ
Aha. Pan Rafał Klems we własnej osobie.
Zleceniodawca wyciąga komórkę, wstukuje numer, dzwoni.
ZLECENIODAWCA
Po kilku sygnałach.
Policja? Obawiam się, że ktoś planuje zamach na moją żonę.
POLICJANT (O.S.)(FILTR)
Sprawdzimy to. Pańska godność?
ZLECENIODAWCA
Rafał Klems. Chorzowska 17a, mieszkanie 4. Sądzę, że tam...
POLICJANT (O.S.)(FILTR)
Dobrze. Już jedziemy.
Zleceniodawca kończy rozmowę, odkłada komórkę i odchodzi.
Dariusz kręci głową.
DARIUSZ
Świat oszalał.
WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR.
Marek siedzi na krześle przed drzwiami z łazienki.
Dźwięk prysznica URYWA się, słychać odgłosy wycierania się.
Po chwili drzwi z łazienki otwierają się, z łazienki wychodzi Marta, przewiązana ręcznikiem.
Marek mierzy do niej z broni. Marta zatrzymuje się w połowie w drzwiach.
MAREK
Machając pistoletem.
Rączki.
Marta podnosi obie ręce do góry, ale jednej z nich nie widać, trzyma ją jeszcze w łazience. Po chwili opuszcza ją i sięga po rewolwer ukryty pod ubraniem na pralce (pralka stoi przy drzwiach).
Marek nie zauważa jej ruchów.
Po chwili Marta wypada z bronią z łazienki i STRZELA do Marka, ale chybia.
Marek, uchylając się, spada z krzesła, cofa się na czworakach, ukrywa się za zakrętem przedpokoju.
Marta sprawdza ilość naboi w magazynku. Jest pełny. Ukrywa się w łazience.
Marek wychyla się zza rogu, strzela.
MARTA
Czego tu szukasz, fiucie!?
MAREK
Wypierdalaj!
Marek wychyla się zza rogu i strzela.
Marta po cichu wychodzi z łazienki, sprawdza, czy drzwi wejściowe są zamknięte.
Po chwili celuje w stronę miejsca, gdzie ukrywa się Marek i strzela. Po chwili znika w sypialni.
Dariusz siedzi obok Marka. Wygląda na bardzo spokojnego.
DARIUSZ
Dlaczego nie strzelałeś?
Marek wychyla się zza rogu, rozgląda się.
MAREK
Zaspałem.
Marek wstaje z podłogi, przypada do ściany oddzielającą sypialnię od przedpokoju.
Marta wychyla się, Marek strzela, ale chybia. Kula mija Martę o włos. Ta, wystraszona, impulsywnie cofa się do sypialni. Gubi broń.
Dariusz klęczy przy zgubionej broni.
DARIUSZ
Aha.
Marek wstaje i kieruje się do sypialni.
Kiedy mija Dariusza, spogląda na Niego i uśmiecha się.
MAREK
Aha.
Marek wchodzi do sypialni.
WN. POKÓJ MARTY, WIECZÓR
Marta klęczy przy szafie, przestraszona. Marek podchodzi do niej, powoli. Ta spogląda na niego, składa ręce w błagalnym geście.
MARTA
Nie! Mam pieniądze, zapłacę, bierz, co...
Marek strzela.
Dariusz kładzie mu rękę na ramieniu.
DARIUSZ
Teraz się spieprzyło, nie?
Oboje spoglądają w kierunku drzwi do mieszkania.
Z oddali słychać stłumione głosy dwóch Policjantów.
POLICJANT 1
Cholera by to wzięła. Mężuś wzywający nad do zabójstwa żony. Bzdura.
POLICJANT 2
Taa. Albo jest cholernie przebiegły i chce zgnoić na raz żonkę i killera, albo to zwykły pic.
POLICJANT 1
Albo się tego ciula Kaczmarskiego naczytał.
Oboje chichoczą.
Dariusz i Marek spogląda na siebie.
DARIUSZ
Aha.
Marek wychodzi z sypialni.
WN. MIESZKANIE MARTY, PRZEDPOKÓJ, WIECZÓR
Marek stoi blisko drzwi, celuje w nie bronią.
Słychać PUKANIE.
POLICJANT 2 (O.S.)
Otwierać, policja.
Marek wciąż stoi, milczy.
Policjanci pukają ponownie.
POLICJANT 1 (O.S.)
Otwierać, bo wyważymy drzwi!
Marek odwraca się do stojącego za nim Dariusza.
MAREK
Idioci. Drzwi antywłamaniowe.
Marek pochyla się do drzwi, otwiera zamek.
INT. KLATKA SCHODOWA, PRZEDSIONEK, WIECZÓR
Policjant 1 naciska klamkę i otwiera drzwi.
Pada STRZAŁ.
Policjant 1, martwy, odlatuje od drzwi na przeciwległą ścianę.
Marek wybiega z mieszkania, uderza łokciem zaskoczonego Policjanta 2, zaczyna uciekać.
INT. KLATKA SCHODOWA, SCHODY, WIECZÓR
Marek zbiega po schodach.
Na chwilę potem, powoli, trzymając się za nos, schodzi Policjant 2
PL. PRZED HOTELEM, WIECZÓR
Marek wybiega z hotelu, biegnie w stronę lasu.
Mija stojącego przy ścianie hotelu Dariusza.
WN. KLATKA SCHODOWA, PARTER, WIECZÓR
Policjant 2, już szybciej, dopada do drzwi wyjściowych, otwiera je z trudem, biegnie za Markiem.
PL. ULICA, WIECZÓR
Polijant 2 goni Marka po ulicy. STRZELA, ale chybia.
Marek odwraca się w biegu, STRZELA.
Trafia Policjanta 2 w nogę.
Tamten pada na ziemię, jęczy.
Marek zatrzymuje się na chwilę, spogląda to na Policjanta, to przed siebie, po chwili celuję w niego i STRZELA.
Policjant 2 przestaje jęczeć, wygląda na martwego.
PL. GŁÓWNA ULICA, WIECZÓR
Marek wypada z lasu. Wzdycha, i próbuje schować broń.
Obok niego stoi Dariusz.
DARIUSZ
Prawie Ci się udało, nie?
PL. ULICA, WIECZÓR
Marek znika w lesie.
Policjant 2 resztką sił sięga po krótkofalówkę.
POLICJANT 2
Wsparcie na Chorzowską. Zabójca...
Policjant 2 umiera.
PL. GŁÓWNA ULICA, WIECZÓR
Marek stoi osłupiały na głównej ulicy. Wciąż trzyma broń na wierzchu.
Słychać POLICYJNĄ SYRENĘ, na twarzy Marka odbija się jej światło.
Marek niemrawo unosi ręce do góry, wyrzuca broń na ziemię.

FADE OUT

FADE IN
WN. WIĘZIENIE, POŁUDNIE
Licznik wskazuje 915.
Dariusz siedzi na stole, trzyma w dłoni dyktafon.
Marek spogląda na niego. Uśmiecha się.
MAREK
Zachowałem się jak amator, nie?
DARIUSZ
Jesteś amatorem.
MAREK
Ale znanym, do jasnej cholery!
Dariusz wyłącza dyktafon, wkłada go do kieszeni.
DARIUSZ
To już koniec opowiastki, no nie?
MAREK
Dziesięć dni później zjawiłeś się Ty.
Dariusz wstaje, kieruje się w stronę wyjścia.
DARIUSZ
No, to już koniec naszej przygody.
MAREK
Zaczekaj!
Dariusz staje.
MAREK
Pamiętasz naszą umowę? Kiedy przyszedłeś tu ten pierwszy raz...
WN. CELA, WIECZÓR
Dariusz i Marek siedzą przy tym samym stole, ale Dariusz jest inaczej ubrany.
Marek bawi się zapalniczką.
MAREK
A skąd to nagłe zainteresowanie moją osobą? Jeszcze nie zdążyli mnie skazać na śmierć, więc po co takiemu dziennikarzynie wywiad ze mną, co?
Dariusz uśmiecha się.
DARIUSZ
Powiem, jak Ci, jak Cię już skażą, dobra?
WN. WIĘZIENIE, CELA, POŁUDNIE
Dariusz odwraca się.
DARIUSZ
Taa... Pamiętam.
Marek stuka palcem w stół.
MAREK
Więc?
Dariusz sięga do twojej teczki, wyciąga z niej dwie gazety, rzuca je na stół i rusza do wyjścia.
Marek sięga po pisma, czyta nagłówki na okładce.
MAREK
„Atak terrorystyczny”? „Kolejne ofiary seryjnego mordercy”? Co to, do cholery, jest?
DARUSZ
Szmatławce. Chciałem sprawdzić, który był bliżej.
MAREK
I?
DARIUSZ
Nieważne.
Dariusz stuka w drzwi. Słychać po kroki drugiej stronie, po chwili dźwięk przekręcania zamka. Drzwi otwierają się. Dariusz chce wyjść.
MAREK
Wilczbar!
Dariusz staje w drzwiach, odwraca się.
MAREK
Jeszcze się spotkamy.
DARIUSZ
Kręci głową
Wątpię.
Marek uśmiecha się.
Dariusz wychodzi.
WN. MIESZKANIE DARIUSZA, SALON, WIECZÓR
Dariusz ogląda film w telewizji. Trzyma w ustach papierosa.
W pewnym momencie program urywa się, i włączają się wiadomości.
Na ekranie widać prezentera czytającego właśnie z kartki.
PREZENTER
Wiadomość specjalna: Schwytany przed dwoma miesiącami Marek S., skazany na śmierć za morderstwo na dwóch policjantach, zbiegł wczorajszej nocy z więzienia...
Z ust Dariusz wypada papieros. Wyłącza telewizor. Wciąż wpatruje się w zgaszony ekran. Wygląda na przestraszonego.
DZWONI telefon.
Ale Dariusz wciąż siedzi.

FADE OUT
KONIEC




Data:

 maj 2005

Podpis:

 Qbista

http://www.opowiadania.pl/main.php?id=showitem&item=16485

 

Powyższy tekst został opublikowany w serwisie opowiadania.pl.
Prawa autorskie do treści należą do ich twórcy. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Szczegóły na stronie opowiadania.pl