https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
15

Sen o Ważnym Dniu

Autor płaci:
100

  Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W grudniu nagrodą jest książka
Cujo
Stephen King
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Moc słów

- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1529
użytkowników.

Gości:
1529
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 82428

82428

Gdzie ta Portugalia?

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
24-07-07

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Podróże/Historia/Przygoda
Rozmiar
12 kb
Czytane
300
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
24-07-19

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: mz510 Podpis: Mariush
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Nieoczekiwane spotkanie w słonecznej Portugalii wywołuje w bohaterze autorefleksję na temat polskiego postrzegania świata.

Opublikowany w:

Kwartalnik Literacki Migotania nr.1/2024

Gdzie ta Portugalia?

Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone.
Copyright © 2023 by Mariusz Zimoński. All rights reserved.

Opowiadanie zostało opublikowane w kwartalniku literackim MIGOTANIA nr 1/2024, więc tym bardziej zapraszam czytelniczki i czytelników portalu opowiadania.pl do lektury mojego tekstu.


Mariusz Zimoński
„Gdzie ta Portugalia?”

Jakiś czas temu zadzwoniłem do koleżanki, aby złożyć jej życzenia urodzinowe. Zaskoczyła
mnie tym, że właśnie spędzała kilka dni w słonecznej Portugalii. Natychmiast przypomniałem
sobie swój pobyt w tym pięknym kraju kilkanaście lat temu, krótko po wejściu Polski do Unii
Europejskiej. Wspaniale spędzone chwile przeleciały przed moimi oczami jak clip. Wśród tych
obrazów wróciło do mnie pewne wspomnienie, które zawsze ze mną pozostanie.

Wybrałem się wtedy do Coimbry, na zaproszenie mojej innej polskiej koleżanki, która była
tam na wymianie studenckiej. Okazją były ichniejsze „juwenalia” na Universidade de Coimbra.
To zbiegło się z moim powrotem z U.K., gdzie przez pół roku pracowałem w restauracji hotelowej,
jako pomocnik kucharza. Potrzebowałem oddechu, więc z Anglii do Polski poleciałem okrężną
drogą przez Portugalię i to był jedyny raz, kiedy odwiedziłem ten kraj na zachodnim krańcu
Europy. Portugalia, mentalnie zasłonięta przez Hiszpanie, była dla mnie wcześniej tylko
nieokreśloną egzotyką, zwłaszcza że wielu z moich znajomych często spędzało wakacje tylko na
hiszpańskich plażach, a ja, oprócz tego, lubiłem hiszpańskie kino oraz pamiętałem z historii to,
że Polacy walczyli w Hiszpanii za czasów Napoleona, zdobywali tam też medale na Mistrzostwach
Świata w piłce nożnej w 1982 r. i na Olimpiadzie w Barcelonie w 1992 r.

Gdzie ta Portugalia? Gdzie ta Coimbra? – pytałem ironicznie sam siebie, planując wyjazd,
wymieniając ciężko zarobione funty na euro. Wtedy Cristiano Ronaldo nie był jeszcze aż taką
gwiazdą, a z książek o podróżnikach, którymi zaczytywałem się w okresie szkolnym, zapamiętałem
głównie to, że Portugalia była kiedyś romantyczną potęgą kolonialną i miała znanych odkrywców
np. pod postacią Vasco Da Gamy, który odkrył drogę do Indii. Ale kiedy to było? W XV, XVI wieku?
Potem mało kto pamiętał o Portugalii, popadła w nędzę i słuch o niej zaginął; nawet w Drugiej Wojnie
Światowej nie brała udziału.

Zostawiając moje ówczesne historyczne wyobrażenia o tym kraju, ale pamiętając też to,
że portugalscy piłkarze pokonali Polaków 4:0 na Mistrzostwach Świata w piłce nożnej w 2002 r.,
wylądowałem samolotem w Porto, a potem pociągiem dotarłem do Coimbry. Nie było aż tak
z górki, gdyż miałem problem w komunikacji z tubylcami spotkanymi na lotnisku i na dworcu
w Porto. Oni nie znali podstawowego angielskiego, a ja portugalskiego ani hiszpańskiego.
Przyznaję, mój angielski nie był wysokich lotów, ale w najprostszych sprawach potrafiłem nim
sprawnie operować, więc denerwowało mnie to, że trudno lub w ogóle nie można było się tutaj
porozumieć w tym języku. Również dostęp do miejskiego Internetu na dworcu w Porto był bardzo
ograniczony i nie mogłem skontaktować się z koleżanką, do której jechałem. Aby dodać sobie
otuchy, w tym całkowicie obcym dla mnie kraju, powtarzałem sobie pytanie: Ja nie dam rady?
Dałem i w nocy dotarłem do celu, choć jeszcze wcześniej musiałem męczyć się z taksówkarzem
w Coimbrze, który znał tylko parę słów po niemiecku, do tego naciągnął mnie na kilka euro za kurs.
Więc gdzie ja byłem?

Po tym niefortunnym pierwszym etapie i nie wdając się w szczegóły pobytu, oczywiście dość
szybko się zaaklimatyzowałem. W trakcie tych kilku dni Portugalia i Coimbra – zabytkowe
akademickie miasto, w którym znajduje się najstarszy portugalski uniwersytet – bardzo mnie
urzekły. Klimat, architektura, wino – to robiło wrażenie, zwłaszcza że był to czas studenckiego
święta. Codziennie odbywały się imprezy w centrum miasta, w okolicach uniwersytetu lub ogrodu
botanicznego. Było głośno, pięknie i stosunkowo tanio; wino lało się strumieniami. Jeden wielki
luz, który podkręcali swoim sposobem bycia Portugalki i Portugalczycy, których poznałem przy
różnych okazjach. Pełnia południowego stylu życia.

Któregoś dnia po całonocnej hulance wracaliśmy z moją polską koleżanką o wczesnym poranku
wąskimi i pustymi ulicami Coimbry: wschód słońca, rześkie powietrze, fajna architektura. Szliśmy
zamuleni po rzece wypitego wina; humor nam dopisywał. Wtedy na jednym ze skwerów zaczepił
nas niespodziewanie Portugalczyk. Był to młody człowiek w wieku studenckim z wydatnym
irokezem na głowie. Jego cały ubiór podkreślał subkulturę punk. Siedział samotnie na murku
i chyba też był po jakiejś imprezie. Nie wiem dlaczego, ale ten punkowiec zaskoczył mnie samym
faktem, że był portugalskim punkiem. Tego jeszcze na tym krańcu Europy nie widziałem.
Pomyślałem w tamtej chwili, że portugalski punkowiec jest równie egzotyczny dla mnie – Polaka,
który pamięta jeszcze czasy Jarocina, jak czeski punkowiec w sandałach, którego dość licznie
można było spotkać za naszą południową granicą; przecież prawdziwy punk „musiał” nosić glany,
nawet podczas upałów. Nie pamiętam, jakie konkretnie miał obuwie portugalski punkowiec, ale to
nie było chyba tak istotne w tamtym zamulonym momencie, ważne że miał koszulkę z napisem
„Punk’s Not Dead”, co uzupełniało symboliką wydatnego irokeza. Yeah! – uśmiechnąłem się,
po czym dogadaliśmy się in English, że chodziło mu o papierosa. Koleżanka wyciągnęła paczkę
i go poczęstowała. Zapalił i zapytał, skąd jesteśmy.

– Poland, Polonia! – rzuciłem spontanicznie i dumnie.

Byłem przygotowany na to, że punkowiec spyta nas jeszcze o coś w związku z Polską, bo na
imprezach zdarzały się pytania, ale on nie był zainteresowany tematem naszego kraju. Pamiętam,
że byłem odrobinę zawiedziony tym faktem. Tymczasem punkowiec zaciągnął się papierosem,
chwilę pomilczał i nagle stwierdził w zadumie:
– Everything is shit.
Spojrzeliśmy na siebie z koleżanką szerszym wzrokiem.
– Whaaat? – zapytała.
– Everything is shit. – powtórzył poważnie, wypuszczając dym z płuc.
Są momenty, kiedy zbity z tropu nie wiesz co powiedzieć, tym bardziej nad ranem. Jednak
po chwilowym rozproszeniu myśli zebrałem je i tym razem ja go zapytałem:
– Why did you say that?
– Because everything is shit – odpowiedział bardzo smutno.
Z koleżanką znów wymieniliśmy spojrzenia, tym razem bardziej wymowne. W Polsce znałem
kilku pancurów, ale nie pamiętałem, czy tego typu stwierdzenia do czegoś konkretnego prowadziły,
tym bardziej nie mogły tu i teraz w Portugalii – przynajmniej dla mnie. Z moich ust wyrwała się
nagle angielszczyzna, brzmiąca, jak strzelający karabin w zwolnionym filmie (tak pamiętam):
– Maybe you think everything is shit because in your heart is shit.
Od razu pomyślałem, że może wkurzy go ten shit w sercu i się obrazi. On jednak przez chwilę
pomilczał, zastanawiając się nad tym, co powiedziałem. Znów zaciągnął się papierosem i odparł
z całą powagą, lecz powoli:
– Maybe...
Chyba ten jego permanentny smutek wywołał we mnie impuls. Chciałem coś powiedzieć, ale
angielskie słowa nie układały mi się już w cokolwiek rozsądnego; mój angielski niestety kulał.
Porzuciłem więc English i usiadłem obok niego. Zacząłem go pocieszać tak po prostu, po polsku,
żeby się wyluzował, że świat nie jest taki zły, a Portugalia to piękny kraj (mniej więcej tak to
pamiętam). Kiedy on usłyszał ten obcy, świszczący język, popatrzył na mnie i uśmiechnął się
w końcu. Zaczął do mnie mówić jakimiś pięknymi portugalskimi słowami, których nie rozumiałem
i których nie pamiętam. Prawie śpiewał, jakby to było fado. Więc ja nakręcony znów do niego
po polsku, po pijaku, radośnie:
– No jasne stary, o to chodzi... Chrząszcz brzmi w trzcinie... Wiesz… W Szczebrzeszynie...
Rozpędzałem się, on również po swojemu. Miałem niesamowite wrażenie, że zaczynamy
rozumieć się ponad słowami; on mnie, ja jego – pełna egzotyka pijackiego porozumienia – to było
dość zabawne. Siedzieliśmy tak kilka minut obok siebie w dobrych nastrojach i „rozmawialiśmy”
intensywnie. Pewnie wypilibyśmy jeszcze wspólne wino, ale portugalska kraina snów wzywała
mnie i moją koleżankę coraz bardziej do siebie. Trzeba było iść. Pożegnaliśmy się i pozostawiliśmy
portugalskiego punkowca na tym murku, z którego nas zaczepił. Obejrzałem się jeszcze za nim.
Siedział dalej w swej zadumie, na jednym ze skwerów pięknej Coimbry, pięknej Portugalii.

Obudziłem się po południu z delikatnym kacem; Portugalia była łaskawa pod tym kątem.
Uśmiechnąłem się na wspomnienie portugalskiego buntownika z „groźnym" irokezem. Tu jakiś
bunt? W Portugalii, gdzie nie było wojny i słońce wiecznie świeci? Co to za egzotyka? Potem
jednak przyszła refleksja, czy nie patrzyłem na niego z tej naszej polskiej perspektywy
przymrużonego oka, przez którą patrzymy na różne nacje, nawet jeśli nam się wydaje, że tak nie
jest. Bo u nas w Polsce to i tamto: powstania, Jarocin i kurz, a Czesi w sandałach od razu poddali
się Niemcom. Miałem wrażenie, że podświadomie złapałem się sam na haczyk naszych polskich
megalomańskich kompleksów, które zawsze mnie irytowały i których starałem się unikać.
Spojrzałem na historię Portugalii – u nas zabory, II Wojna Światowa, komunizm – u nich pucze,
przewroty, dyktatura Salazara wraz z prześladowaniami politycznymi, rozpadające się imperium
kolonialne, które w latach 60-tych XX w. toczyło krwawe wojny w Afryce, gdzie ginęli zarówno
Afrykanie, jak i Portugalczycy. Trochę tego było w ich historii. Co my w Polsce możemy wiedzieć
o tamtych realiach i świecie? Dla nas tylko palma, wino i słońce, a przecież ten człowiek wyrażał
swój młodzieńczy bunt, żal do świata uniwersalnym „Punk’s Not Dead”, jakkolwiek można by było
odczytać tę ekspresję. Do tego miał ironię, która jest potrzebna w każdej refleksji. Może wyczuł,
że nie traktuję go poważnie tym polskim szeleszczeniem i jedyne co mógł zaproponować w zamian
to piękne portugalskie fado, choć może tak wcale nie było. Odwróćmy więc na trzeźwo sytuację:
przede wszystkim dla niego, to my byliśmy poranne exótico z jakiegoś dalekiego, obco
szeleszczącego kraju na północy, pełnego niedźwiedzi i ludzi, którzy pewnie zamieszkują igla,
leżącego gdzieś – może w Rosji, który raczej go nie obchodził, co innego Brazylia, Angola,
Mozambik oraz inne dawne kolonie portugalskie, rozrzucone po całym świecie – sen o dawnym
imperium, w tym o Makao – mieście hazardu i rozpusty, oddane Chinom w 1999 r., gdzie
Portugalczycy emigrują zarobkowo i osiedlają się.

Czas zabawy szybko minął i po tygodniu niepocieszony opuszczałem Coimbrę oraz Portugalię.
Teraz przynajmniej wiedziałem gdzie są. Leciałem do Polski, do naszego romantycznego pępka
świata, po pół roku nieobecności; przynajmniej miałem wspomnienia oraz funty w kieszeni.
Lata płynęły, świat się zmieniał. Czas przyniósł nowe kryzysy, konflikty: przede wszystkim
wojnę w Ukrainie wywołaną przez Rosję. Widzę teraz ten polski pępek świata; złudny, groteskowy
lecz o wiele bardziej zatrważający, niż w czasach mojej Coimbry. „Everything is shit” – powracam
myślami do portugalskiego punka, aby na moment odsapnąć. Czy dojrzał, że nie wszystko jest
takie „shit”? Nie mam pojęcia, ale może pewnego dnia obejrzał jakiś mecz Polski z Portugalią,
z Cristiano Ronaldo w roli głównej i na łagodnym portugalskim kacu zapytał:

– Mas onde e que fica essa Polônia? (Gdzie ta Polska?)

Koniec – Wrocław, maj/czerwiec 2023 r.

Korekta: Rościsława Frankowska, tłumaczenie na portugalski: Nuno Viegas.
Kontakt: mariusz.zimonski@gmail.com

Zapraszam na konsultacje/korepetycje związane z dramaturgią oraz scenopisarstwem.
https://www.e-korepetycje.net/mz510/produkcja-filmu

Podpis: 

Mariush maj-czerwiec 2023 r.
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

Autor płaci 100 poscredy(ów) za komentarz (tylko pierwszy) powyżej 300 znaków.

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Moc słów Bliskie spotkania Podstęp
- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała Chodźmy... Historia trudnej miłości, która powraca po latach.
Sponsorowane: 15Sponsorowane: 15Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.