https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
20

Własna ścieżka

Autor płaci:
50

  Drabble (tekst dokładnie ze 100 wyrazów)  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W marcu nagrodą jest książka
Córka łowcy demonów
Jana Oliver
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Własna ścieżka

Drabble (tekst dokładnie ze 100 wyrazów)

Hagan - Wyjście w mrok

Pierwsze fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda.

Hagan - Ciało bez kości

Drugie fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Kolejne pojawi się niebawem. (Prolog w opowiadaniu Wyjście w mrok)

Moc słów

- Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała

Topielec

- Tak ślachetnej pani tośmy jeszcze we wsi nigdy nie mieli. Ach, szkoda będzie trochę, jak ją zeżrą. Krótkie i lekkie opowiadanie z serii Wampirojad

Bliskie spotkania

Chodźmy...

TENEBRIS

Ciemność jest wokół nas. A jeśli jest także w Tobie?

Dzwonnik z Notre Dame

W gruzy się sypie...

INNI

Och, młodzi moi, okultyzm to Wasz wróg! (Z dorosłymi nie inaczej...) Całość w księgarniach.

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
794
użytkowników.

Gości:
794
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 81646

81646

Jan i Jaga (antybaśń nr 4)

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
22-05-05

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Opowiadania.pl/-/-
Rozmiar
13 kb
Czytane
532
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
22-05-05

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: JackNet Podpis: JackNet
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Antybaśń, czyli baśń, która nie kończy się dobrze.

Opublikowany w:

Jan i Jaga (antybaśń nr 4)

Na skraju wielkiego lasu mieszkał ubogi drwal Jan z drugą żoną i dwojgiem dzieci. Chłopczyk nosił po ojcu imię Jaś, a dziewczynka miała na imię Małgosia. W chacie brakowało jedzenia, a gdy królestwo nawiedził wielki głód, Jan nie był dłużej w stanie wykarmić rodziny. Strapiony ciskał się w łóżku z boku na bok, aż w końcu macocha jego dzieci nie wytrzymała i spytała:
- Czemu nie śpisz, mężu?
Westchnął.
- Martwię się o nasze dzieci. Co z nimi będzie, kiedy sami nie mamy co do gęby włożyć?
- Jest na to sposób – odparła. – Jutro skoro świt wyprowadzimy oboje głęboko do lasu. Tam przywiążemy je do drzewa i pozostawimy własnemu losowi. Dzięki temu pozbędziemy się ich raz na zawsze. Będzie więcej chleba do podziału.
- Nie, żono – zaoponował drwal. – Moje dzieci to nie zwierzęta, aby je wiązać do drzew. Każemy im na nas zaczekać pod jakimś zmyślonym pozorem, a potem nie wrócimy po nie.
- Doskonały plan, kochany mężu – przyklasnęła macocha.
- I damy im na drogę po kawałku chleba – dodał drwal.
- Niech będzie – zgodziła się kwaśno jego druga żona.
Jaś i Małgosia, którzy z głodu nie spali, słyszeli każde słowo. Gdy w chacie zapanował senny bezruch, Małgosia rozpłakała się gorzkimi łzami.
- Już po nas, Jasiu! Jesteśmy zgubieni!
- Psst, Małgosiu – uspokajał ją Jasiu. – Wszystko będzie dobrze. Mam pomysł, jak odnaleźć drogę powrotną do domu. Nazbieram białych kamyków leżących wokół domu i oznaczę nimi naszą wędrówkę. – Wymknął się z chaty i poupychał po kieszeniach mnóstwo kamyczków, a gdy wrócił, rzekł do Małgosi: - Widzisz, jak ich dużo? Starczy na długi marsz. Śpij spokojnie, siostrzyczko.
Zanim wzeszło słońce, macocha wygoniła dzieci z łóżka.
- Wstawać, lenie! Idziemy do lasu nazbierać chrustu.
- A dostaniemy po ostatnim kawałku chleba na drogę? – zapytała Małgosia.
- Tak, jeśli będziecie grzeczne – odparła macocha, a potem obróciła Jasia głową w dół i wytrzęsła z jego kieszeni całą masę białych kamyków.
Ruszyli. Jaś coraz to oglądał się za siebie, próbując zapamiętać drogę, ale Jan tak zmyślnie kluczył i zacierał ślady, że gdy znaleźli się w leśnych ostępach, żadne z dzieci nie miało pojęcia, jak się stamtąd wydostać.
- Jasiu, Małgosiu – odezwał się ojciec - pozbierajcie trochę chrustu. Ale nie rozpalajcie ognia, bo to niebezpieczne. Mogłybyście się spalić. Potem połóżcie się spać i odpocznijcie po trudach wędrówki. Zbudzimy was, kiedy nazbieramy dużo jagód, i wrócimy do domu na pyszną kolację.
Gdy za dziećmi zamknęła się leśna gęstwina, Jan chwycił żonę za rękę i wyprowadził ją z lasu z powrotem do chaty.
- Czy Jasiu nie odnajdzie drogi do domu? – niepokoiła się macocha. – On jest bardzo szczwany. Omal nie przemycił w kieszeniach białych kamyków.
- Bez obaw, żono – odrzekł drwal. – Wyprowadziłem je w taką dzicz, że tylko ja wiem, jak się stamtąd wyswobodzić.
W krótkim czasie los drwala Jana i jego drugiej żony znacznie się poprawił. Królestwo, w którym żyli, poczęło wychodzić z biedy. Na ich stole zagościło więcej potraw i były one smaczniejsze i bardziej urozmaicone. Zdrowa dieta i praca na świeżym powietrzu sprawiły, że nastrój Jana wyraźnie się polepszył.
Którejś nocy jego żona zaczęła się ciskać się w łóżku, aż w końcu Jan nie mógł tego dłużej znieść.
- Dlaczego nie śpisz, żono? – spytał.
- Będziemy mieć wkrótce dziecko – odparła - i boję się, że wszystko znowu się powtórzy od początku.
- Och, to wspaniale – ucieszył się Jan. – Żyjemy teraz o wiele dostatniej. Jutro zrobię kołyskę dla naszego maleństwa. A teraz śpij i wypocznij, abyś miała siły je urodzić.
Nazajutrz skoro świt, zanim jeszcze żona drwala otworzyła oczy, ten odrąbał jej głowę siekierą. Tego samego dnia przekonał się, że była to właściwa decyzja. Do jego chaty zapukał bowiem łowczy królewski i oznajmił, że monarcha zamawia u niego opał na jesienno-zimowe miesiące, nadając mu zarazem tytuł królewskiego drwala.
Niebawem życie Jana zaczęło opływać w dostatki. Zatrudnił nawet dwóch parobków do pomocy, a zarobione w pocie czoła pieniądze przepuszczał w karczmie na wódkę, karty i dziewki. Czuł się niemal szczęśliwy. Co prawda czegoś mu wciąż brakowało, ale nie umiał tego nazwać, więc nie zaprzątał sobie tym głowy.
Pewnego wolnego dnia zdjęła go ciekawość, co też stało się z jego dziećmi. Czy znajdzie je w niedostępnej głuszy? Wziął małą siekierkę, dzban miodu pitnego i kobiałkę sera i wyruszył w głąb lasu szukać śladów Jasia i Małgosi…

Jaś i Małgosia uzbierali owego dnia tyle chrustu, że starczyłoby go na podpałkę do końca ich życia. Znużeni położyli się na leśnym poszyciu i zasnęli. Gdy się zbudzili, była ciemna noc. Małgosia rozpłakała się i Jaś zaczął ją pocieszać.
- Nie bój się, Małgosiu. Znajdziemy drogę do domu. Musimy tylko wyjść z tego ostępu.
Ale nie wyszli. Przez dwa dni błąkali się raz tu, raz tam, lecz zawsze powracali do stosu chrustu zebranego na początku. Bolały ich nogi, doskwierał im głód. Małgosia nie miała siły płakać, a Jaś nawet nie próbował jej pocieszać. Trzeciego dnia obudził ich cudowny aromat dochodzący z jakiejś odległej dali. Dzieci złapały się za ręce, zamknęły oczy i ruszyły na oślep przed siebie. Szły i szły, wiedzione słodkim zapachem, aż wreszcie dotarły do stojącej na polanie chatki. Z jej komina uchodził błękitny dym, który zdawał się roznosić po całym lesie. Jaś i Małgosia podeszli bliżej i przekonali się, że chatka jest zbudowana z piernika i marcepanu, a szyby są z cukru.
Jaś wspiął się na palce, ułamał kawałek piernikowego dachu i zaczął go jeść aż mu się uszy trzęsły.
- Chodź, Małgosiu! – rzekł do siostry. – Posil się słodką szybką.
Dziewczynka nie dała się długo namawiać: wybiła szybę w oknie i poczęła ją chrupać.
Nagle z chatki odezwał się głos:
- Chrupu, chrupu, chrupu, chrupki
Kto przyszedł do mej chałupki?
Dzieci odparły natychmiast:
- Chrupu, chrupu, chrupu, chrupki,
Przyszły tu dwa małe trupki.
I jadły dalej z wielkim apetytem. Wtedy otworzyły się drzwi i ukazała się wsparta na kiju, zgarbiona staruszka. Miała kaprawe, czerwone oczy i długi zakrzywiony nos, który stykał się z jej górną wargą. Dzieci tak się przeraziły, że chciały uciekać, ale staruszka uśmiechnęła się do nich i powiedziała łagodnie:
- Jestem Baba Jaga. Mieszkam tu sama w lesie i bardzo lubię dzieci.
Dziewczynka dygnęła leciutko.
- Ja jestem Małgosia – rzekła, a ponieważ jej brat, wciąż żując piernik, patrzył na staruszkę nieufnie, dodała po chwili: - To mój braciszek, Jaś.
- Jak się tu znalazłyście? Oj, biedule, jesteście takie wychudzone. Wejdźcie, nakarmię was, abyście nabrały trochę sadełka. – Wzięła dzieci za ręce i wprowadziła do izby. Poczęstowała je naleśnikami z miodem i białym serem, pączkami z leśnymi powidłami oraz mlekiem prosto od kozy. Jaś i Małgosia jedli łapczywie, a ona patrzyła na nich z dobrodusznie rozmarzoną miną. Potem pościeliła dwa łóżeczka, okryła dzieci atłasowymi kołderkami i opowiedziała im bajkę na dobranoc:
- Dawno, dawno temu w tym lesie żyła pewna staruszka, która była tak brzydka, że wszyscy uciekali na jej widok. Bali się jej i ludzie, i zwierzęta. Żyła tutaj samiuteńka, nie miała rodziny ani przyjaciół. Któregoś dnia do jej chatki przyszedł młody drwal, który zabłądził w lesie po tym, jak stracił wzrok podczas nocnego wyrębu. Drzazgi z drzew wpadły mu do oczu i oślepiły go. Staruszce zrobiło się żal drwala. Poczęstowała go kolacją z pączków i naleśników oraz dała mu nocleg. Następnego dnia nie miała serca go odprawiać. I tak ślepy drwal zamieszkał w jej chatce i został jej przyjacielem. Oboje żyli długo i szczęśliwie…
Jaś i Małgosia nie dosłuchali bajki do końca. Strudzeni przygodami dnia, zasnęli w ciepłych, mięciutkich łóżeczkach. Z samego rana, gdy dzieci jeszcze spały, Baba Jaga stanęła nad nimi i zacierając dłonie z radości, myślała o czekającej ją uczcie. Po chwili wzięła Jasia na ręce i wyniosła go do żelaznego chlewika, w którym zamknęła go za zakratowanymi drzwiami. Wtedy podeszła do Małgosi i zbudziła ją okrzykiem:
- Wstawaj, leniu! Zrób śniadanie dla brata. Trzeba go utuczyć. Kiedy będzie tłusty, zjem go z sosem ziołowym własnego przepisu.
Małgosia zaczęła płakać i Jaś musiał ją pocieszać zza krat.
I tak minęły cztery tygodnie. Jaś dostawał najlepsze jedzenie, a zapracowana Małgosia musiała się zadowalać byle okruchami, które spadły ze stołu. Mimo to on prawie nie przybrał na wadze, za to ona zaokrągliła się na twarzy i roztyła w biodrach. W końcu starucha miała dość tego czekania i postanowiła, że najpierw zje dziewczynkę.
- Hejże, Małgosiu! – zawołała do niej z samego rana. – Skończył nam się chleb. Zagnieć raz-dwa ciasto i włóż je do pieca. Ale najpierw wejdź tam sama, aby się przekonać, czy jest dobrze nagrzany.
Dziewczynka przejrzała jednak zamiar czarownicy i po zagnieceniu ciasta powiedziała:
- Nie wiem, jak wejść do pieca. Jakże się tam dostać?
- Przez otwór, ty głupia gąsko – zirytowała się Baba Jaga. – Jest na tyle duży, że można by upiec całego wołu.
- Ale jak mam wejść?
- Chodź, pokażę ci – rzekła wiedźma, a gdy dziewczynka zbliżyła się, sądząc, że stara chce wsadzić głowę przez otwór, Baba Jaga wepchnęła ją do pieca i zaryglowała drzwiczki.
- Ajjj! – wrzasnęła Małgosia.
- Czy piec jest dobrze nagrzany? – spytała wiedźma.
- Dobrze, dobrze. Tylko wypuść mnie!
- Czy nie trzeba zmniejszyć ognia, aby mięso ładnie doszło? – pytała dalej Baba Jaga.
- Jak to mięso? – zdziwiła się Małgosia. – Przecież pieczemy chleb.
- Zmieniłam zdanie: najpierw zrobimy pieczyste.
- Ogień jest za duży, otwórz piec!
Ale Baba Jaga nie po raz pierwszy piekła dziecko zwabione do jej piernikowej chatki i wiedziała doskonale, jak to się robi. Po izbie rozszedł się wnet miły zapach Małgosi, tak iż nawet Jasiowi, zamkniętemu w chlewiku, pociekła ślinka z ust.
Nazajutrz starucha poderżnęła mu gardło i nakłuła go na rożen. Gdy chłopczyk wisiał nad brytfanną, opowiedziała mu bajkę:
- Dawno, dawno temu na świecie było tyle jedzenia, że ludzie nie musieli się zabijać. Jeśli ktoś poczuł głód, to po prostu wypowiadał zaklęcie i szast-prast! – wymarzona potrawa zjawiała się na jego stole. Mając pełne żołądki, ludzie mogli żyć tak, jak sobie chcieli. Królowie panowali albo pracowali, chłopi orali albo leniuchowali, służący służyli innym albo sobie, a dzieci bawiły się beztrosko w głębi lasu. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie…
Kiedy chłopczyk dojrzał i skruszał, Baba Jaga przyrządziła go z kaszą i sosem borowikowym według własnego przepisu. Pod wieczór kolacja była gotowa. Starucha zasiadała właśnie do stołu, gdy od czekoladowych drzwi jej chatki dobiegło ciche pukanie. Niezadowolona, że ktoś jej przeszkadza, spytała opryskliwie:
- Puku, puku, stuku, stuku,
kto tam puka, do kaduka?
Odpowiedział jej męski głos:
- Stuk, stuk do drzwi waszych pukam,
bo dzieci po świecie szukam.
Zagubiły się w tym lesie,
Tylko woń się wokół niesie.
- Dobrze trafiliście – rzekła wiedźma. – Proszę do środka.
Drwal wszedł do izby i zdjął czapkę. Przy stole zastawionym parującymi półmiskami siedziała pogarbiona, zmarszczona staruszka.
- Jestem Baba Jaga – uśmiechnęła się do gościa. – Witajcie w moich skromnych progach. Proszę na kolację.
Drwal odłożył siekierę i rozejrzał się po izbie.
- Nie widzę tu moich dzieci.
- Już podaję – rzekła i nałożyła mu porcję mięsa z półmiska. – To jest pieczyste z Małgosi w pikantnej żurawinie, a to Jaś z rożna szpikowany słoninką w sosie borowikowym.
- Więc znalazły się zguby! – zawołał uradowany drwal. – Teraz rozumiem, dlaczego zapach wydawał mi się znajomy. – Wyprostował się nagle na baczność, skłonił głowę i powiedział: - Jestem Jan, drwal królewski.
- Bardzo mi miło. Siadajcie i jedzcie, bo wystygnie.
Jan usiadł naprzeciw Baby Jagi i wziął się do pałaszowania, bo odkąd w południe zjadł kobiałkę sera, nie miał niczego w ustach. Przyglądała mu się chwilę z zamyśloną miną, po czym wyciągnęła z kuferka butelkę nalewki i dwa kieliszki. Ustawiła je na stole.
- Wiecie co, kumie ? – spytała. – Zbliża się noc. W lesie grasują dzikie zwierzęta i łatwo po ciemku zmylić drogę. Może byście tak przenocowali u mnie?
- Czemu nie – zgodził się drwal. Dolał nalewki do obu kieliszków. – Ale jak tak, to mówcie mi Jan.
- Ja jestem Jaga.
Wiedźma i drwal wypili i cmoknęli się w oba policzki. Potem rozmawiali do późna w nocy, opowiadając sobie dzieje swego życia. Od tego dnia często odwiedzali się wzajemnie. Jagna przynosiła Janowi potrawy z zaginionych dzieci i częstowała go własnymi nalewkami, on zaś pomagał jej w drobnych pracach gospodarskich. A to naprawił cieknący dach, a to porąbał drewno na opał, to znowu naostrzył noże. Naprawdę bardzo się polubili.

Podpis: 

JackNet 2022
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Hagan - Wyjście w mrok Hagan - Ciało bez kości Moc słów
Pierwsze fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Drugie fanowskie opowiadanie w świecie Conana Barbarzyńcy, autorstwa R.E.Howarda. Kolejne pojawi się niebawem. (Prolog w opowiadaniu Wyjście w mrok) - Wojna przyszła do nas niepostrzeżenie - budzisz się pewnego ranka i już jest. - Gdzie jest, mamo? - zapytała matkę moja sześcioletnia siostra, przecierając zaspane oczy. - Wszędzie, moje dziecko, wszędzie... - odpowiedziała
Sponsorowane: 20
Auto płaci: 20
Sponsorowane: 20
Auto płaci: 20
Sponsorowane: 20

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2023 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.