https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
22

Targ - Dzień I - Rozdział IV

  Dużo później Zielonka siedział wraz z Zimą w Ściętej. Była to trzecia z murowanych karczm znajdujących się na terenie Targu. Najmniejsza i zdecydowanie najmniej wystawna, jednak wciąż gwarantowała swojej właścicielce przyzwoite zyski zwłaszcza w tym  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W kwietniu nagrodą jest książka
Folwark zwierzęcy
George Orwell
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Targ - Dzień I - Rozdział IV

Dużo później Zielonka siedział wraz z Zimą w Ściętej. Była to trzecia z murowanych karczm znajdujących się na terenie Targu. Najmniejsza i zdecydowanie najmniej wystawna, jednak wciąż gwarantowała swojej właścicielce przyzwoite zyski zwłaszcza w tym

Targ - Dzień I - Rozdział III

Gdy wrócili pod Sanctum zgromadzony tłum blokował już niemal całą aleję. Zielonka rozglądał się ciekawie i chłonął wzrokiem wszystko co działo się wokół. A było co podziwiać, choć najwięcej zgromadzonych odzianych było raczej skromnie, w proste maski

Targ - Dzień I - Rozdział I

Szczur powoli wychylił łysy łebek spod sterty odpadków. Jego wąsy ruszały się szybko, gdy gryzoń czujnie obwąchiwał teren i rzucał na wszystkie strony płochliwe spojrzenia. Po dłuższych oględzinach uznał chyba, że jest bezpieczny...

Targ - Dzień I - Rozdział II

Zielonka poprowadził Zimę w stronę biedniejszej części Targu. Szli miarowym krokiem coraz bardziej oddalając się od Kwadratu, tym samym stopniowo pozostawiając za sobą linię murowanych budynków...

Dzwonnik z Notre Dame

W gruzy się sypie...

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1112
użytkowników.

Gości:
1111
Zalogowanych:
1
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 68059

68059

Kraina Snów I księga 2, rozdz 5

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

Data
11-04-21

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Akcja/Dla dzieci/Fantasy
Rozmiar
15 kb
Czytane
3402
Głosy
0
Ocena
0.00

Zmiany
11-04-21

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: cobra Podpis: anne parade
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Starcie Julka z filozofem...

Opublikowany w:

-

Kraina Snów I księga 2, rozdz 5

Rozdział piąty:
W którym ujawnia się gorejący krzak
A Julek daje ponieść się uczuciu
przez co podpada pewnemu filozofowi…

Obudził się z bólem głowy tak okropnym jak wówczas, kiedy Teofil przyłożył mu łopatą. Stękaniom i jękom nie było końca. Wreszcie otworzył oczy i rozejrzał się wokół. Z początku nie wiedział gdzie się znajduje: świecące drzewo z widocznym w konarze, bijącym sercem wprawiło go w nieprzemożne zdumienie. Dopiero po chwili ujrzał śpiącego jeszcze skrzata i wyciągniętego obok niego Jakuba. W sekundę zasłona niepamięci opadła z szelestem. W mig podjął decyzję: teraz albo nigdy!
XXX
Przez całą noc przechadzała się po lesie w towarzystwie pegaza – skrzydlatego, białego konia o długiej grzywie, który nigdy nie odstępował jej na krok, odkąd uratowała go przed śmiercią z rąk Ryboflana – uniżonego sługi Czarnego Władcy. Ryboflan na rozkaz swego pana hodował pegazy. Nikt nie wiedział do czego miały mu posłużyć. Podobno miał do nich słabość, jeśli tylko ktoś bez serca, stworzony z czystej materii zła mógł mieć jakąś słabość.
Polubiła go od razu. Pegazy to nie tylko piękne zwierzęta jak się zdążyła przekonać. Lecz są one także dumne, mądre oraz potrafią mówić. I to tak pięknie, że wszystko w koło zamiera w bezruchu, poświęcając się bez reszty słuchaniu. Ale wbrew pozorom one same wybierają słuchaczy. Zdarza się też tak, iż niektóre umierają nie wyrzekłszy ani słowa przez całe swoje życie. Podobnie było z tym pegazem. Jeszcze nigdy nie usłyszała aby cokolwiek wyrzekł w jej obecności. Ale nie sprawiało to żadnej trudności w komunikacji między nią a zwierzęciem. Wręcz przeciwnie: przywykła już do ciszy jaka panuje między nimi. Daje jej siłę i pewność siebie. A przede wszystkim pomaga myśleć.
Głośno zastanawiała się nad słowami Euzebiusza nad tym co ujrzała w przeszłości i przyszłości człowieka. Po raz pierwszy poczuła się bezradna. Wiedziała, że z czasem utraci całkowitą kontrolę nad teraźniejszością i tym co nadchodzi. Ale nie to przejmowało ją lękiem. Martwiła się o chłopaka, tym, że nie zbudzi się na czas. Pragnęła by wreszcie zrozumiał, pojął prawdziwy powód swej obecności w Krainie. I że nie była to bynajmniej wyprawa ratunkowa!
Westchnęła głęboko, ku rozpaczy towarzyszącego jej pegaza, który niczym radar odbierał uczucia innych. Kapłanka poklepała go ze smutnym uśmiechem po szyi i spojrzała w oczy.
- Oby nie było za późno…
Maszerowali tak przez dłuższy czas. Pochłonięta myślami nie spostrzegła kiedy oddalili się od polanki i wkroczyli w gęsto porośniętą część lasu. Dopiero nagły ogień buchający z krzaka stojącego parę metrów przed nią oraz niespokojne rżenie pegaza wyrwało ją z zadumy.
- Spokojnie – poklepała go po grzbiecie - to tylko gorejący krzak, który nigdy się nie pali. Jego płomienie, tak jak i wszystko w tym lesie są tylko iluzją.
- Ale źródłem iluzji jest zawsze potrzeba – zagrzmiał krzak.
- Masz rację… - westchnęła Eretia – Wszystko ma swe źródło.
- Widzę, że jesteś mocno przygnębiona – zafalował ogień – Czyżby chodziło o Wybrańca?
- Niestety tak. Pomimo naszych starań jeszcze się nie przebudził.
Płomień leciutko przygasł.
- Czy ujrzał to co miał ujrzeć? – zapytał krzak.
Kapłanka przytaknęła smutno.
- Kosztowało mnie to sporo energii – odparła z wyrzutem – A to wszystko na nic!
- Jesteś pewna? – zagrzmiała dziwnym głosem roślina.
- Oczywiście! – rzekła rozgoryczona. Pegaz podszedł do niej i delikatnie dotknął chrapami jej twarzy. Pogłaskała go lekko się uśmiechając.
- On nic nie rozumie – wyjaśniła – Nawet tak prostych słów jakimi operuje Euzebiusz.
Krzak nagle buchnął czerwienią i zakołysał się gwałtownie czym spowodował niepokój skrzydlatego zwierzęcia i zagrzmiał:
- To wy niczego nie rozumiecie! On jest jeszcze dzieckiem! A dzieci, zwłaszcza ludzkie uczą się poprzez działanie! Więc nie traćcie wiary, o wielcy! Dajcie mu to czego pragnie! Nadejdzie czas, że zrozumie wszystko! I to światło, o którym tak często rozprawiacie, rozbłyśnie z dużo większą siłą niż ja!
Krzak jeszcze chwilę płonął niespokojnym ogniem po czym lekko przygasł i rzekł:
- Daj mu do dyspozycji pegaza. I nie martw się! Nawet jeśli Wybraniec zginie, Czarny Władca nie zdobędzie Kamienia Władzy. A teraz musisz wracać. Zdaje się, że człowiecze dziecko się zbudziło. Jeśli w porę nie interweniujesz, ten nierozsądny skrzat może wszystko zepsuć!
Kapłanka szybko zamknęła oczy i skupiła się na wywoływaniu obrazu polanki. Rzeczywiście, Julek już doszedł do siebie ale wyraz twarzy świadczył o niesamowitej furii jaka nim targała.
Niewiele myśląc wskoczyła na grzbiet skrzydlatego konia i po chwili pędzili zręcznie lawirując między iluzjonatami. Szybkość pegaza była tak wielka, że musiała przytulić się z całej siły do szyi zwierzęcia. W przeciwnym razie pęd powietrza zrzuciłby ją z wierzchowca pozbawiając życia. Błyskawicznie znaleźli się na polance, skąd dochodziły ją wrzaski, krzyki i prychania. Zdumiona patrzyła na to co działo się na polanie. Światło Druidów okładało zamaszyście wywijając gałęźmi tarzających się pod nim Julka i Euzebiusza. Jakub, z racji niskiego wzrostu i zbyt małej siły ograniczył się tylko do miaukliwych krzyków:
- Zostaw go, człowiecze nasienie! Słyszysz?! Bo wydrapię ci oczy!!!
Kapłanka nie czekała dłużej. Zsiadła z pegaza i wyciągnąwszy ręce przed siebie wykrzyknęła:
- Dalebrente!!!
Po tych słowach z jej rąk wystrzeliły białe promienie i z impetem uderzyły w tarzających się osobników odrzucając ich od siebie na parę metrów.
- Co tu się dzieje?! – zapytała gniewnie patrząc na starca. Ten leżał na trawie ledwo dysząc a jego długi zarost zawsze perfekcyjnie ułożony tworzył teraz jeden wielki kołtun. Skrzat czując na sobie wzrok Kapłanki spojrzał na nią i wysapał:
- Jego zapytaj. Rzucił się na mnie bez powodu…
- Bez powodu?! – wrzasnął chłopak czerwony na twarzy – Bez powodu?! Już ja Ci pokażę powód…
W mig poderwał się z ziemi i ruszył na skrzata lecz Kapłanka była szybsza: jednym ruchem dłoni zatrzymała go w miejscu.
- Uspokój się, chłopcze – zwróciła się do niego spokojnym, niskim głosem – Wiem, co spowodowało Twój gniew ale myślę, że zbyt pochopnie posądzasz go o coś czego nie zrobił. Powinieneś dać szansę Euzebiuszowi aby wytłumaczył co tak naprawdę się stało. Po części ja również jestem odpowiedzialna za…
- Nie uwierzę w nic co wyjdzie z ust tego kłamliwego karła!!! – wrzasnął z furią - Wystarczająco dużo widziałem!!!
Po tych słowach zapadła cisza, podczas której Euzebiusz podniósł się z ziemi i lekko otrzepał. Julek tymczasem powoli dochodził do siebie. Wraz z tym pojawiła się świadomość tego co zrobił. Poniosło nim. Tak naprawdę bardzo chciał usłyszeć wyjaśnienia skrzata, bo zdążył go polubić. Ale duma i honor nie pozwalały mu na to. A może bał się, że ta prawda nie będzie prawdą, którą pragnął usłyszeć?
Nie zdążył sobie odpowiedzieć. Oczy skrzata zrobiły się nagle okrągłe a usta rozchyliły się w niemym krzyku. Złapał się za czuprynę na której do niedawna spoczywał kapelusz i jęknął przeciągle.
- Gdzie mój kapelusz?! – wykrzyknął rozpaczliwie i zaczął wodzić zlęknionym wzrokiem dookoła.
Do poszukiwań włączyli się wszyscy prócz Julka. Jakub tylko od czasu do czasu wykorzystywał swoją zdolność ludzkiej mowy i miauczał zgryźliwie:
- To wszystko przez to człowiecze nasienie! Obyś tak trafił w łapy Czarnego Władcy!
Julek nie słuchał złośliwości kota. W jego głowie dopiero teraz pojawiły się pytania, które na pewno zadałby Euzebiuszowi, gdyby nim nie poniosło. Co skrzat robił w świecie ludzi? Skoro był zdrajcą dlaczego nie odszedł razem z Czarnym Władcą? Przecież nikt go nie widział prócz Damiana! Oczywiście mógł przewidzieć całą tę sytuację to, że Kapłanka zabierze Julka w podróż po różnych czasach. Ale, na Boga! Nawet ona nie mogła przewidzieć tego co ujrzą! Teraz zrozumiał, że pewne sytuacje – czy przeszłe czy przyszłe – dotyczą nas samych osobiście. Tak więc mógł to być zarówno rozwód rodziców jak i… rozmowa z Damianem w toalecie czy incydent na meczu! To co ujrzał bezpośrednio dotyczyło medalionu.
Popatrzył na zatroskaną twarz mędrca, z przejęciem szukającego kapelusza i poczuł nagłe wyrzuty sumienia. Zawahał się chwilę. Wreszcie przyłączył się do poszukiwań. Ale nie mógł się skupić. Zastanawiał się nad wszystkimi sytuacjami, jakie ujrzał podczas podróży tunelem czasoprzestrzennym, dziwne słowa Kapłanki, mówiące o jego kole fortuny. Co to do diabła takiego, to koło fortuny?!
Kompletnie pochłonięty myślami zbłądził w jakieś krzaki przypominające jeżyny lecz znacznie większe i bez owoców. Na nic były szarpania: krzak wczepił się w jego ubranie kolcami niczym zrozpaczony topielec koła ratunkowego i nie pozwalał na jakikolwiek ruch, krępując go jeszcze bardziej.
Zdenerwowany wykręcił głowę w stronę polany by zawołać kogoś na pomoc gdy jego wzrok padł na czarny przedmiot ukryty pomiędzy gęstymi gałęźmi krzewu.
Pchnięty ciekawością wykrzywił ciało by najmniej się poranić i powoli wyciągnął ową rzecz. Zdumiony patrzył teraz na kapelusz skrzata trzymany w dłoniach. Zaczął go dokładnie oglądać by sprawdzić czy przypadkiem nie jest uszkodzony. Kiedy zajrzał do przepastnego wnętrza jego uwagę przykuła dziura w denku. Strapiony wsadził twarz do środka chcąc ocenić straty ale jego oczom ukazał się malutki ekranik, na którym rozgrywała się scena w pokoju Damiana. Zdumiony patrzył z rozdziawioną buzią na to, co zapewne działo się parę minut przed pojawieniem jego i Eretii. Tymczasem Euzebiusz wraz z Damianem szepcząc coś do siebie chowali połówkę medalionu do paczki przygotowanej dla Juliana a następnie kolega wybiega jakby przez kogoś wołany a skrzat znika w mrocznym rogu pokoju.
Wtem poczuł gwałtowne szarpnięcie za koszulę i seans został przerwany przez Kapłankę. Zaskoczony patrzył na nią nie wiedząc co powiedzieć więc go wyręczyła:
- Teraz już wiesz, że nie ocenia się po pozorach. A to… - wskazała na kapelusz – to Skrzynia Najważniejszego Wspomnienia. Każdy kto go raz założy na głowę staje się jego właścicielem, przejmując jednocześnie to wszystko co się w nim znajduje.
- Wszystkie myśli? – zapytał trzęsącym się głosem.
- Nie – usłyszał zza pleców Kapłanki. Po chwili ujrzał Euzebiusza z oblicza którego bił spokój i opanowanie. Tylko jemu jakoś dziwnie zapłonęły poliki – Tylko ta, która ma największą wartość dla właściciela. Na szczęście wszystkie wspomnienia ulatują z niego po dwóch nocach ale gdyby wcześniej dostał się w ręce Czarnego Władcy cała ta wyprawa nie miałaby racji bytu. Czy możesz oddać mój kapelusz? – wyciągnął ręce w stronę swojej własności.
- Jaka wyprawa? – zapytał nim oddał go właścicielowi.
- O wszystkim wiemy – odpowiedział zimno skrzat – O twoich zamiarach, oczywiście.
Nim zdążył zszokowany zadać kolejne pytanie mędrzec oddalił się od niego. Zauważył, że gałęzie krzaka już go nie więzią. Szybko się wyswobodził i pognał za skrzatem.
- Przepraszam – powiedział lekko zasapany – Przepraszam, że rzuciłem się na ciebie z pięściami nie poznawszy wcześniej prawdy.
- Nie przejmuj się – bąknął skrzat zakładając zgubę na siwą czuprynę – nie tylko ty widzisz we mnie worek treningowy.
- To nie tak! – zaprotestował ostro chłopak nie widząc jak Kapłanka mówi coś wyraźnie skierowana do krzaka, który go więził. Nie uszło to uwadze Euzebiusza – Rzuciłem się na ciebie bo byłeś tam kiedy został porwany! Nie widziałem jak wkładasz drugą połowę do paczki. Poza tym wyglądało to tak, jakbyś… Zresztą! Mniejsza o to! – machnął ręką – Zapomnijmy o tym, dobrze?
Euzebiusz ciągle podenerwowany obserwował poczynania Kapłanki. Wreszcie odetchnął z ulgą kiedy skończyła i posłała mu promienny uśmiech.
- Nie ma o czym mówić! Wina też leży po mojej stronie. Mogłem od razu wyznać ci prawdę a nie dopuścić byś dowiedział się o niej w taki sposób. – westchnął rozżalony po chwili zaś dodał twardo – Ale tego karła nigdy ci nie zapomnę!
- Euzebiuszu, daj spokój! – wtrąciła Eretia i poklepała go po ramionach – przecież to tylko człowiek…
- Tylko człowiek… - powtórzył jak echo Jakub, który przysłuchiwał się ich rozmowie od dłuższego czasu – Tak samo uparty i narwany jak Euzebiusz.
- Dziękuję za słowa uznania! – fuknął na niego skrzat.
- Oj, chłopcy przestańcie! – poprosiła Eretia.
- Nie ma to jak porządna awantura – wtrącił z przekąsem Julek widząc nadąsaną minę Jakuba – Ale jedno trzeba przyznać: podejmowanie decyzji nie jest takie proste jak myślałem. Ale dlaczego musimy dokonywać wyborów, które ranią innych?
Euzebiusz swoim zwyczajem nim odpowiedział zadumał się i pogłaskał dłońmi brodę. Widząc to Eretia z uśmiechem na twarzy pochwyciła kota na ręce i skierowała swe kroki w stronę Światła Druidów zostawiając ich samych.
- Aby nie stać w miejscu – odpowiedział skrzat - Aby iść dalej. Aby po prostu żyć. Niestety, tak już jest na tym świecie, że nasze szczęście prawie zawsze sprowadza czarną chmurę nad życie innych. Nie zmienisz tego.
- Ale przecież istnieje jakieś trzecie wyjście! – wyrzucił z siebie rozgoryczony Julek – Czy naprawdę muszę zrobić to co muszę?! Co ujrzałem w przyszłości?! I czy przyszłość jest niezmienna?!
- Sam musisz sobie odpowiedzieć na te pytania.
- Nie pomagasz mi – powiedział z żalem.
- Podejmowanie decyzji… – podjął mędrzec idąc w stronę centrum polanki – łączy się nie tylko z wybraniem mniejszego zła-choć takie w moim przekonaniu nie istnieje: jak zło to zło – ale przede wszystkim z owym światłem, o którym wspomniała wczoraj Eretia. Im większe i mocniejsze tym więcej siły i możliwości w nas na znalezienie jak największej liczby tych „trzecich” wyjść. Ale najpierw należy je w sobie odnaleźć – bez światła nic nie jest w stanie iść prawidłowym torem.
- Ale to zawiłe i skomplikowane! – jęknął przyduszony filozofowaniem skrzata – W takim razie ja nie mam w sobie tego światła, bo nie potrafię znaleźć innego wyjścia!
Znaleźli się właśnie przy Świetle Druidów. Julek poirytowany rozmową klapnął pod nim i oparł się plecami o pień.
- Nie chce mi się już rozmawiać na temat światła i odpowiedzialności za czyny! – wyrzekł do zebranych wokół. Jakimś cudem Eretia zdobyła spore ilości jedzenia, które teraz leżały rozłożone pod „świadomym drzewem” – jak nazwał Julek w myślach Światło Druidów – i czekały na wygłodniałych wędrowców. Po tych słowach Eretia i Euzebiusz posłali sobie tajemniczy uśmiech a Jakub tylko miauknął z pyszczkiem wypełnionym pysznymi sardynkami w sosie własnym – przysmak każdego kota. Tylko Światło Druidów słysząc Julka zaszumiało i zakręciło młynka gołymi gałęźmi.
- Jeśli nie będziesz miał nic przeciwko – wtrąciło powoli – Chętnie odpowiem na Twoje pytania. Euzebiusz jest tylko mędrcem, który nie potrafi przekazywać prawidłowości rządzących tym światem w sposób prosty i zrozumiały osobom niewtajemniczonym.
- Ależ umiem! – zaprotestował skrzat strzygąc uszami lecz zaraz głos zabrała Eretia:
- Chłopcy, dajcie spokój tym waśniom. Euzebiuszu, niech Światło powie mu całą prawdę.
- Coo? – skrzat patrzył na nią niedowierzając w to co usłyszały jego uszy, Jakub bez mała nie udławił się właśnie przełykaną rybą a Światło na chwilę przygasło by po chwili rozbłysnąć mocniejszym blaskiem. Wszyscy patrzyli na nią jak na wariatkę nie pewni czy mówi poważnie. Tylko Julek zaciekawiony cierpliwie czekał na rozwój wypadków…

Podpis: 

anne parade dwa lata temu
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

brak ocen

brak komentarzy

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

Autor płaci 5 poscredy(ów) za komentarz (tylko pierwszy) powyżej 300 znaków.

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Targ - Dzień I - Rozdział III Targ - Dzień I - Rozdział I Targ - Dzień I - Rozdział II
Gdy wrócili pod Sanctum zgromadzony tłum blokował już niemal całą aleję. Zielonka rozglądał się ciekawie i chłonął wzrokiem wszystko co działo się wokół. A było co podziwiać, choć najwięcej zgromadzonych odzianych było raczej skromnie, w proste maski Szczur powoli wychylił łysy łebek spod sterty odpadków. Jego wąsy ruszały się szybko, gdy gryzoń czujnie obwąchiwał teren i rzucał na wszystkie strony płochliwe spojrzenia. Po dłuższych oględzinach uznał chyba, że jest bezpieczny... Zielonka poprowadził Zimę w stronę biedniejszej części Targu. Szli miarowym krokiem coraz bardziej oddalając się od Kwadratu, tym samym stopniowo pozostawiając za sobą linię murowanych budynków...
Sponsorowane: 21Sponsorowane: 21Sponsorowane: 21

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2025 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.