https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
21

Targ - Dzień I - Rozdział I

  Szczur powoli wychylił łysy łebek spod sterty odpadków. Jego wąsy ruszały się szybko, gdy gryzoń czujnie obwąchiwał teren i rzucał na wszystkie strony płochliwe spojrzenia. Po dłuższych oględzinach uznał chyba, że jest bezpieczny...  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W kwietniu nagrodą jest książka
Folwark zwierzęcy
George Orwell
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Targ - Dzień I - Rozdział I

Szczur powoli wychylił łysy łebek spod sterty odpadków. Jego wąsy ruszały się szybko, gdy gryzoń czujnie obwąchiwał teren i rzucał na wszystkie strony płochliwe spojrzenia. Po dłuższych oględzinach uznał chyba, że jest bezpieczny...

Dzwonnik z Notre Dame

W gruzy się sypie...

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Brak

Wiersz filozoficzny

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowozrodzenie

Czym jest zbawienie.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1753
użytkowników.

Gości:
1753
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 456

456

Agent Pasożyt w akcji

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
03-06-27

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Komedia/Akcja/-
Rozmiar
77 kb
Czytane
7489
Głosy
5
Ocena
4.60

Zmiany
03-06-27

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: ksenus Podpis: ksenus
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Dość absurdalne opowiadanie, w którym bohaterowie prowadzą od czasu do czasu dialog z autorem opowiadania w którym uczestniczą...

Opublikowany w:

Agent Pasożyt w akcji

AGENT PASOŻYT W AKCJI – czyli bardzo długie opowiadanie udające krótką książkę.

Rozdział I

Budynek Agencji Wywiadowczej.
- A nie mówiłem, że go zabiją ! - krzyknął gruby mężczyzna.
- Teraz jest już za późno, żeby się obwiniać za to co się stało - odparł mężczyzna w płaszczu
Grubas spojrzał na mężczyznę i skrzywił się na twarzy, która zrobiła się najpierw zielona, aby
następnie przejść z fioletu do koloru purpury. Widać było, że lada moment wybuchnie.
- Co ty mi za pierdoły opowiadasz ! To była twoja wina ! Gdybyś zajął się tym bucem z trzydziestką
ósemką Brian byłby w tym pokoju a nie na zasranym cmentarzu !
Mężczyzna w płaszczu sprawiał wrażenie jakby olewał to co mówił do niego grubas.
- Daj sobie siana grubasie. Koniec sprawy i tyle. Nie ma po co tego gówna rozdeptywać.
- W gówno to ty wpadłeś i to po same uszy. Sprawa trafi na wokandę i będziesz mógł się
pożegnać z licencją na zabijanie. Komisja rozpatrzy sprawę bardzo szczegółowo i dojdą
do wniosku, że całą odpowiedzialność za sytuację ponosisz ty.
- Skąd wiesz ?
- Nie ważne. Na twoim miejscu szukałbym sobie zajęcia. Tylko uważaj w co się pakujesz.
Nadal obowiązuje cię tajemnica. W normalnych okolicznościach byłoby już po tobie ale
kiedyś się zasłużyłeś więc agencja to uwzględni. Po prostu wylatujesz.
Mężczyzna w płaszczu odwócił się i skierował do wyjścia.
- Kto ci powiedział, że to koniec.
- Sram na to, czy to koniec czy początek, cześć.
- Skoro tak, to żegnam, tylko nie mów później, że cię olałem bo w tej chwili to ty mnie olewasz
- Agenacja mnie olała, ty mnie olałeś i system mnie olał, więc olewam.
- Dobra to ja olewam to, że ty olewasz
- Olewam to, że olewasz to, że ja olewam to że mnie olewają
- Olewam to, że ... Co ja do cholery ... Skoro nie chcesz to nic więcej nie powiem, ale może
lepiej będzie jak powiem to co mam do powiedzenia
- No to mów, co masz mówić i niech to zostanie powiedziane
- Powiem ci więc to co miałem ci powiedzieć zanim postanowisz to olać
- Nie gadaj bzdór bo nie mam czasu. Powiedz to co miałeś mi powiedzieć zanim dałem ci do zrozumienia,
że olewam to co chcesz mi powiedzieć
- Dobra więc słuchaj. Ale zanim ci powiem to co mam ci powiedzieć lepiej usiądź bo z wrażenia
możesz walnąć kupę.
- To byłyby już dwie.
- Jest jeszcze szansa, że będziesz pracował dla agencji tyle, że nieoficjalnie. Będziesz pracował
w cieniu i sprzątał to co inni narobią. Nie mogę ci jednak niczego obiecać.
- Jak to możliwe. Przecież przed chwilą mówiłeś żebym szukał innego zajęcia a teraz proponujesz
mi abym nadal pracował dla agencji ?
- Nie rozumiesz. Nie pracowałbyś dla agencji.
- To dla kogo do jasnej cholery, wyrażaj się jaśniej.
- Dla mnie.
- Jak to dla ciebie ?
- Potrzebuję się zabezpieczyć na przyszłość a ty będziesz moją polisą ubezpieczeniową.
- Wiem wszystko na temat ubezpieczeń.
- I dlatego cię potrzebuję.
- Dobra, ale mam pewne warunki.
- Nie masz żadnych warunków. Nie jest jeszcze powiedziane, że uda się to zrobić. Wszystko w rękach
komisji.
- Przecież mówiłeś, że masz koneksje.
- Może mam a może nie. Nie jestem jeszcze do końca zorientowany co z tobą zrobią. Ale jak cię tylko
wywalą możesz liczyć na to, że będziesz miał zajęcie. Mogą oczywiście powiesić cię za jaja i wtedy
na niewiele mi się zdasz ale będę cię bronił.
- Sprawiasz wrażenie jakbyś mnie nie olewał.
- Olewam to ale masz rację nie olewam ciebie mimo, że ty olewałeś mnie zanim powiedziałem ci to co
miałem ci powiedzieć
- No dobra to do jutra.
- Jutra może nie być. Nasza egzystencja może zostać przerwana. Wybuch jądrowy, wypadek, nieuleczana
choroba, polityka wszystko to może mieć wpływ na naszą przyszłość. Przyszłość której możemy nie dożyć
więc nie będzie ona naszą przyszłością. To wszystko dowodzi, że jutro nie istnieje a czas jest względny.
Bo nie istnieje ? Jeżeli zatem rozpatrzymy to z czysto filozoficznego punktu widzenia to możemy dojść
do przekonania...
- Przestań gadać bzdety, wyczytane z gazety. Od samego słuchania zbiera się do żygania. Przez te głupie
bzury znowu leci z rury. Dostaje się apopleksji od tej durnej aneksji. Kurde jakoś tak się słada, że
się rym układa.
- Dobra wystarczy tej gadaniny. Lepiej wyjdź już z tego pokoju bo nigdy nie dotrzemy do drugiego
rozdziału tej beznadziejnej książki.
- To jeszcze nie jest książka i wątpię czy wogóle mu się uda ją napisać.
- Cicho, nie denerwuj go bo cię jeszcze usunie z tej książki.
W tej chwili autor zdecydował, że usunie grubasa a agent przejdzie operację plastyczną. Prosi się zatem
wszystkich czytelników o pomoniecie tej postaci.

Rozdział II

Budynek Agencji Wywiadowczej.
Grubas siedział zamyślony i ... Ups autor właśnie się zamyślił i zapomniał, że grubas miał być zapomniany.
- A nie mówiłem, że go zabiją ! - krzyknął gruby mężczyzna.
- Teraz jest już za późno, żeby się obwiniać za to co się stało - odparł mężczyzna w płaszczu
Grubas...
Zaraz zaraz gdzieś to już słyszałem. A to przecież drugi rozdział. Przepraszam znowu się zamyśliłem.
Ten grubas tak utkwił w pamięci, że główny bohater wygląda przy nim jak nędzny ziutek dlatego koniec z grubasem.
- Spadaj grubasie
- Tylko bez takich. Beze mnie to już nie będzie ta książka. Nie możesz mnie się tak łatwo pozbyć. Mam plecy.
Nagle przez okno wpada dwóch wojowników ninija i zabija grubasa tnąc go na dwanaście kawałków. To oczywiście
pomysł autora. No to grubasa mamy z głowy.
- Niezupełnie
Co jest do jasnej cholery ten gościu mnie wkurza. Jakim cudem jeszcze istniejesz ?
- Miałem kamizelkę kuloodporną.
Przecież oni mieli miecze.
- Ups
Dobra grubasa nie ma, nie było i nie będzie. To znaczy był ale nie ma i nie będzie. Uff. Ta książka staje się
nudna. Potrzeba akcji, wybuchów, krwi... Przejdźmy do następnego rozdziału. Ten jest do niczego.
Ale jest trochę za krótki jak na rozdział... Kurdę w końcu ja tu jestem autorem i ja decyduję o długości
rozdziału. Powiem więcej nawet o książce. Mogę na przykład ją teraz zakończyć.

Rozdział III

Mogę sobie pominąć rozdział...

Rozdział IV

Dobra starczy tego przechwalania się. Wróćmy do akcji, bo jak sądzę czytelnik już zasnął z nudów.
A jeżeli tak to może nie warto dalej pisać ?
- Zaraz, zaraz ja czytam, proszę nie przerywać wątku bo wydaje się bardzo ciekawy.
Dobrze. Więc na czym to ja skończyłem ?
- Na grubasie.
Przecież grubasa nie ma.
- A prawda. Ale przecież w ostatnich rodziałach była mowa tylko o grubasie.
No tak, ale zapominamy, że główny bohater jest tu najważniejszy a podejrzewam, że żaden czytelnik
nie jest w stanie powiedzieć jak się nazywa główny bohater.
- Agent Pasożyt ?
Przecież to miało być dopiero wyjaśnione w tym rozdziale, ktoś chyba tu oszukuje.
- A tytuł.
Co tytuł ? Aaaa... Ale jaja, zapomniałem o tytule. Skleroza nie boli.
Acha, ponieważ to od czytelników zależy popularność książki zapytam czy grubas powinien
zostać.
- Taaaak.
No to mamy kłopot, bo ciężko go teraz będzie wskrzesić mając na uwadze, że jest w dwunastu
oddzielnych kawałkach. Ale czego się nie robi dla czytelników
- Właśnie - odparł grubas

Rozdział V

Dla przypomnienia polecam przeczytać rodział I z pominięciem rozdziałów II do V włącznie
aby nie ulec nieskończonemu zapętleniu.

Rozdział VI

#include

int main(int argc, char* argv[])
{
printf("Ojej to miała być książka...");
}

Przepraszam zapomniałem, że w tej chwili jestem autorem a nie programistą.
INT 19H
No i znowu się zajmuję nie tym co trzeba. Czytelnik musi już dostawać szału ale proszę
o cierpliwość. Już się poprawiam. Proszę zatem przeczytać ponownie rozdział V podmieniając
w pamięci rzymską cyfrę V na VI i przejść bezpośrednio do rozdziału VII, gdzie obiecuję
na 100%, że będzie coś się działo. Jeżeli ktoś nie wie jak podmienić V na VI oto algorytm :
1. Znajdź wystąpienie rzymskiej cyfry V
2. Przepisz do nowego łańcucha zdanie do wystąpienia cyfry razem z nią
3. Dodaj znak I
4. Doklej do nowego łańcucha pozostałą część zdania znajdującą się za cyfrą V
Wynik:
Dla przypomnienia polecam przeczytać rodział I z pominięciem rozdziałów II do VI włącznie
aby nie ulec nieskończonemu zapętleniu.

Rozdział VII

Pozszywany z dwunastu kawałków grubas stał w oknie. Sposób w jaki autor powołał go ponownie
do życia można nazwać co najmniej dziwnym ale ponieważ domagała się tego liczna grupa
odbiorców postanowiłem, że grubas będzie dalej występował na kartach książki.
- Właśnie - odpowiedział grubas
Jeszcze nie skończyłem. Więc grubas będzie dalej występował w książce a agent pasożyt będzie
dla niego pracował
- Jeszcze nie wiadomo, bo wszystko zależy od decyzji komisji
Zostaw to mnie grubasie
- O przepraszam ale jakim prawem mówisz ciągle grubas, przecież ostatnio straciłem parę kilo
i wcale nie wyglądam tak źle a poza tym obrażasz nie tylko mnie ale i wszystkich którzy
mają nadwagę
Przepraszam ale jeszcze nie podjąłem decyzji jakie będziesz nosił imię.
- Zrobili to moi rodzice. Mam na imię Richard.
Co ty gadasz, przecież dopiero niedawno cię stworzyłem.
- Co nie znaczy, że nie mam rodziców. Chyba nie zabierzesz mi tego.
Dobra nieważne.
- Rodzice są najważniejsi. Stanowią podsawowy fundament rodziny. A rodzina to fundament
państwa. A państwo...
Zamknij się wreszcie bo czytelnik puści z nudów pawia.
- Sam bym puścił, ale teraz nie wiem gdzie mam żołądek. Tak bylejak mnie zszyto, że już nie
wiem czy nadal jestem tą samą osobą co w rozdziale I.
Dobra zaraz to załatwię. W tej chwili w pokoju pojawiajają się chirurdzy plastyczni. Po kilku
chwilach, które w rzeczywistości trwałyby dużo dłużej grubas, przepraszam Richard zostaje
przywrócony do poprzedniego stanu. Chodzi oczywiście o stan jaki był w trakcie rozdziału I.
Oczywiście jeżeli ktoś nie pamięta tego stanu może wrócić do rozdziału I ale tego osobiście
nie polecam. Nie żebym uważał ten rozdział za nudny czy głupi ale nie lubię się powtarzać.
Z drugiej jednak strony był to jak sądzę jeden z najciekawszych rozdziałów. Przynajmniej coś
się w nim działo. No dobra znowu się rozgadałem a miało być czadowo. Przydałby się wybuch.
Buuuum... i wyleciał w powietrze czajnik elektryczny.
- W tym pokoju nie ma czajnika.
No to piec gazowy.
- Instalację zakładają dopiero w przyszłym miesiącu, ale nie będzie tu żadnego pieca.
Dobra niech będzie tak. Buuuum... Richard spojrzał przez okno.
- Matko święta mój wóz. No teraz to przesadziłeś. Nie mogłeś wybrać innego samochodu
tylko akurat mój. Nawet go jeszcze nie spłaciłem.
No cóż praca dla rządu niesie za sobą ogromne ryzyko. Można w każdej chwili stać się ofiarą
terrorystów oraz agentów obcego wywiadu. Zrozum coś trzeba poświęcić dla tej książki a że akurat
trafiło na twój samochód to trudno.
- Trudno ? Trudno to będzie ci wstać jak ci dowalę.
Nie sądzę. Nie zapominaj, że do gabinetu może wpaść dwóch dzikich wojowników ninija i żaden
czytelnik nie będzie w stanie przekonać mnie do kolejnego wskrzeszenia twojej postaci.
- Ale mój samochód...
Spoko zaraz to załatwimy. Powiedzmy, że jadłeś dziś na śniadanie płatki na mleku.
- Co to ma do rzeczy ?
To że akurat tak się składa, że w opakowaniu tym znajduje się los, który oczywiście nie
spodziewanym zrządzeniem będzie brał udział w losowaniu nowego modelu Mercedesa i wygra.
- Mówisz o tym ekskluzywnym wozie ?
Jasne.
- No ale i tak jakby nie patrzył byłyby dwa.
Mylisz się. Nie wygrałbyś tego.
- Kiedy losowanie ? Bo jakoś muszę jeździć do pracy.
Weź sobie taksówkę. A na losowanie musisz poczekać dwa dni. Nagle do gabinetu wpada człowiek
w czerwonym płaszczu.
- W czarnym płaszczu - poprawił Richard
Właśnie.
- Właśnie widziałem jak twój samochód wyleciał na orbitę okołoziemską. Planowany czas powrotu
3 minuty.
Bummmmps...
- Które właśnie minęły. I co teraz zrobisz bez samochodu ?
- Kto ci powiedział, że bez samochodu ? Niedługo a dokładnie za dwa dni będę miał nowego Merca.
- Jakim cudem ? Od agencji ?
- Nie. Autor książki mi obiecał w ramach rekompensaty za ten, który wyleciał w powietrze.
- Chciałeś powiedzieć w kosmos.
- Nie ważne gdzie ale jak.
Odlotowo w każdym bądź razie. Zapomniałem co prawda o szczegółach ale czytelnik chyba zorientował
się jak potężny był to wybuch. Będę zatem bazował na jego wyobraźni. Po prostu nie ma z czego
zbierać.
- To był dobry wóz - rzekł Richard z żalem w głosie
Ale nowy Merol będzie lepszy.
- Dobra panowie kończcie ten temat - rzekł człowiek w czer... w czarnym płaszczu - przecież cała
akcja ma się toczyć wokół mojej osoby a jak narazie niewiele powiedziałem a już nie chcę mówić
co zrobiłem.
Przypominam, że za dwie minuty będzie podejmowana decyzja dotycząca człowieka w czarnym płaszczu,
czyli agenta Pasożyta. Więc lepiej Richard abyś już tam poszedł i nie przeciągał tego rozdziału.
- Jeżeli ktoś tu coś przeciąga to autor ale to nie jest ważne.
Richard wyszedł. W pokoju pozostał człowiek w czarnym płaszczu.
- Enhab.
Co ?
- Enhab, mam na imię Enhab.
Dziwne imię i nie wiem czy się przyjmie. No ale niech ci będzie. Ponieważ jesteś głównym
bohaterem to w ramach przywilejów możesz sam zdecydować jak chcesz mieć na imię.
- Richard też ma takie przywileje a nie jest główną postacią tylko drugoplanową. A na dodatek
dostał nowy samochód.
Wygrał, to znaczy wygra w konkursie płatków śniadaniowych.
- Ja też chcę. Mój samochód ledwo jeździ, jest stary i niedługo się rozleci.
Ale można wygrać tylko jeden samochód, dwie lodówki i sto tysięcy opakowań płatków. Oczywiście
nie sto tysięcy dla jednej osoby. Zatem mogę ci załatwić lodówkę.
- Nie potrzeba mi lodówki. Nigdy nie jadam w domu więc nie jest mi potrzebna. Chcę samochód.
Nie zachowuj się jak małe dziecko. Mamo chcę samochód. Mamo chcę kupę.
- Richard dostał.
Bo jego wyleciał w powietrze. Buuum... Trzask tłuczonego szkła i do biura przez wybite okno
wpada poskręcana tablica rejestracyjna.
- Mój właśnie też wyleciał w powietrze.
Dobra coś wymyślimy. Jest jeszcze wiele konkursów w których można wygrać samochód. Wiem audiotele
zadzwoń pod 0700... a ja już zadbam o resztę.
- Dzięki. Tylko nie chcę jakiejś tandety.
Spoko. Nie będziesz miał powodów do narzekań. Enhab wychodzi z gabinetu a autor myśli co ma
się zdarzyć w rozdziale VIII.

Rozdział VIII

Właśnie sobie pomyślałem dlaczego grubas ma mieć na imię Richard a nie Ryszard. A Enhab na przykład
Artur.
- No nie miałem sobie wybrać imię sam i wybrałem - powiedział Enhab od teraz zwany Artur
- A ja jestem Richard a nie Risziard.
Ryszard.
- Nie ważne. Nie zgadzam się i koniec.
- Ani ja.
Do pomieszczenia w którym toczy się akcja a które opiszę potem wpada brygada której zadaniem
jest pranie mózgów. Brygada zabiera się za robotę i po paru chwilach wychodzą.
- Mam na imię Ryszard i bardzo lubię swoje imię - powiedział Ryszard
- Mam na imię Artur i bardzo lubię swoje imię - powiedział Artur
No to sprawę imion mamy z głowy. Aha miałem opisać pomieszczenie. No to jest to samo, w którym
toczyła się akcja w rozdziale I. Czyli w budynku agencji wywiadowczej. Oczywiście wybite okno
już zostało naprawione ale nie chciało mi się opisywać jak. Zresztą nie sądę żeby czytelnik był
zainteresowany takimi pierdołami. Bardziej chyba interesuje się akcją, której muszę z przykrością
stwierdzić chyba brakuje. Na razie wyleciały w powietrze dwa samochody ale cały wybuch rozegrał
się w wyobraźni czytelnika. Moje opisy były nieco skąpe a jest już za późno aby się tym teraz
zajmować. No chyba żeby wysadzić kolejny samochód ale znów będę musiał komuś załatwiać nowy.
Mogę sobie pozwolić co prawda na opis wyrwany z kontekstu. Na przykład opiszę jak wylatuje
w powietrze samochód ale samochód tak naprawdę nie wyleci w powietrze bo będzie to tylko opis
tego zajścia. Powiedzmy, że na ulicy stoi samochód nie. No i nagle w mgnieniu oka słychać
i widać jak zostaje rozerwany na strzępy. To co po nim zostaje czyli tak zwany wrak staje
w płomieniach. Płoną siedzenia, ponieważ tak się akurat składa, że nie wyfrunęły z wozu.
W tym czasie równolegle opadają na ziemię poskręcane i osmalone a raczej stopione części
na przykład drzwi, dach i inne luźne części. Mogę posunąć się dalej. Płonące części uderzają
nieświadomych niebezpieczeństwa przechodniów zabijając ich na śmierć. Ponieważ są martwi nie
będą mogli skorzystać z opieki medycznej ale to nie jest takie straszne. Natomiast ci pechowcy,
którzy zostaną przypadkiem ranni, trafią do szpitala i nic ich już nie będzie w stanie uratować.
Myślę, że taki opis jest chyba wystarczający. Jeśli nie to proponuję aby czytelnik w tej chwili
sam coś sobie wymyślił a ja w tym czasie skoczę do kibla. Aaaa nie ma to jak się... O przepraszam
w kiblu się nie pisze... Biorąc pod uwagę to, że czytelnik wymyślił coś w czasie przerwy jaką
sobie zrobiłem chciałbym wrócić do wątku książki. Czyli tak, jesteśmy w biurze Ryszarda, które
znajduje się w budynku agencji wywiadowczej. W pomieszczeniu znajduje się także Artur. Obaj panowie
toczą ożywioną dyskusje dotyczącą sprawy Artura. Kurde nie chce mi się dalej pisać tej gównianej
książki... KONIEC!. Bzzzzzzz....przepraszam za chwilę słabości. Oczywiście, że książka będzie dalej
pisana.
- Hurrrraaaaaa !!!
Dziękuję za uznanie i wyrozumiałość. Więc wróćmy do wątku. Skończyłem na tym, że Artur i Ryszard
rozmawiają.
- Jeszcze nie zaczęliśmy. Na razie to tylko ty ględzisz bzdety
Dobrze oddaję wam pole do popisu. Niech się coś wreszcie dzieje.
- Komisja zdecydowała, że w ogóle cała komórka operacyjna nie dostanie funduszy. To w praktyce
oznacza, że oprócz ciebie wylatuję również i ja. Cholera by to wzięła. To twoja wina pajacu.
- Przecież to ty wydawałeś rozkazy. Więc ponosisz taką samą odpowiedzialność za zaistniałą
sytuację jak i ja.
Panowie nie kłóćcie się, bo to i tak nie rozwiąże waszych problemów.
- Nie mógłbyś coś zrobić ? W końcu to ty jesteś autorem i ty tu rządzisz.
- Właśnie. My ze swojej strony chcieliśmy dodać, że bardzo się cieszymy, że to właśnie my mamy
honor i przyjemność uczestniczyć w tak obiecującej i wspaniałej pod każdym względem książce.
- No to jak będzie szefie ? Pomożesz ?
Dobra. Komisja właśnie zmieniła zdanie a Artur nie ma żadnych problemów. Nie zostanie nawet ślad
w jego aktach. Sytuacja wygląda tak, że Ryszard dalej jest szefem komórki K-I a Artur agentem
pracującym w tej komórce.
- Super ! Więc nie stracę źródła utrzymania ! A już się bałem, że nie spłacę auta, które nawiasem
mówiąc wyleciało w powietrze a nie było ubezpieczone, telewizora panoramicznego, odtwarzacza DVD,
żelazka, elektrycznej szczoteczki do zębów, lodówki, pralki, prenumeraty miesięcznika dla
panów inaczej...
Teraz ty zaczynasz przynudzać. Gówno czytelnika obchodzi co masz do spłacenia. Ma się coś dziać
do cholery. Akcja! Wybuchy! Strzelanina! Brzydkie wyrazy!
- Kurwa dobry pomysł jego mać !
Przepraszam brzydkie wyrazy można sobie podarować. Mam nadzieję, że ten incydent nie zniechęcił
czytelnika. Naprawdę bardzo mi przykro, iż w książce pojawiły się takie brzydkie wyrazy ale nie
sposób inaczej wprowadzić atmosfery brutalności i bezwzględnej walki. Ale to nie zmienia faktu,
że brakuje tu przemocy, akcji i seksu.
- Przecież nie ma, żadnej babki - powiedział Artur
- No przydała by się sekretarka. W każdej agencji pracuje sekretarka i zazwyczaj jest to niezła
dupa - dodał Ryszard
Ty się lepiej nie odzywaj. Masz już żonę i myśl o niej a nie o innych laskach. Panienkę to trzeba
skombinować dla Artura, bo ostatnio uprawiał seks jakieś dwa lata temu więc ...
- Nie prawda! Nie jestem impotentem !
Nikt tego nie powiedział. Po prostu potrzeba ci wiesz czego i dlatego potrzeba tu kobiety. Ale
żeby to nie wyglądało na banalny stosunek spreparuję coś ekstra.
- Tylko bez przesady! Nie będę robił nic zboczonego!
Chodzi mi o wątek miłosny. Romantyczny. Kwiaty, kolacja, pocałunki, pełnia księżyca a nie fizyczne
spełnienie potrzeb i cześć.
- Źle cię zrozumiałem. Znaczy mam się zakochać ?
Jasne.
- A jak mi się nie uda ?
Spoko. W tej kobiecie nie będzie można się nie zakochać. No to tyle na razie na ten temat.


Rozdział IX

Trzeba zacząć nowy rozdział, bo w poprzednim znów się nie udało uzyskać efektu dynamizmu.
Akcja tego rozdziału toczy się jeszcze w tym samym miejscu i z tymi samymi bohaterami ale
zapewniam, że w kolejnych rozdziałach sprawa ulegnie zmianie. Będą pościgi, walki wręcz,
zabójstwa, zamachy i seks... to znaczy wątek romantyczny.
- Już nie mogę się doczekać - odparł Artur
Czekałeś dwa lata to parę dni cię nie zbawi.
- A skąd czytelnik będzie wiedział ile czasu minęło. Na razie nie wspomniałeś o tym ani słowem.
Na razie minął dzień. To znaczy wybuchy były wczoraj.
- No tak ale w następnym rozdziale na przykład wczoraj to będzie dzisiaj.
Rzeczywiście. Hmm...trudna sprawa. Co robić ?
- Może wprowadzić chronologię zdarzeń ? Umiejscowić realia w określonym czasie.
Jest rok 2120...
- Bez przesady. Przecież przedmioty jakimi się posługujemy już dawno zostałyby zastąpione
lepszymi. A nie sądzę, żeby wtedy samochody wylatywały w powietrze.
Samochód zawsze może wylecieć w powietrze. Ale mniejsza o to. Dobra jest 1966 rok.
- Nie. Za wcześnie.
A może po prostu 2000.
- Ok. To jest to. A miesiąc ?
Maj.
- Chce ci się opisywać piękno przyrody. Kwitnące kwiaty, zieleń drzew, błękit nieba i tak dalej,
i tak dalej...
No prawdę powiedziawszy nie. Dobra niech będzie Październik. I to czwarty. Dniem tygodnia
jest środa. Wtedy rozpoczyna się akcja. Czyli dziś jest 5 październik.
- W dechę. Teraz będzie wiadomo, co się kiedy działo.
Pragnę przypomnieć czytelnikowi, że sprawa Artura została rozwiązana pomyślnie i może on
dalej wykonywać swoją pracę. Również Ryszard jako szef komórki będzie nadal wykonywał swoją
funkcję. Wobec tych okoliczności przyznaję, że to co zostało do tej pory napisane nie ma żadnego
sensu, bowiem nic się nie stało. Artur miał wylecieć z agencji i pracować po cichu dla Ryszarda
ale nie musi już tego robić, gdyż sprawę umożono. Ryszard może dalej wydawać oficjalne rozkazy,
więc nie musi trzymać w tajemnicy wykonywanych przez Artura zadań. Może to i dobrze dla bohaterów,
że nie mają kłopotów ale książka staje się przez to banalna. Zapewniam jednak, że niedługo to się
zmieni. Dalsze dialogi w biurze chyba nie mają już sensu. Trzeba wyjść na zewnątrz.
- Zaraz - odparł Ryszard - przecież ja w tym rozdziale nie wypowiedziałem ani słowa a miałem
oficjalnie rozmawiać z Arturem. Co jest grane ?
Dobra to mów co masz do powiedzenia i kończymy ten rozdział.
- Niech się zastanowię, żeby nie powiedzieć tego czego nie chcę powiedzieć a co mogę powiedzieć
wiedząc, że...
Mów wreszcie!
- Dobra. Artur mam dla ciebie misję...yyyy...misję...yyyy...która wymagać będzie wiele wysiłku
i będzie ryzykowna. Będą się działy straszne rzeczy. Wybuchy, morderstwa, oszustwa,...
I seks.
- Nie przerywaj mi proszę. Więc misja ta jest wielce ryzykowna i możesz przypłacić to życiem.
Możesz umrzeć na zawał w trakcie stosunku.
- No teraz to przesadziłeś. Prosiłem, żebyś mi nie przerywał. Robisz sobie jaja czy co ?
Po prostu chcę żebyś się streszczał a ty jęczysz, marudzisz i nic nie chcesz powiedzieć
konkretnego.
- Cierpliwości. Więc Artur liczę na ciebie i wierzę, że sobie dasz radę.
- Nie powiedziałeś, co to za misja.
- Wszystko przez ten pośpiech. Więc masz rozpracować wyjątkowo niebezpieczną sektę religijną.
Nazywają siebie Wyznawcy Jedynej Prawdy. Ich przywódcą jest niejaki Jakub zwany Klucznikiem.
- A czemu akurat Klucznikiem ?
- Bo to on ma otworzyć bramy raju. Przynajmniej oni w to wierzą. Z naszych doniesień wynika, iż
"klucze", którymi zamierza to uczynić są radioaktywne i robią wiele hałasu.
- Masz na myśli to co masz na myśli ?
- Tak. Chodzi o bomby nuklearne.
- Chyba o bombę.
- Nie. Nie chodzi o jedną ale o cały arsenał. Wszystkie zostały wykonane przez bardziej wtajemniczonych
członków sekty. Prywatną straż ich proroka Jakuba. To są wyjątkowo brutalni i niebezpieczni
ludzie. To najemnicy. Płatni mordercy, spece od materiałów wybuchowych oraz radioaktywnych a także
handlu bronią. Potrafią załatwić każdą brudną robotę.
- Pewnie mam zinwigilować ich środowisko.
- Dokładnie. Zapiszesz się do sekty i będziesz jednym z wyznawców. Następnie zbliżysz się do samego
Jakuba i pokrzyżujesz mu plany. Ale uważaj na jego ludzi. On nie jest głupi. Wszystkie dane
dotyczące misji znajdują się w tej teczce. Po przeczytaniu musisz ją zniszczyć.
Bomba. To się nazywa budowanie akcji. Pora wreszcie żeby coś się działo. Niech się stanie akcja.
Uwaga nadchodzi tornado! Czyli rozdział X !!!

Rozdział X

- Och skarbie, och taaak...
Przepraszam rozmarzyłem się. Wracamy do akcji. Jak pamiętacie Artur otrzymał misję. I właśnie
przystąpił do jej realizacji. Wsiadł w taksówkę i wrócił do domu aby przestudiować dokładnie akta
sprawy. Po porwocie do domu przestudiował akta sprawy i wiedział tak dużo o sprawie, że skoda
gadać. Oczywiście zgodnie z zaleceniami szefa zniszczył je zaraz po tym jak się z nimi zapoznał.
No i już wiedział dosłownie tak dużo, że aż głowa boli. Zaplanował wszystko. Czyli jak ma się
dostać do sekty nie wzbudzając podejrzeń i jak zyskać sympatię oraz skupić na sobie uwagę Jakuba.
Następnego dnia przystąpił do realizaji swojego planu.
- Życie nie ma już sensu !!! Nie przekonujcie mnie ! Nie chcę słuchać tych bzdur! - krzyczał
stojąc na dachu supermarketu.
Zapomniałem powiedzieć, że cały plan polegał na tym aby zainteresować swoją osobą członków sekty,
którzy akurat raz w miesiącu przebywali w mieście w tym budynku na którym stał Artur. W markecie
mogli robić najpotrzebniejsze zakupy bez łażenia po całym mieście. Poza tym mieli tu dobre ceny.
Cały pic polegał na tym, aby zwrócić na siebie uwagę. Wzbudzić zainteresowanie. Przecież ktoś kto
chce targnąć się na swoje życie nie jest dla świata nic wart. Przynajmniej tak myśli taka osoba,
więc może wartą ją przygarnąć i dać nadzieję, ukazać prawdę. A o to chodziło przecież Arturowi.
Ale trzeba to tak rozegrać, żeby zdąrzyć przed przyjazdem policji oraz straży pożarnej. Później
może nie być okazji do powtórki. Artur liczył, że kierownictwo sklepu spróbuje załatwić sprawę
po cichu aby uniknąć złego rozgłosu i miał rację.
- Panie kierowniku mamy sytuację - powiedział jeden z pracowników
- Co się dzieje ? - zapytał kierownik marketu
- Jeden człowiek na dachu naszego budynku krzyczy, że życie nie ma sensu. Pewnie chce się zabić.
- Zdejmijcie go jakoś. Nie możemy sobie pozwolić na taki rozgłos.
W dziesięć minut później Artur zostaje doprowadzony do gabinetu kierownika marketu.
- No co pan wyrabia ?
- Nie wiem. Przepraszam ale nie widzę już sensu istnienia. Przeżywam kryzys wiary.
- Rozumiem, ale to nie jest powód aby robić u nas takie zamieszanie.
- Panie kierowniku przyszli nasi najlepsi klienci - powiedział kobiecy głos z interkomu.
- Dziękuję pani Ewo - odpowiedział kierownik - za chwilę ich przyjmę. No a co mam zrobić
z panem ? - zwracając się do Artura - Przecież gotów pan powtórzyć całą sytuację na
przykład w innym markecie albo gdziekolwiek indziej. Nie zależy panu na życiu a ja nie
zamierzam mieć pana na sumieniu tylko dlatego, że ma pan zamiar się zabić. Ale wie pan co,
mam pomysł. Tak się składa, że moi najlepsi klienci zajmują się czymś co można określić
podnoszeniem na duchu.
- Nie wiem czy ktoś będzie w stanie mnie pocieszyć.
- Proszę ocenę zostawić mi. Pani Ewo - powiedział wciskając przycisk interkomu - proszę poprosić
naszych szanownych klientów, żeby weszli.
Do gabinetu weszły trzy osoby. Dwóch rosłych mężczyzn i jedna kobieta. Kobieta sprawiała wrażenie
bardzo miłej i sympatycznej osoby. Kierownik marketu wstał i podszedł do nich witając każde z nich
z osobna.
- Witam witam serdecznie moich najlepszych klientów i zapraszam jak zwykle na kieliszek koniaku.
Wybaczcie, że kazałem wam czekać ale mieliśmy tu mały incydent. Ten miły pan próbował popełnić
samobójstwo.
- Ojej. Dlaczego ? - zapytała kobieta
- Bo nie widzę już sensu dalszej egzystencji. To bez sensu.
Zapomniałem powiedzieć, że kobieta ma na imię Elżbieta. Panów jej towarzyszących możemy pominąć.
- Jak to pominąć ? - zapytał jeden z nich
Panowie nie wnosicie nic do tej książki więc nie będę się wami zajmował. Opisywanie waszego wyglądu
i przedstawianie waszych imion nie jest tu potrzebne. A poza tym nie mam na to w tej chwili ochoty.
- To my siebe sami przedstawimy. Ja jestem Tomasz a ...
Kiedy mówię, że nie warto się wami zajmować to znaczy, że nie warto. Zrozumcie, że występujecie tu
jedynie w roli tła. Macie podkreślić siłę sekty a jednocześnie wyeksponować dobroć i czystość
charakteru Elżbiety, która odegra w książce pewną rolę a mianowicie ...
- Ale nie zdradzajmy tego już teraz, bo książka straci sens - powiedziała Elżbieta
Nie straci bo nie jest to kluczowa rola, tylko jedna z ważnych aspektów książki. Ale racja nie czas
jeszcze na ten wątek.
- Czy to z tą kobietą mam tego... zakochać się w niej i te sprawy - zapytał Artur
Nie. Seks zostawimy na później ale nie z Elżbietą. Dla ciebie mam inną laskę.
- To niby ja się nie nadaję ? - zapytała obużona Elżbieta
Przykro mi ale postanowiłem, że Artur potrzebuje młodszej kobiety od pani. Niech się
pani nie obraża. W końcu jeżeli chodzi pani o seks, to można wykorzystać tych dwóch
statystów.
- Pan mnie obraża. Nie jestem tego typu osobą.
Tylko dlatego, że tak panią przedstawiłem. Ale w tej chwili postanowiłem, że odegra pani rolę
negatywną. Dobroć i miłe usposobienie to jedynie przykrywka. Gdyż w rzeczywistości należy pani
do czołowej gwardii Jakuba Klucznika.
- Takie zmiany powinny być uzgadniane na początku. Nie można tak zmieniać zdania. Byłam już
nastawiona na to, że będę bohaterem pozytywnym.
Bohaterką.
- No nie nie dość tego to jeszcze mnie pan poprawia. To bez sensu. No ale skoro tak to niech
i tak będzię. Pewnie jak się nie zgodzę to zostanę usunięta albo wypiorą mi mózg a w
rezultacie i tak zrobię co mi pan rozkarze.
Dokładnie. A teraz wracamy do wątku. Jak czytelnik pamięta, członkowie sekty postanowili zabrać
do siebie Artura, udającego niedoszłego samobójcę.
- Jeszcze nic takiego nie miało miejsca !
Oj chyba się zagalopowałem. No dobrze to na czym skończyliśmy ?
- Artur mówił, że nie widzi sensu życia a Elżbieta miała coś powiedzieć - odparł jeden ze statystów
O ile sobie przypominam panowie nie mają tu nic do gadania.
- Ja się wcale nie odezwałem jeszcze ani razu - odparł drugi statysta.
I bardzo dobrze bo nie wyrażasz się prawidłowo. Masz kłopoty ale nic dziwnego bo nie skończyłeś
nawet podstawówki.
- Skończyłem.
Nie ukończyłeś ostatniej klasy.
- Ale mam pozostałe.
Zamknij ryja. Od tej chwili żaden statysta nie ma prawa nic powiedzieć, chyba że ja zdecyduję
inaczej. A teraz wracamy do zasranego wątku. Gadać do cholery. Elżbieta i Artur do roboty.
- Seks ?
Nie! Szlag mnie trafi, no! Rozmowa! Akcja! Natychmiast!
- Nie rozwiąże pan swoich problemów odbierając sobie życie - powiedziała Elżbieta zwracając się
do Artura, czyli kontynując wreszcie wątek i starając się nie wkurzyć ponownie autora
- A jak mogę uciec od tej szarej, nudnej codzienności ? - zapytał Artur, który również nie zamierzał
wdawać się w polemikę z wkurzonym autorem.
- Zapraszam pana do naszej grupki. Jesteśmy ludzmi, którzy odnaleźli sens istnienia, bo żyjemy dla
siebie. Akceptujemy się nawzajem i żyjemy jak jedna wielka rodzina. Grupa liczy dwieście piętnaście
osób. A nad wszystkimi czuwa nas nauczyciel i przewodnik Jakub.
- Nie sądzę, żeby państwo byli w stanie mi pomóc.
- To niech się pan przekona. Co panu zależy. W końcu i tak pan chce się zabić więc jeden dzień może
pan poświęcić na danie sobie ostatniej szansy.
- Dobrze. Ale jeżeli obiecajcie mi, że jeżeli nic nie wskóracie pozwolicie mi odebrać sobie życie.
- Zgoda.
W trakcie jak pozostali, o których nie wspomniałem a było ich czworo, członków sekty pakowało
potrzebne rzeczy na ciężarówkę, o której również zapomniałem wspomnieć. Elżbieta opowiadała o tym
jak żyje się w ich społeczności.
- Miłość. Pokój, Harmonia. To nasze hasła. Wierzymy w piękno.
- Wiele czyta się ostatnio o sektach. Proszę się nie obrażać ale czy nie mają państwo jakiś dziwnych
zwyczajów.
- Na przykład.
Seks grupowy.
- Nie oto mi chodziło. Mycie sobie nóg...
Narządów płciowych.
- Nie nic z tych rzeczy. Nie mamy takiego obowiązku. Jedynym obowiązkiem jest kochać się wzajemnie.
I uprawiać ze sobą seks.
- Wie pan co, czytelnik może odnieść wrażenie, że zamiast książki szpiegowskiej czyta erotykę albo
coś w tym rodzaju.
A kto pani powiedział, że to będzie książka szpiegowska. Na erotyk się co prawda nie zapowiada ale
kto wie może coś autorowi przyjdzie na myśl i wtedy wszystko zdarzyć się może.
- Wolałabym nie.
- A ja tak. Mam nawet zapewnienie autora, że będę uprawiał seks z piękną i młodoą kobietą.
Właśnie. W dodatku dziewicą.
- Panowie, zbaczamy z właściwej drogi.
Ludzkość od niepamiętnych czasów zbacza z właściwej drogi i to co do tej pory jest zawdzięczamy
właśnie temu zbaczaniu.
- Albo może zboczeniu.
Tak właśnie jest. Seks jest głównym teatrem działań człowieka. Wokół niego kręci się świat.
- Bez przesady. Ja wogóle nie myślę o tych sprawach.
Ale zacznie pani kiedy Jakub będzie miał na to ochotę.
- Nie zrobi pan ze mnie dziwki !
Zrobię co mi się spodoba. I nie ma tu nikt nic do gadania. W końcu kto tu pisze książkę pani
czy ja. Ja tu rządzę a teraz postanowiłem zakończyć tę dyskusję i rozdział. W następnym będziecie
już na miejscu, czyli tam gdzie mieszkają członkowie sekty. Opis tego miejsca oczywiście na
początku rodziału XI.

Rozdział XI

Za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za siedmioma... Nie chyba tak się nie zaczyna opisów.
Chyba, że chodzi o bajkę a nie chodzi, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
- A właśnie, że chodzi o bajkę - rzekł wilk
Ej ej, co jest kurde fele grane ?
- No właśnie. Gdzie do cholery jest czerwony kapturek ?
Spadaj stąd pacanie. No nie to już przesada. Nigdy w żadnej książce nie było takiego zamieszania.
Sam zaczynam się już gubić. Miały być opisy miejsca zamieszkania członków sekty Jedyna Prawda a nie
początek jakiejś bajki dla dzieci.
- A kto ci powiedział, że bajki dla dzieci ? To nie ta sceneria.
Jak to ? Przecież ty jesteś wilkiem i szukasz czerwonego kapturka, który idzie do chorej babci aby...
- A skąd ! Chodzi mi o kapturek. Wiesz na co.
Koniec. Ani słowa więcej. Nie ma cię. Znikaj i nie wracaj. To granda. To skandal. I jak ja mam pracować
w takich warunkach. Co tu się dzieje ?
- Selery! Marchew! Kaaaapusta! - darł się w niebogłosy sprzedawca
- A po ile te kalafiory ? - zapytała kobieta
Nie. Mam dość. Ktoś sobie robi jaja. Przerywanie wątku autorowi to grzech. Wszędzie pełno chamstwa. Czas na odpoczynek
a po tym wracamy do wątku...

Rozdział XII

Zawsze jak się coś zaczyna walić najlepiej zacząć od początku. Może nie dosłownie od początku ale momentu w którym się
zatrzymała akcja książki. No. Więc miały być opisy i będą. Oto one. Już nadchodzą... Niech tylko trochę pomyślę nad tym.
Więc tak. Najlepiej będzie jak czytelnik wyobrazi sobie las. Dodam, że jest to piękny las a w promieniu wielu kilometrów
oprócz członków sekty nie ma żywego ducha. W lesie jest duży odkryty obszar na którym stoją baraki. W barakach tych
mieszkają "owieczki Jakuba".
- O jakie ładne określenie - powiedział Jakub
Zaraz ty jeszcze nie miałeś się ujawniać. Jeszcze nie pora. Więc jest tam po prostu pięknie. Nic dodać nic ująć.
- Jest jeszcze wodospad "oczyszczenie", w którym chrzczę nowych członków
Mówiłem, żebyś się nie odzywał. Kiedy będzie twoja kolej powiadomię cię o tym. Kontynując opis
można dodać, że jest to wymarzone miejsce dla sekty. Kiedy więc Artur znalazł się na miejscu
był bardzo zachwycony tym miejscem.
- Jestem bardzo zachwycony tym miejscem - powiedział Artur do Elżbiety
- Tak, to prawda. Na całym świecie nie ma chyba piękniejszego miejsca. Pod każdym względem - odparła
Gówno. Nie chce mi się już pisać tej debilnej książki.
- Proszę się nie poddawać. To zaszło już za daleko, żeby teraz rezygnować. Co by powiedzieli czytelnicy, gdyby teraz
pan się poddał - odpowiedział zasmucony Artur - Przecież tyle mi pan obiecał i co ? Zawiedzie pan nie tylko czytelnika
ale i mnie.
Pomyślę o tym. Myślę o tym. Pomyślałem o tym. Słusznie. Jeżeli coś się zaczęło robić należy to kontynuować.
- Uf. Co za ulga.
- Arturze chodź przedstawię cię Jakubowi.
No i kurde Artur z Elżbietą poszli do Jakuba. Teraz będę gadali.
- Ale zaraz - rzekła oburzona Elżbieta - zaczyna pan odwalać robotę. Proszę niech pan przynajmniej udaje, że
zależy panu na tej książce. Jeżeli stracił pan swój zapał to proszę przynajmniej to jakoś ukryć przed
czytelnikiem. Może to przejściowe ? Kryzys zazwyczaj mija i jeżeli się go przetrzyma to zazwyczaj mija.
...
- Halo, jest tam pan ?
- Co się dzieje ?
- Może zasnął ?
- Nie, nie sądzę. Przecież gdyby zasnął to my nie moglibyśmy rozmawiać. Pewnie ma dosyć komentowania tego co
się dzieje.
Racja. Znowu nie chce mi się pisać.
- Może jakoś panu pomóc ?
Nie. To jest moja książka i jeżeli ktoś ma ją kończyć to tylko ja. Spróbuję się skoncentrować a zaraz coś mi
przyjdzie do głowy. Hmm... Ciekawe co dzisiaj będzie w telewizji ? Może jakiś fajny film ? Coś bym obejrzał,
ale nie jakieś gówno. Może komedię.
- Ale proszę spróbować się skupić na książce a nie na tym co będzie w telewizji. Przecież bez pana pomysłów
nie mamy racji istnienia.
Już chwila. Staram się jak mogę.
- No to może pan rozpocznie nowy rozdział a jakoś to pójdzie.
O tym to już sam zdecyduję. Cierpliwości. Zaraz będzie akcja. Buuuuum... Nie to już było. Nie ma sensu
wysadzać kolejnego samochodu. Może wrócimy do rozmowy, która zaczęła się między dwiema osobami
a mianowicie Arturem i Elżbietą. Otóż rozmawiali o tym, że Artur na poznać Jakuba.
- Chodź przedstawię cię Jakubowi - powiedziała Elżbieta
- Dobrze - odparł Artur, który nie był królem i nie mieszkał w zamku Camelot
- Właśnie, jeżeli ktoś jest tu królem, to chyba ja - powiedział Jakub
Jeszcze nie twoja kolej. A poza tym to nie ty jesteś tu królem a ja. Ty grasz rolę przywódcy sekty.
Dopiero teraz Elżbieta i Artur weszli do największego z baraków, w którym mieściła się siedziba
Jakuba. W jednym z pokoi siedział zamyślony Jakub.
- Jakubie - powiedziała Elżbieta - pozwól, że ci przedstawię Artura.
- Miło mi cię poznać - powiedział Jakub
- Mi również - odparł Artur
- Artur ma kłopoty ze sobą. Jest zagubiony i nie widzi już sensu życia. Pomóż mu bo jeśli ktokolwiek
może to tylko ty. Zostawię was samych - powiedziała Elżbieta i wyszła z pokoju.
- Usiądź proszę.
- Dziękuję.
- Napijesz się czegoś ?
- Nie.
- A teraz powiedz mi dlaczego straciłeś wiarę w życie.
- Blablablabla...
Artur nawija Jakubowi o tym dlaczego niby stracił sens istnienia ale tego nie będę opisywał bo nie
mam na to ochoty. Poprostu nie ma sensu opisywać tego, skoro i tak jest to nieprawdą. Wszyscy
przecież wiedzą, że Artur kłamie aby przyjęto go do sekty. Nagle bez żadnego ostrzeżenia w pokoju
pojawia się akwizytor.
- Chciałbym zaoferować panom nasz produkt po rewelacujnie niskich cenach. Nasza promocja obejmuje
zarówno ilości hurtowe jak również i detaliczne...
Ponieważ akwizytor dostał się tu przez pomyłkę zostanie usunięty w bardzo brutalny sposób.
- ...poza tym do każdego naszego produktu dołączamy...
Zzzzzzzzzzzzz... pac. I akwizytor został przygnieciony dużym i na dodatek starym fortepianem. Jego
zmasakrowane ciało leżało w kałuży krwi, która sączyła się jak kiepskie wino z beczki.
- Co tu się wyrabia ! - krzyknął Artur - Przecież to miała być spokojna rozmowa. Rozmowa z Jakubem.
- Mieliśmy rozmawiać o sensie istnienia - powiedział Jakub
Oj przepraszam ale chciałem zmienić temat. Czytelnika chyba nie zainteresują dewagacje na tematy
duchowe.
- Nieprawda. Są to najciekawsze tematy i pozbawianie książki tak ciekawych i kontrowersyjnych treści
filozoficznych sprawi, że książka stanie się mało atrakcyjna.
- Pierdolisz bzdury. Mają się mordować.
- O przepraszam ale prymityw nie ma prawa czytać tej książki
Panowie. Książkę może czytać każdy ale proszę nie przeklinać, bo nie będę pisał. Przecież jesteście
w głębi serca dobrymi osobami. Wasza kultura nie pozwala wam na to abyście się tak zachowywali.
Treści filozoficzne mogą pojawić się w książce ale jeżeli ktoś nie chce się ich czytać to może je ominąć.
Jeżeli ktoś ma kłopot z odróżnianiem treści filozoficznych od niefilozoficznych to mogę załączać informacje
na ten temat. Na przykład : "UWAGA! Treści filozoficzne" a na koniec "Koniec treści filozoficznych".
Jeżeli jednak któryś z bohaterów użyje jednego z tych stwierdzeń czytelnik może dojść do przekonania iż
jest to moment w którym następuje rozpoczęcie lub zakończenie treści filozoficznych. Wobec tego można pokusić
się o wprowadzenie innej notacji. Powiedzmy, że będą to niezależne zdania, ujęte w nawiasy kwadratowe
i znajdujące się w nowej linii. O tak.
[UWAGA! Treści filozoficzne]
...
[Koniec treści filozoficznych]
No ale chyba za daleko odbiegliśmy od tematu. Wróćmy do rozmowy Jakuba z Arturem. Więc rozmowa dotyczy
oczywiście sensu istnienia więc należy do treści filozoficznych ale ponieważ nie będę jej przedstawiał
to nie ma potrzeby umieszczania tego w polu między początkiem a końcem treści filozoficznych jak to opisałem
wcześniej. Co prawda może to być bardzo ciekawe ale nie mam do tego odpowiedniego nastroju. Aby pisać na
tematy filozoficzne trzeba być w odpowiednim transie a teraz go nie mam. Musiałbym stworzyć sobie określoną
atmosferę do filozofowania. Co prawda mogę to zrobić ale nie mam ochoty. Z drugiej jednak strony. Mogę się
postarać również o ochotę.
[UWAGA! Treści filozoficzne]
- Czy rozmawianie na temat sensu istnienia można uznać za nudne ? - zapytał Jakub
- Nie - odparł Artur
- Więc nie masz nic przeciwko temu abym trochę pomówił na ten temat ?
- Nie.
- To dobrze. Bo zamierzam mówić na ten właśnie temat.
- Dobrze.
- Ale jakby cię ten temat znudził to mi powiedz. Bo będę mówił tylko na ten temat.
- Dobrze. Możesz mówić na ten temat. Chętnie posłucham tego tematu.
- Wiesz dla niektórych ten temat jest nudny. I zazwyczaj nie chcą słuchać tego tematu.
- Ja z chęcią posłucham jak mówisz na ten temat.
Dla czytelnika, który nie ma pojęcia na jaki temat będzie mówił Jakub przypominam, że na temat sensu
istnienia, który to temat należy do grupy tematów o podłożu filozoficznym. Dlatego treść tego jest ujęta
w specjalne znaczniki, które oznaczają, że właśnie jest poruszany temat filozoficzny.
- Czy wiesz czym jest istnienie ?
- No chyba tak. Jestem i to oznacza, że istnieję.
- To nie wystarczy. Nie wystarczy stwierdzenie, że się istnieje, że się żyje, że się jest.
- Nie umiem tego inaczej określić.
- I dlatego nie widzisz sensu istnienia. Skoro nie wiesz czym jest to nie dziwne, że nie widzisz sensu
istnienia.
- A ty znasz sens istnienia ?
- Nie.
Zaraz. Jakub miał powiedzieć, że zna. Przecież jako przywódca duchowy musi być autorytetem. Wiedzieć
wszystko na zawołanie. Porażać swoją osobowością. Zaciemniać umysły szarych ludzi, porywać ich do boju.
Sprawić, że będą chcieli oddać za niego swoje życie. Jakub jeżeli nie znasz sensu isnienia to ci powiem, że
sensem istnienia jest samo istnienie.
- Nie znasz ?
- Yyyyy, to znaczy znam. Sensem istnienia jest samo istnienie.
- Nie rozumiem. Masło maślane.
- Nie rozumiesz bo to jest właśnie proste. A najprostrze rzeczy nie są łatwe do zrozumienia.
- Acha.
- Wię zapytam : Chcesz dołączyć do naszej społeczności i żyć w pokuju, szczęściu i miłości na wieki ?
- Tak
- Witaj w klubie. Zaraz przydzielę ci kwaterę i przedstawię innych na zebraniu.
[Koniec treści filozoficznych]
Co prawda ostatnie zdania nie należą do treści filozoficznych ale można to pominąć. Ładniej wygląda gdy cały
dialog nie jest fragmentowany przez jakieś znaczniki.

Rozdział XIII

Jakub z Arturem przechadzają się po polanie i rozmawiają. Pomimo, że jest październik liście jeszcze
nie straciły swojego intensywnie zielonego koloru. Dzięki temu na polanie było pięknie. Ptaki które
dawno powinny znaleźć się daleko na południu pozostały tutaj jakby nie spodziewały się w tym roku
przyjścia chłodnego frontu z północy. A może pogoda tak się zmieniła, że nigdy nie będzie zimno.
Właśnie zastanawia mnie czy zima jeszcze kiedyś nam pokaże swoją piekną białą suknię. Śnieg pada tak
rzadko w roku, że można przyjąć, iż nie pada nigdy. A kiedyś bywały piękne zimy. No ale w książce jest
dopiero październik i nie jest powiedziane, że zimy nie będzie. Może autor zechce zdobyć się na pewną
ilość fantazji i opisze piękny krajobraz. Cudowną i zapomnianą przez wielu zimę. Padający śnieg,
lepienie bałwana, zabawa i oczywiście święta.
- Miało nie być opisów.
A kto tak powiedział ?
- Z pana książki można wywnioskować, że nie lubi pan opisów
Może nie miałem ochoty opisywać krajobrazów wcześniej ale dziś mam ochotę.
- Dziś to znaczy kiedy ?
Ojej znowu się nam czas zgubił. Dziś jest 13 października.
- Piątek trzynastego !
Nie bądźmy przesądni. To przecież ludzie sobie sami z nudów wymyślili piątek trzynastego.
- Nie prawda. Po prostu tak już jest, że ten dzień jest niebezpieczny.
Bzdury. Jest to jeden z normalnych dni i nie należy go traktować inaczej. Ale zaczynam odbiegać
od tematu. Mam ochotę na opisywanie krajobrazów.
- A dialogi ?
Mogą poczekać.
- Ale czytelnicy zazwyczaj pomijają opisy przyrody.
Nie będę się aż tak rozpisywał. Parę linijek więcej nie zrobi czytelnikowi różnicy. No a teraz
opisy. Las był piękny. Polana była piękna. Wodospad był piękny.
- Był ? Był ? Był ? A nie są ?
Nie przerywać. Są pieknę rzeczy na tym świecie i o takich rzeczach nie śniło się nawet czytelnikom.
Był w sensie, że był tam a nie był i przestał istnieć. Więc las, polana i wodospad były tam piękne
i są nadal. Jakub oprowadzał Artura po całej posiadłości.
- O każdej porze roku jest tu niemal idealnie. Dlatego wybraliśmy to miejsce. Występują tu największe
źródła energii. Dlatego członkowie sekty tak dobrze się czują. Człowiek to dusza i ciało.
To miejsce daje ciału to czego potrzebuje, czyli piękno przyrody, spokój, radość, energię.
Nasza społeczność jest bardzo zrzyta ze sobą. Nie ma kłótni ani nawet drobnych sporów. Wszyscy są
jedną wielką rodziną.
- Odjazd.
- Spoko. Jest niemal idealnie.
- A w co wy wierzycie ?
- W siebie.
- W siebie ?
- Tak. To bardzo proste. Jesteśmy dla siebie wszystkim czego potrzebujemy i wierzy my w to, że tylko
to jest ważne.
- Nie rozumiem.
- Każdy z nas potrzebuje innych a inni potrzebują nas. Wierzymy, że jest to jedynie słuszna prawda.
Razem żyjemy. Razem istniejemy.
Artur z Jakubem kontynuowali rozmowę a w tym czasie autor myślał jedynie jak ma wyglądać kobieta
z którą Artur będzie uprawiał seks. Z punktu widzenia książki jest to bardzo ważne. Praktycznie większa
część czytelników czeka na ten moment ale jeszcze trochę będzie trzeba poczekać. Nie mam narazie
pomysłu ale zaraz coś wymyślę. Oczywiście kobieta musi należeć do sekty, bowiem Artur spędzi tu trochę
czasu. Po rozmowie Jakub zaprowadził Artura do baraku i przydzielił mu pokój. O i teraz najlepiej będzie
jak pojawi się ta kobieta na którą czeka niejeden czytelnik a może i jakaś czytelniczka również.
- Tu będzie twój pokój. Chcę abyś poznał swoją współ-lokatokę. Ma na imię Agata. Poznajcie się.
- Jestem Artur.
- Jestem Agata - powiedziała młoda kobieta głosem tak słodkim jak miód albo batonik czekoladowy z nadzieniem
truflowym, albo nawet truskawkowym, albo ...
No wystarczy, bo jeszcze sam się zakocham.
- Myślałem, że kobiety i mężczyźni żyją osobno jak w wielu sektach.
- Nie u nas. Tu żyjemy naturalnie. W parach. Ja nie miałam pary i dlatego Jakub obiecał, że wybierze kogoś
idealnego dla mnie. On nigdy się nie myli.
- Zaczynam w to wierzyć.
- Ja zawsze mu wierzyłam.
- To oznacza, że skoro wybrał mnie dla ciebie to również ciebie dla mnie.
- Błyskotliwa uwaga. Jesteś bardzo spostrzegawczy.
- A ty tak piękna, że zaraz zwariuję.
- Dziękuję. Ty również jesteś przystojny. Pasujemy do siebie.
- Idealnie.

Rozdział XIV

Jak pisałem w poprzednim rozdziale Artur spotkał Agatę i się w niej zakochał.
- Ale się zakochałem w Agacie - powiedział wzdychając Artur
Właśnie o tym mówię. A Agata zakochała się w Arturze.
- Ale się zakochałam w Arturze - powiedziała wzdychając Agata
Nie przerywajcie mi wątku. Czytelnik już wie, że jesteście dla siebie stworzeni. No to wątek miłosny już
mamy. A jak wiadomo wątek miłosny jest bardzo ważny. Sprawia, że książka staje się wspaniała. Jak pokazuje
historia największych dzieł literackich zazwyczaj akcja toczy się wokół zagadnień związanych z miłością.
Nie będę wymieniał tytułów najbardziej znaczących dzieł literackich ale czytelnik zapewne w pamięci właśnie
stara się przypomnieć sobie jakie dzieła zawierały ten wątek. No w każdym bądź razie było ich wiele.
Należy zatem zastanowić się czym jest miłość, że tyle się o niej pisze. Dlaczego ludzie tak bardzo jej
pragną.
[UWAGA! Treści filozoficzne]
Miłość, to uczucie które ... a zresztą co się będę nad tym rozwodził. Miłość jest super i tyle i dlatego
warto o niej pisać. To najlepsza rzecz jaka może spotkać człowieka i tyle.
[Koniec treści filozoficznych]
Wróćmy jednak do wątku, który ponownia zaczyna się rozmywać jak plama na dywanie, w trakcie czyszczenia jej
specjalnym środkiem.
- Odplamiaczem. Ostatnio właśnie wylał mi się sok z czarnej porzeczki i musiałem użyć odplamiacza. Najlepszym
okazał się produkt firmy...
Stop. Żadnej reklamy. Chyba, że ktoś mi za to zapłaci. A nie przypominam sobie żeby tak było. Zaraz sprawdzę.
Nie nikt mi nie zapłacił. Nie ma reklamy. Reguła numer jeden : "Nie ma pieniędzy, nie ma reklamy" i proszę
jej przestrzegać. A teraz akcja książki. Otóż Artur dużo przebywa z Agatą, bo się w niej zakochał. A ona w nim.
I tak się zakochał, że zapomniał o misji. I gdyby nie to, że muszę skończyć tę książkę Artur zostałby na
zawsze z wyznawcami jedynej prawdy. To znaczy do momentu, aż Jakub otworzyłby bramy raju. Oczywiście
nie wiadomo czy by tam trafili ale można przyjąć, że tak. Tyle, że to co do tej pory powstało, to chyba
za mało na książkę. No może na małą by starczyło ale chcę aby to była duża książka. Zawsze można zwiększyć
wielkość czcionki ale to nie prowadzi do niczego. Można również lać wodę i pisać bzdety ale postanowiłem,
że skupię się na samych konkretach i będę pisał jedynie ciekawie, emocjonująco, romantycznie i że w ogóle
cała książka będzie emanować dynamizmem toczącej się akcji. Co nie oznacza, że zaraz wyleci coś w powietrze.
Co prawda nie sądzę aby jakikolwiek samochód wyleciał w najbliższych rozdziałach jeszcze w powietrze ale
możliwe, że coś jeszcze wyleci w kosmos. Może nie dosłowinie w kosmos ale kto wie. Kosmos. Czym jest kosmos ?
Głęboka przestrzeń. Być może nieskończona, czarna i zimna. W przestrzeni tej galaktyk wiele może nawet
nieskończenie wiele. W każdej galaktyce miliony ciał niebieskich a na jednej z nich toczy się akcja mojej
książki. Prawdopodobieństwo, że jest to ta sama planeta na której mieszka autor książki jest bardzo duża.
Właśnie zastanawiam się czy nie dołączyć do książki wątku obcych. Mogłoby to rozwinąć akcję książki.
- Albo ją jeszcze bardziej zagmatwać. Lepiej niech obcy trzymają się z dala.
A dlaczego ? To mogłoby być ciekawe. Pomyślę i zobaczymy.
- Proszę nie. Nie włączaj żadnych obcych istot do akcji - poprosiła Agata i to tak, że żaden mężczyzna by jej
nie odmówił
Dobrze. Żadnych istot pozaziemskich. Ale mimo wszystko tematyka kosmosu jest bardzo zajmująca. Może w następnej
książce napiszę coś na ten temat a może nie napiszę tego nigdy. Któż to może wiedzieć. Wszystko zależy od
sytuacji. Przecież człowiekowi przydarza się w życiu tyle dziwnych i niespotykanych przygód, że sam często nie
jest w stanie zrozumieć jak to się stało, że się stało co się stało i inaczej się nie stało. Los jest ślepy.
Raz wypada tak a raz owak ale zawsze niewyobrażalnie ciekawie. Na przykład jeszcze pare tygodni temu w ogóle
nie myślałem że będę pisał taką książkę. Co prawda dużo myślałem na temat pisania książki ale nie takiej.
Miałem napisać coś poważnego, klasycznego i oczywiście z akcentem romantycznym a tym czasem piszę jakąś bzdurę
choć również zawiera akcent romantyczny. Oczywiście jest on tu tylko po to aby zamydlić oczy czytelnikowi
i sprawić żeby z litości uznał, że może jednak warto przeczytać to barachło. Co prawda nie za bardzo mam ochotę
rozwijać wątek romansu ale ze względu na to, że każda pożądna książka powinna go zawierać staram się go wplatać
w akcję. Co prawda nie sądzę aby ktokolwiek traktował tę książkę poważnie i uznał ją za dzieło ale różnie bywa.
Wszystko zależy od losu. Często jest tak, że ktoś wymyśli coś na pozór głupiego a wszyscy się tym potem
zachwycają. Na przykład malarz, który namalował czarną kropkę na białym tle. Jego pracę można nazwać dziełem
o ile znajdą się osoby zdolne przekonać innych do tego, że jest to dzieło. W innym wypadku będzie to tylko
żałosna kropka koloru czerni na żałosnym białym tle. A autora tego żałosnego dzieła uzna się za żałosną osobę.
A może się i nie uzna bo go nie będzie widać. Sam będzie jak kropka tyle, że biała. Oczywiście na białym tle.
I tu dochodzimy do ważnej uwagi. Wszystko zależy od tła. Gdyby każdy napisał tak głupią książkę jak ja,
to nikt by jej nie zauważył. A skoro ktoś ją czyta to może jednak ją ktoś zauważył. A może niepotrzebnie się
łudzę, że będę sławny. Kiedy bowiem ktoś staje się sławny ? Kiedy go inni zauważą i uznają. Nie wiem, czy warto
pisać tę książkę. W końcu jestem poetą i nie wiem czy sprawdzę się jako autor. Ale z drugiej strony jak nie
spróbuję to nie będę wiedział. Więc wracam do akcji i zobaczę co z tego wyniknie. Więc Artur oprócz Agaty
poznał jeszcze wiele innych osób. To znaczy wszystkich. Ponieważ jednak było ich wiele uznałem, że opisywanie
każdego z osobna będzie bez sensu. W książce pojawią się zatem tylko osoby ciekawe. Przynajmniej z mojego
punktu widzenia. Tak naprawdę jednak chodzi o to, że chcę aby ta książka powstała jak najmniejszym kosztem
więc staram się pisać co mam na myśli i nie poprawiać tego co napiszę. Także w sekcie powiedzmy, że jest wiele
osób ale w książce nie wszystkie będą coś mówiły. Kilka osób starczy, żeby książka była ciekawa. Jak do tej
pory mamy kilka osób, więc jeszcze kilka i będzie w sam raz. Teraz wypada zastanowić się jakie powinny to być
osoby. Na przykład Janusz, który gada więcej niż można sobie wyobrazić.
- Na każdy temat można dużo mówić. Nie ważne czy ktoś tego słucha. Najważniejsze, że ma się czyste sumienie.
Sumienie bowiem nie pozwala mi przemilczeć pewnych kwestii. Zwłaszcza tych egzystencjonalnych. Po co człowiek
istnieje ? Jaki jest w tym sens ? Można to rozpatrywać z wielu punktów widzenia. Do najważniejszych należy
dzień dzisiejszy, który decyduje...
Zamknij ryja, bo puszczę pawia.
- ...o tym, jak człowiek się czuje. I jak postrzega swoje życie w kontekście...
Do jasnej cholery mam tego dosyć. Taka postać zanudzi nie tylko czytelnika ale i mnie. Co prawda jestem cierpiwy
ale do czasu.
- ...bycia tu i teraz a nie niewiadomo gdzie. Można jednak podjąć próbę zrozumienia sensu istnienia ale jest to
nie...
I w tej właśnie chwili na nudnego jak flaki z olejem Janusza spada lodówka. Oczywiście pełna. No i mamy spokój.
Chyba ta postać nie jest tu niezbędna. Nie wpłynie zbytnio na akcję książki. Taka postać mogłaby całą akcję
zmienić w jeden wielki zwój nudów a na to nie mogę sobie pozwolić.

Rozdział XV

Tak się zdenerwowałem, że musiałem rozpocząć od początku. Chociaż znowu nie wiem czy jest sens pisać coś takiego.
W ogóle nie wiem czy cokolwiek ma jakiś sens. Może nie tylko nie warto pisać tej książki. Może nie warto również
żyć.
- Pozwól, że ci pomoge - powiedział Jakub
Nie. Postać z książki nie ma tu wiele do powiedzenia. Świat rzeczywisty jest inny niż wasz. W końcu to ja go
stworzyłem i ja najlepiej to wiem.
- Ale musiał mieć swój pierwowzór w twoim świecie. Więc nasz świat jest podobny do twojego.
Nie potrzebuję pomocy. Sam sobie dam radę. Jak zwykle. Po prostu znowu nie mam ochoty pisać tej książki. Nie mam
ochoty na nic. I tyle.
- Obiecałeś, że skończysz książkę.
I skończę ale nie wiem kiedy. Jeżeli kiedyś to gówno powstanie to będzie to wyłącznie spowodowane tym, że poprostu
miało powstać, że było częścią mojego przeznaczenia. A jeżeli nie powstanie, to to co do tej pory powstało, będzie
warte mało. Może nawet nie będzie istniało to co istnieje do tej pory a skoro tak to dalsze pisanie nie będzie
sensowne choć z drugiej strony...
- Nie. To jest bez sensu. Czytelnik też ma jakieś prawa. Ja chcę czytać coś co jest tego warte a nie jakieś użalanie
się nad sobą autora. To mnie nie insteresuje. Czy można prosić o dalszy ciąg akcji ?
Owszem. Czego się nie robi dla publiki. I oczywiście dla sławy, która uzależniona jest od opinii czytelników. A na
nich mi bardzo zależy. Bardziej od sławy. No a teraz z zupełnie innej beczki. I tutaj część czytelników kojarzy
prawidłowo o co chodzi. Ci którzy nie wiedzą trudno.

Rozdział XVI

Jak się już przyjęło gdy zaczynam coś to od nowego rozdziału. Jest to tradycja, gdyż powtarza się wielokrotnie.
Można powiedzieć, że jest to reguła. Tradycja jest bardzo ważna w życiu i należy ją pielęgnować. Dobrze zatem zgodnie
z tradycją tą zaczynam od początku. Jak czytelnik zdążył już się kapnąć nie zaczynam pisać książki od nowa ale
od nowa spoglądać na jej dalszy ciąg. Spowodowane jest to tym, że odzyskałem chęć do pisania. Co prawda może jest
to tylko chwilowa tendencja ale postaram się aby tak nie było. Co prawda znowu może zdażyć się, że chęć mnie opóści
ale jak to mówią, trzeba być cierpliwym i mam nadzieję, że czytelnik będzie cierpliwy. Powoli razem damy radę dotrzeć
do końca tej książki udawadniając niedowiarkom, że damy radę. A teraz wracamy do akcji. Jeżeli można to czy ktoś
mógłby mi przypomnieć na czym skończyłem.
- Artur zakochał się w Agacie. Był opis i komentaż. Aha miały się pojawić nowe postacie.
Tak. Dziękuję. Nowe postacie. Trudna sprawa. Można je pominąć lub traktować jako statystów a gdy okaże się, że ktoś
jest potrzebny z punktu widzenia książki to sprawię, że ze statysty stanie się postacią drugoplanową. Ale nikt nie
zostanie już postacią pierwszoplanową. To jest po prostu nie możliwe.
- Nawet za określoną kwotę.
Nawet za bardzo wyraźnie określoną kwotę.
- A za bajecznie dużą kwotę. Tak dużą, że do końca życia autor tej książki będzie żył dostatnie. Kupi sobie wyspę,
co tylko będzie chciał i jeszcze 99,9999999999999999999999999999999999% tego co miał zostanie.
Umowa stoi. Proszę przelać pieniądze na konto...
- Ja tylko tak teoretycznie.
To spierdalaj.
- Słucham ?
Spierdalaj i nie pierdol. O przepraszam miało nie być brzydkich wyrazów. Mam nadzieję, że czytelnik nie czuje się
zdegustowany ale tej chój tak mnie wkurwił, że bym mu zajebał w oko.
- Nie to skandal. Ta książka robi się nie tylko głupia ale i chamska.
Zamknij ryja i czytaj ty... O przepraszam znowu się zapomniałem. Chyba trzeba zrobić przerwę aby się uspokoić.
Policzę do dziesięciu i będzie dobrze. Jeden, kurwa, dwa, kurwa, trzy kurwa, cztery kurwa, pięć, sześć kurwa, siedem,
osiem, dziewięć, dziesięć. Od razu lepiej. Mam nadzieję, że ta chwila słabości nie spowoduje, że czytelnik zrezygnuje
z lektury tej książki. W końcu jestem tylko człowiekiem. Przecież każdemu zdarza się czasem stracić nad sobą panowanie.
- Miło czasem sobie pokurwować. Wypowiadać brzydkie słowa. Czasem komuś zapierdolić i na chamstwo se pozwolić.
Nagle osoba, która wypowiedziała te słowa została przygnieciona przez tapczan na którym spał bardzo gruby statysta.
Ważył 350 kilo i jadł chipsy, których autor nigdy nie lubił. Oczywiście nie będę go włączał do akcji, gdyż spadając
z tak dużej wysokości zginął. A raczej poświęcił swoje życie w obronie czystego słownictwa. Myślę, że brzydkie wyrazy
nie powinny się już więcej pokazać w tej książce. Oczywiście nie mogę tego zagwarantować ale zrobię co się da.
- Gówno prawda. Zalewasz. Będą kląć i to zajebiście ostro.
Zamknij ryja. Koniec, nikt nie wypowie już brzydkiego słowa. W tym celu postanowiłem podjąć pewne kroki. Każda postać
z książki, która przeklnie zostanie porażona prądem.
- A czytelnik ?
To już jego sprawa i jego własnego sumienia. Jak ktoś przeklnie sobie pod nosem to ja tego nie zauważę. Zlekceważę
i pozostali czytelnicy nigdy się o tym nie dowiedzą.
- A kurwa założysz się ?
Jak powiedziałem, nikt nie śmie w tej chwili przekląć, bo będzie głupi jak but.
- Yyyyyyyyyy...
I tak się załatwia takie duperele. Trzeba na nie lać z góry. Dobra. Akcja tradycyjnie zeszła na drugi plan. Same
przeszkody, jak to w życiu bywa. Kłody pod nogami a ty człecze pisz książkę. Też trzeba mieć nerwy i zdrowie żeby się
użerać z takimi chó... humorystami.
- Ooommmmmm rama riema.
Ooommmmmmmm rama. Ooommmmmm rama. Ooommmmmm rama riema brateńki.
- Łubu dubu, łubu dubu niech nam żyje autor książki.
Dziękuję. I na tym koniec.
- Książki ?
Rozdziału.

Rozdział XVII

Biorąc pod uwagę to, że czytelnik prawdopodobnie dawno stracił nadzieję na to, że akcja książki jeszcze wróci na
właściwy tor mam zamiar udowodnić, iż akcja będzie toczyć się dalej. Przecież prędzej czy później musi to nastąpić.
Nie po to zacząłem pisać tę książkę, żeby teraz zrezygnować. Łatwo co prawda to przychodzi tylko narzekanie i użalanie
się nad sobą a o wiele trudniej inne rzeczy ale to nie powód aby to robić.
- Co robić ?
Narzekać. Lamentować. Użalać się nad sobą.
- I co dalej ? Mam na myśli akcję książki.
Właśnie do tego zmierzam. Małymi kroczkami do celu. Dalszy ciąg nastąpi a raczej następuje. Trzy. Dwa. Jeden. Start.
Rakieta wystartowała. Po przejściu przez atmosferę ziemską... Oj to nie na książka. Wróćmy do naszej ale co tu się
dzieje. Trochę mnie nie było ale zdaje się, że coś miało miejsce.
- Właśnie - powiedział zadowolony jak nigdy Artur
Zaraz zaraz. Co się działo ?
- Kochałem się z Agatą.
Co ? Bez mojej ingerencji ? To znaczy ingerencji pisarskiej. Uprawialiście seks a ja nic o tym nie wiem ? Dlaczego ?
- Przecież nie mogliśmy czekać do usranej śmierci. Poza tym nie było gwarancji, że jeszcze nas pamiętasz.
To kochajcie się jeszcze raz a ja popatrzę.
- No bez przesady. Artur był ze mną tak długo, że żaden mężczyzna chyba by więcej nie mógł. Nie żądaj rzeczy niemożliwych
To może przynajmniej opowiecie jak było.
- Wspaniale.
- Cudownie.
Ale ze szczegółami proszę.
- Co najwyżej na ucho. Nie przy wszystkich.
W chwili w której autor wysłuchiwał a w rzeczywistości wyobrażał sobie jak to mogło być wykipiało w kuchni mleko. Jasny
gwint. Znowu ? I co ja teraz ... Zaraz przecież ja nie piję mleka od dawna. Skoro tak to dlaczego wykipiało. Kto gotował
to mleko ? Nie przepraszam to nie mleko. Przecież skoro nie piję mleka nie mogłem go gotować a skoro go nie gotowałem
znaczy, że nie miałem mleka. Nie miałem mleka ponieważ go nie kupiłem.
- Więc o co tu chodzi ?
To była zmyłka. W czasie w którym czytelnik myślał o jakie mleko chodzi autor wyobrażał sobie różne świńskie rzeczy.
I nie chciał się nimi dzielić z pozostałymi czytelnikami, którzy rówież mogli myśleć o takich a może i bardziej
zboczonych rzeczach o których nie tylko nie ma co pisać ale i myśleć czasem nie warto. No czyli wątek miłości fizycznej
mamy za sobą.
- Mało.
Mało. Wiem, że mało ale Artur już swoje zrobił. Może jutro. To już musicie ustalać z Arturem i Agatą. Chociaż widzę, że
Agata nawet teraz by jeszcze parę razy...
- O co ty mnie posądzasz ? Przecież nie jestem nimfomanką. No może trochę ale w granicach rozsądku.
No skończmy ten temat, bo książka zmieni się w rozważanie na temat seksu a nie to jest główną osią akcji, której
powiedzmy to sobie, brakuje i to bardzo.
- I której raczej nie ma co się już spodziewać.
Nie jest tak źle. Proszę nie rezygnować z lektury. Może i ja mam słomiany zapał ale jeżeli i czytelnik ma słomiany
zapał to już jest tragicznie. Ja może nie zrobię już z tej książki odjazdowej ale zrobię co będę mógł. To znaczy
na co akurat będę miał ochotę. Jeżeli pojawi się odpowiednio duża dawka motywacji to nie będzie problemu i książka
powstanie. Ale może też się zdarzyć, że książki nie będzie. To znaczy nie zostanie skończona. W takim przypadku
proponuję czytelnikom skończyć ją we własnym zakresie.
- Jak to ? Mamy dopisać dalszy ciąg książki ?
Tak.
- To bez sensu.
Wszystko ma jakiś sens.
- Zadaniem autora jest pisanie a czytelnika czytanie. Pan jako autor ma się tym zająć nie my.
Dobra. Postaram się ale może się zdarzyć, że się nie uda.
- To po co ja do cholery czytam tę książkę skoro nie ma pewności, że ktoś ją skończy.
Nic w życiu nie jest pewne.
- Ale skoro ktoś zaczyna pisać to po to aby skończyć co zaczął. Wtedy i tylko wtedy czytelnik będzie w stanie
skończyć czytanie książki. Zatem od zwycięstwa autora zależy też zwycięstwo czytelnika.
W jakim sensie ?
- Jeżeli autor nie skończy książki to czytelnik nie będzie mógł dokończyć jej czytać.
No i co z tego. Czytelnik dotrze do końca tego co stworzył autor, czyli końca. Może nie końca książki ale zawsze
końca.
- Ale powinien pan mimo wszystko skończyć książkę.
Już ja dobrze wiem co powinienem a co nie. W końcu to ja jestem autorem.
- Jeżeli uważa pan, że historia dobiegła końca, to proszę mnie o tym poinformować. Jeżeli nie to proszę pisać dalej.
I to najlepiej na temat.
Zamknij ryja skurwysynu, bo ci zajebię z buta.
- Co ?!!
To co kurwa słyszałeś chóju.
- Jakim prawem pan się tak wyraża. Zaskarżę pana. Mam świadków.
Pierdol się.
- Zadzwonię do mojego adwokata i nie będzie pan w stanie się obronić.
Ja jestem pierdolonym autorem tej chójowej książki więc nie wpierdalaj się w jej treść. Jeżeli spróbujesz tego jeszcze
raz zajebię ci z bańki... Co tutaj się dzieje ? Wyszedłem na chwilę a tu... Co to jest ? Kto panu pozwolił pisać dalej
beze mnie. Przecież sam mówiłeś koleś, że nie będziesz pisał dalej, więc się za to zabieram. Nikt ale to nikt nie może
pisać tej książki beze mnie. Tylko ja mam do tego prawo. Proszę opóścić pomieszczenie, bo wezwę policję. Dobra. Spoko.
Nie to nie. Spadam. I spadaj byle szybko. W tej chwili osoba, która się podszyła pod autora wyszła z pomieszczenia
i nigdy więcej do niego nie wejdzie.
- Dlaczego ?
Bo postanowiłem pisać dalej.
- No wreszcie jakaś sensowna rzecz dziś. Mam nadzieję, że zapał do pisania pozostanie panu do końca.
Ja też. Ale żeby nie przedłużać zakończę ten rozdział i rozpocznę nowy.

Rozdział XVIII

W poprzednim rozdziale ktoś śmiał wtrącić się do mojej książki. Osoba ta gorzko pożałuje tego co zrobiła. Zostanie
zmielona przy pomocy ręcznej maszynki do mielenia mięsa i dodana jako farsz do pierogów. Co prawdna nie zamierzam
ich jeść ale jeżeli ktoś z państwa reflektuje to smacznego.
- Dziękuję.
Żartowałem.
- A ja nie.
Nie ważne.
- Dawać pierogi z tego gościa. Jestem głodny.
No nie ludożerca w książce. To bez sensu. Jak mam skończyć tę książkę skoro ciągle ktoś robi nie tak jak trzeba.
- Jeść !!! Żreć !!! Pierogi z gościa !!!
A żryj siebie baranie. Postanowiłem, że za trzy sekundy wysadzę cię w powietrze.
- Jeść !!! Żreć !!! Pierogi z gościa !!!
Trzy.
- Jeść !!! Żreć !!! Pierogi z gościa !!!
Dwa.
- Jeść !!! Żreć !!! Pierogi z gościa !!!
Jeden.
- Je...
Buuuum. I rozerwało gościa na kawałki. No i kto powiedział, że nic się nie dzieje. Wybuchy, trupy i seks. To się
nazywa akcja. A ile krwi. Nawet czytelnik nie wyobraża sobie ile jej jest. Ludożerca był gruby jak bania. Ważył
jakieś pół tony. Pewnie musiał zjeść paru gości na śniadanie. Ale, że miał jeszcze chęć na więcej to można mu się
jedynie dziwić. Wyglądał na normalną osobę ale chyba mu coś odbiło skoro tak się zachwywał pod koniec swojego
nadwyraz żałosnego i niewiele wartego życia.
- Życia, którego został w tak bestialski sposób pozbawiony przez autora, który sprawia wrażenie porąbanego
i niezrównoważonego emocjonalnie schizofremika. Przecież czytelnik nie jest głupi. Wszyscy dobrze wiedzą, że
osoba, która używała brzydkich wyrazów i zwrotów nie jest nikim innym jak autorem. To pan przeklinał.
I co kurwa z tego. O przepraszam dałem się podejść przez osobę, która jest następna w kolejce do eliminacji z kart
książki. Ciach. I klient został przecięty od czubka głowy do przyrodzenia, które mówiąc krótko było ledwo widoczne.
- A skąd pewność, że nie ma nas więcej. Nie podoba nam się ta książka.
To z niej spierdalajcie.
- Wszystko co pan napisał może zostać użyte przeciw panu. Pan nas obraża. Rani nasze uczucia. Miesza z błotem.
I z gównem również.
- Będzie pan tego żałował. Nasza grupa jest bardzo liczna.
I wkrótce martwa.
- Grozi nam pan ?
Nagle pojawiła się nowa odmiana wirusa grypy i zabiła wszystkich członków wyżej wspomnianej grupy. Oczywiście ich
eliminacja nie wynikała z wypowiedzianej w stosunku do autora obelżywej krytyki i bezpodstawnego ostarżania go o
rzeczy których nie zrobił. Autor ma czyte sumienie jeśli o to chodzi. A propo grypy właśnie przyszło mi do głowy,
że Artur mógłby odkryć, iż nie chodzi o głowice nuklearne ale o broń bakteriologiczną, która jest przygotowywana
w tajnych laboratoriach sekty.
- Właśnie odkryłem, że nie chodzi o broń nuklearną a bakteriologiczną.
Nie teraz. Masz do tego dochodzić stopniowo. Budować napięcie a nie rachu ciachu i po robocie.
- Ale sam przecież zdradził pan tajemnicę mówiąc co odkryję. A skoro tak to i ja wiem, co odkryję i nie jest to
już tak ekscytujące jakbym nie miał pojęcia o tym co się ma zdarzyć. To jest bez sensu. Ale gówno. Może wymyśli
pan coś innego i nie zdradzi tego nikomu nawet mi.
Nie mam ochoty na wymyślanie innych scenariuszy zdarzeń. Zapomnij co ci powiedziałem. A jak nie to ci pomogę.
- Jak ?
Pranie mózgu.
- Nie dziękuję. Już zapomniałem. A jak coś odkryję to będzie tak : "Ojej, ale ekscytujące odkrycie".
Spoko. No more fucking. To znaczy koniec pierdolenia. Czas aby akcja się kurde rozwinęła i była odjazdowo fajowa.
Po prostu cool. No a teraz z zupełnie innego pudełka. Były sobie trzy misie. Tata miś, mama miś i mały kurczak.
Trzy misie mieszkały w domku na kaczej stopie, który cały zbudowany był z czerstwego chleba. I wtedy właśnie przyszedł
krokodyl i zdmuchnał z powierzchni ziemi domek na kaczej łapie. Zdenerwował się strasznie tym faktem młody kurczak
i zamienił krokodyla w zająca, który czmychnął niczym zając. Na szczęście...
- Co to za jakieś bzury ? Jeśli już się zmienia tematykę to z sensem a nie tak. A poza tym dwa misie i kurczak to
lekka przesada.
Nikt nie pytał cię o zdanie chóju. Ryj w kubeł albo zajebię z bani.
- Proszę się tak do mnie nie odzywać, bo dostanę ataku sraczki.
I się w niej utopisz głupia pało. Fuuu. Już zaczyna zalatywać. Tylko nie srać mi w książce, bo spuszczę wodę.
Szszsz... No i od razu lepiej. A teraz odświerzacz powietrza. Pssssss... I można pisać dalej.
- Nie bój się żyć - powiedziała Agata, która miała dość bzdur i chciała kontynuwać akcję. Oczywiście powiedziała to
zwracając się do Artura.
- Już się nie boję, bo spotkałem ciebie.
- To dobrze. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na zawsze.
- Tak. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.
- Tym bardziej, że koniec świata się zbliża, jak mówi Jakub.
- A skąd on może wiedzieć kiedy będzie koniec ?
- Jakub wie wszystko. Ufamy mu. Ty też powinienieś.
- Cywilizacja przetrwała tyle tysięcy lat...
- I dlatego teraz musi upaść.
- Ale dlaczego, bo tak mówi Jakub ? Kim on jest, że ma wiedzieć kiedy będzie koniec ?
- On jest prorokiem, ręką prawdy, sędzią ludzkości.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Zaufaj mu.
- Nie byłbym tego taki pewien.
- Zaufaj mu.
- Nie byłbym tego... Cholera kończy mi się dialog. Panie autorze, co teraz ?
Proszę kontynuować.
- Ale wyczerpał nam się temat.
To idźcie do łóżka.
- No wie pan. Taki poważny temat a panu w głowie takie rzeczy.
- A może on ma rację kochanie. Może w ten sposób przekonam cię, że Jakub jest nieomylny. W końcu to on nas
ze sobą połączył.
Nie on tylko ja. Jeżeli zatem ktoś tu jest nieomylny to chyba ja.
- Tak jest - poparł Artur w ramach męskiej solidarności
No a teraz zróbcie to. Chcę sobie popatrzeć.
- Dobrze.
O kurde. To jest to. Jesteście nieźli. Bomba. Trochę głupio to opisywać ale czytelnik też powinien być w temacie.
- Lepiej nie.
Przepraszam czytelników ale nie będę opisywał jak Artur...
- Tylko bez szczegółów.
Dobrze. W każdym bądź razie to było coś ekstra. Bez komentarza. Koniec rozdziału.

Rozdział XIX

Kiedy dwóch rycerzy walczy iskry lecą. Dwa miecze splecione w krwawym pojedynku odbijając się od siebie sprawiają
wrażenie jakby to były dwa strumienie kłócące się o to który z nich pierwszy wpłynie do rzeki a rzeka kręta jest
i płynie jak ryba w morzu, co szumi, gdyż jest lasem. A w lesie grzyby rosną, które po zebraniu do wielu posiłków
są używane. Na przykład można z nich zrobić zupę grzybową albo wspaniały sos grzybowy oczywiście z grzybami.
Najlepiej całymi. Można oczywiście je pokroić ale nie są już tak smaczne.
- O czym pan mówi ?
Staram się jakoś zacząć ten rozdział.
- Ale tak ?
Ojej. Główni bohaterowie mają dyżur w kuchni i mają zrobić coś z zebranych przez członków sekty grzybów.
- Trujących ?
Nie. Jadalnych. No i właśnie jakoś muszę zacząć, więc proszę nie przerywać. A poza tym lubię grzyby.
- Włączając w to pieczarki ?
Pieczarki ? No może nie tak bardzo. Co prawda da się zjeść ale to nie jest to. Uważam pieczarki za mniej
smaczny gatunek grzyba. Rzekłbym pospolity. Za daleko pada pieczarka od grzyba smacznego, bo gdyby padła
bliżej smaczny byłby to grzyb.
- Ale znacznie częściej używa się pieczarek.
No tak ale tylko dlatego, że łatwo się je uprawia. Wszak na gównie rosną i zimą i wiosną. A i ceną nie
grzeszą tak wysoką, że z wrażenia bieleje kupującym oko. Więc je się używa do potraw z grzybami, po to
by zastąpiły same grzyby i rymu mi się nie chce tu szukać.
- Gada pan od rzeczy.
Nie komentuj waść bo szablą w oczy zaświecę. No i dobra. Spoko. Koniec pierdolenia o grzybach. Artur
i Agata gotują, ale skoro nikogo to nie interesuje to pomijamy ten fakt. Kurwa mać człowiek się produkuje
a tu go nie chcą nawet zrozumieć. Co za syf. Ciągle ktoś się wtrąca. Bohaterowie mnożą się bez kontroli
a ja muszę ich eliminować. Kurwa jego niedopierdolona mać. Mam dosyć. Koniec eliminowania. Niech sobie
krytykują. Sram na to i tyle. Będę ich ignorował. Zachowam spokój.
- No i dobrze. Skoro tak to powiem panu. Pana książka to szmelc. Tandeta. Nic nie warte gówno...
Zamknij ryja kutasie, bo cię rozpierdolę w drobny mak. Kurwa jego mać. Ciach. I przecięto gościa na pół.
Kolejna ofiara.
- A miał pan już nie eliminować opozycji.
Ale mnie wkurzył. Dobra koniec.
- Książki ?
Chyba.
- Nie. Tylko nie to.
Nie wiem. Może. Na razie to koniec rozdziału. Może już nie będzie więcej. Jak nie będzie więcej, to
koniec książki a jak będzie to koniec rozdziału.

Rozdział XX

Jasność umysłu może osiągnąć tylko ten, który przebywając w dowolnym miejscu potrafi zapomnieć o sobie
oraz rzeczach mu znanych i udać się daleko a blisko zarazem by uciec od uczestnictwa w życiu własnym.
Być uczestnikiem i obserwować uczestnika, to motto poznania tajemnic nadludzkich. Harmonia z tym co nie
istnieje jest tylko złudzeniem i obłudnym obrazem. Nie warto się zatrzymywać, by poświęcić mu swoją
rozdartą uwagę tylko skupić się i nie myśleć o niczym. Uciec daleko i pozostać w tym samym punkcie
wszechświata a jednocześnie nie mieć o tym pojęcia, pojęcia o tym co się robi i gdzie się aktualnie
przebywa. To nie wiedza daje nam wiedzę na temat wiedzy tylko...
- Co za stek bzdur. Nie mam ochoty tego czytać. Nie jest to to czego oczekiwałem.
Ja też spodziewałem się czegoś innego a tymczasem uzyskałem zupełnie co innego. Życie potrafi zaskakiwać.
Nie można zrobić tego co się zamierza tak łatwym kosztem. Nie jest to proste. Nikt nie jest w stanie
osiągnąć jasności umysłu tak sobie od razu.
- O jakiej jasności pan opowiada. To przypomina raczej ciemnotę a nie jasność.
Ciemnotę reprezentują ci, którzy nie dostrzegają prawdy, że jasność jest jedyną drogą w tym bezsensownym
życiu.
- Życie samo w sobie reprezentuje ciemność.
Ale można ją przełamać. Jeżeli dostrzeżemy jasność, ciemność zniknie.
- Kompletna bzdura. Chyba znowu pana porąbało. Polecam udać się do dobrego psychiatry jak najprędzej.
Jak nie rozumiesz istoty jasności to się nie wtrącaj albo znikniesz jak plama po działaniu wybielacza.

Rozdział XXI

A teraz na poważnie wracamy do momentu w którym zakończyliśmy naszą przygodę. Bohaterowie książki co
prawda zostali prawdopodobnie zapomnieni, przykrył ich kurz ale nie przestali uczestniczyć w akcji.
Możliwe, że pod naszą nieobecność i zajmowanie się innymi rzeczami coś się działo ale chyba nie tak aż
wiele, prawda Arturze.
- Niezupełnie.
Jak to ?
- Prawdę powiedziawszy przegadał pan całą akcję.
Co ? A pewnie chodzi o seks.
- Nie.
To co ? Mów że waść.
- Zacznijmy od początku. Po pierwsze zbliżyłem się do tajnej grupy Jakuba. Po drugie dostałem się do
niej. Po trzecie dowiedziałem się co planują. Następnie pokrzyżowałem im plany. A Jakub popełnił
samobójstwo. Wszyscy członkowie sekty rozeszli się do domów i nigdy więcej nie będą chcieli należeć
do jakiejkolwiek sekty. A ja i Agata jesteśmy już małżeństwem i mamy dwoje dzieci.
Zaraz, zaraz. Przecież nie było mnie zaledwie parę dni.
- W pana świecie to parę dni a u nas parę lat. Dokładnie dwa. Relatywizm drogi panie autorze.
Dalsza kontynuacja książki nie ma sensu, chyba, że będzie pan opisywał nasze życie. Wolałbym jednak
wycofać się z uczestnictwa w akcji. Rozumie pan mam rodzinę i muszę się nimi zająć. Nie mam teraz
czasu na akcję, wybuchy, pościgi i strzelanimy.
To jakaś paranoja. Człowiek zaczyna coś robić a tu mu się wszystko z rąk wymyka. Moja własna książka
pisze się sama. Bzdura. Nie może tak być. Nic z tego. W końcu kto tu pisze ? Kto jest autorem ?
- Wiemy, że pan, ale chcielibyśmy się wycofać. Nie chcemy się cofać w czasie. Mamy tak udane życie.
Mamy firmę reklamową. A propo samochodu dziękujemy, był śliczny.
Był ?
- Sprzedaliśmy go rok temu. Teraz mamy nowszy model.
No to widzę, że jesteście nieźle ustawieni. No dobra miło było ale się skończyło. Nie wypada zatem
kontynuować książki, gdyż nic się już nie wydarzy. Życzę szczęścia.
- Nawzajem.

KONIEC



Podpis: 

ksenus 2001
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Dzwonnik z Notre Dame Bliskie spotkania Sen o Ważnym Dniu
W gruzy się sypie... Chodźmy... Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).
Sponsorowane: 20Sponsorowane: 20Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2025 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.