https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
15

Sen o Ważnym Dniu

Autor płaci:
100

  Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

We wrześniu nagrodą jest książka
Wielki Gatsby
Francis Scott Fitzgerard
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Bliskie spotkania

Chodźmy...

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Krzyż

Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Zapach deszczu.

Takie moje wspomnienia.

Nowa Atlantyda

Jedna z przyszłości futurystycznych zawartych w e-booku "Futurystyka" (Przyszłość kiepska)

Nowozrodzenie

Czym jest zbawienie.

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1998
użytkowników.

Gości:
1998
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 42630

42630

26 lipca 2010

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
08-01-09

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Fantastyka/Kariera/Biznes
Rozmiar
6 kb
Czytane
2791
Głosy
2
Ocena
4.50

Zmiany
08-01-09

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
W-dla wszystkich

Autor: krass Podpis: Krass
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Elvis żyje

Opublikowany w:

26 lipca 2010

"Biegał, biegał i wybiegał"
Dariusz Szpakowski




Wcale nie zamierzałem opisywać tego, co zaraz opiszę. Niemniej jednak muszę to zrobić z dwóch powodów: po pierwsze wziąłem zaliczkę, a po drugie dawno ją przepiłem.
Mógłbym zacząć mniej więcej tak:
26 lipca 2010 roku czasu warszawskiego, dokładnie 3 sekundy przed północą, czas stanął w miejscu. Życie jednak toczyło się dalej. I tak dalej.
Mógłbym tak zacząć; kto by mi zabronił? Ale nie jestem minimalistą, dlatego zacznę zupełnie inaczej.
Są chwile w życiu mężczyzny, gdy musi sobie powiedzieć:
- Albo tak, albo srak.
Chodzi o wybór.
Zawsze jest jakiś wybór. Nawet skazaniec siedzący na krześle elektronicznym ma wybór; na przykład taki, czy myśleć o tym czy o tamtym.
Owszem, naciągana to nieco teoria.
No i co z tego?
Owego dnia, kiedy nastąpiła chwila, gdy musiałem sobie powiedzieć „tak albo srak”, mój dylemat polegał na tym, iż oczekiwano ode mnie decyzji w kwestii następującej: zgodzić się na przeprowadzenie eksperymentu bądź nie. Jako Prezydent VII RP nie mogłem się wywinąć od tej decyzji.
A nie była ona łatwa.
Pod koniec 2009 roku profesor Baraniec ukończył prace nad swym wiekopomnym wynalazkiem, o którym napisano wcześniej całe tony książek i nakręcono tysiące filmów. Mowa o tzw. wehikule czasu. Maszyna profesora Barańca była nim w pełnym znaczeniu tego terminu. Za pomocą wehikułu człowiek mógł się przenosić w przeszłość i przyszłość. Profesor osobiście testował wynalazek i tym sposobem przeżył wiele przygód w przeszłości; rozwiązał również kilka historycznych zagadek i sprostował sporo nieścisłości.
Schody zaczęły się, gdy profesor przeniósł się w przyszłość. Otóż okazało się, że przyszłości nie ma. Kończy się 27 lipca 2010 roku, a później następuje pustka. Czarna dziura, koniec świata, czy jakkolwiek by tego jeszcze inaczej nie nazywać.
Całe półrocze naukowcy, politycy, kler i wojsko debatowali nad tym, czy wehikuł czasu profesora Barańca jest do końca wiarygodny, a jeśli tak, to czy można cokolwiek zrobić w kwestii powstrzymania końca świata.
Wycieczki profesora w przyszłość ponad wszelką wątpliwość wykluczyły kataklizm jako efekt działalności ludzkiej – wojny atomowej, zanieczyszczenia, czy czegoś w tym rodzaju. Otóż nie, człowiek z końcem świata nie miał nic wspólnego, poza tym rzecz jasna, że 27 lipca 2010 roku miał przestać istnieć.
Wyglądało na to, że Bogu znudziło się doglądanie ziemskich spraw i postanowił pozbyć się kłopotu.
26 lipca 2010 roku, dokładnie 6 minut przed północą, nie potrafiłem jeszcze podjąć decyzji w sprawie przeprowadzenia eksperymentu. Wojsko, naukowcy i politycy byli zdania, że decyzja nie może być inna niż pozytywna; cóż mamy do stracenia? - argumentowali. Kler natomiast był zdania, iż należy sprawy pozostawić swojemu biegowi. Skoro Bóg tak chce, to niech się tak stanie. Osobiście nie obchodziły mnie niczyje opinie. Miałem wątpliwości zupełnie innej natury.
Prawda jest taka, że nie bardzo chciałem brać na siebie odpowiedzialność za sprawy, o których tak naprawdę nie miałem zielonego pojęcia. Obawiałem się, że Bogu może nie spodobać się mieszanie w Jego sprawy. Z drugiej strony wcale nie uśmiechało mi się zakończenie żywota w stosunkowo młodym przecież wieku i to w dodatku u szczytu kariery.
Owszem, dość egoistycznie do sprawy podszedłem.
Ale taki już jestem, nic na to nie poradzę.
Eksperyment polegał na tym, że profesor Baraniec miał spróbować za pomocą swego wehikułu zatrzymać czas. Tym sposobem koniec świata nie mógłby nastąpić, ponieważ czas zatrzymałby się minutę przed 27 lipca 2010 roku czasu warszawskiego.
Rzecz jasna nie można było przewidzieć jakie skutki uboczne przyniesie zatrzymanie czasu. Czy wszystko zastygnie w miejscu? Jeśli tak, to przeprowadzenie eksperymentu nie miałoby najmniejszego sensu. Profesor Baraniec twierdził jednak, że nic podobnego się nie stanie. Według jego obliczeń wszystko miałoby funkcjonować normalnie, poza tym oczywiście, że czas przestałby upływać.
Nie zagłębiałem się w szczegóły, szczerze mówiąc i tak niewiele rozumiałem z tej naukowej paplaniny.
3 minuty przed północą ciągle nie podjąłem jeszcze decyzji, mimo że przedstawiciele wszystkich władz poza klerem błagali mnie na kolanach, abym eksperyment zatwierdził.
Zrobiłem to dokładnie 15 sekund przed nastaniem nowego dnia. Profesor Baraniec tylko wcisnął odpowiedni guzik.
I czas się zatrzymał.
Odczekaliśmy w milczeniu dobre pół godziny (oceniam na oko, gdyż wszystkie zegarki stanęły w miejscu). Nic się nie stało. Wszyscy mogliśmy się poruszać, rozmawiać i tak dalej. Połączyliśmy się satelitarnie z mnóstwem krajów na całym świecie – wszędzie wszystko było w porządku.
I wtedy nastąpiła euforia, wszyscy poza klerem zaczęli mi gratulować słusznej decyzji, twierdząc przy tym, że oto właśnie uratowałem świat.
Po jakimś czasie („czas” pozostał terminem umownym) do Kancelarii Prezydenckiej zaczęły jednak napływać skargi.
„Kurwa, musieliście zatrzymać czas akurat w nocy?”
Fakt faktem, świat miały wkrótce opanować egipskie ciemności. Zasoby energetyczne były na wyczerpaniu, podobnie jak i żywność. Po zatrzymaniu czasu wszystko przestało rosnąć i rozwijać się. Od roślin i zwierząt po, rzecz jasna, ludzi. Dla jednych oznaczało to wieczną młodość, dla innych wieczne niemowlęctwo, dzieciństwo lub starość, a dla pozostałych wieczne przekleństwo (np. nieuleczalnie chorych). Prawdę mówiąc, jeżeli w przeciągu następnych lat (termin umowny) ludzkość nie nauczy się żyć bez tlenu, pożywienia i wody, to i tak wymrze. Nie tyle więc swoją decyzją zapobiegłem końcu świata, co przedłużyłem jego agonię.
Nie minęło dużo czasu, gdy pozbawiono mnie prezydentury w wyniku zamachu stanu. Prawdę powiedziawszy uszedłem z życiem tylko dlatego, że kler, który przejął władzę nie miał w zwyczaju zabijać ludzi. Wtrącono mnie jednak do więzienia, w którym zresztą siedzę do dziś.
Za opisanie tej historii „Gazeta” dała mi zaliczkę w wysokości odpowiedniej, aby kupić sobie butelkę wódki i przekupić strażników, żeby pozwolili mi ją wypić. Więc przekupiłem, wypiłem i opisałem, a teraz czekam na resztę należności (równowartość skrzynki wódki plus łapówka dla strażników), chociaż klawisze śmieją się, że redaktor naczelny szybko nie spełnia swych obietnic gdy ma już to, czego chciał.
Ale ja się nie przejmuję.
Mam czas, poczekam.

Podpis: 

Krass 2011
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Bliskie spotkania Podstęp Krzyż
Chodźmy... Historia trudnej miłości, która powraca po latach. Traumatycznie. Przeczytaj i spróbuj zrozumieć, co powinno spotkać właśnie Ciebie.
Sponsorowane: 15Sponsorowane: 13
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 12

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2024 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.