https://www.opowiadania.pl/  

Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc 

 

Moje konto Moje portfolio
Ulubione opowiadania
autorzy

Strona główna Jak zacząć Chcę poczytać Chcę opublikować Autorzy Katalog opowiadań Szukaj
Sponsorowane Polecane Ranking Nagrody Poscredy Wyślij wiadomość Forum

Sponsorowane:
16

Róża cz. 5

  Tutaj kończy się śledztwo. Czy Hank odnajdzie Różę i zabójcę Rufusa?  

UŻYTKOWNIK

Nie zalogowany
Logowanie
Załóż nowe konto

KONKURS

W grudniu nagrodą jest książka
Wszystkie złe miejsca
Joy Fielding
Powodzenia.

SPONSOROWANE

Róża cz. 5

Tutaj kończy się śledztwo. Czy Hank odnajdzie Różę i zabójcę Rufusa?

Sen o Ważnym Dniu

Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny).

Róża cz.4

Śledztwo powoli zmierza ku końcowi.

Róża cz.3

Hanka zaczynają ogarniać wątpliwości.

Podstęp

Historia trudnej miłości, która powraca po latach.

Róża cz. 2

Hank podejmuje śledztwo.

Róża cz. 1

Detektyw Hank Made otrzymuje od członka podupadającego rodu zlecenie odnalezienia pewnego niezwykle cennego przedmiotu.

Brak

Wiersz filozoficzny

Dwa dni z życia wariata.

Rozważania o normalności? Co to jest normalność a co nienormalność?

Liście lecą z drzew

Krótki wiersz

REKLAMA

grafiki on-line

WYBIERZ TYP

Opowiadanie
Powieść
Scenariusz
Poezja
Dramat
Poradnik
Felieton
Reportaż
Komentarz
Inny

CZYTAJ

NOWE OPOWIAD.
NOWE TYTUŁY
POPULARNE
NAJLEPSZE
LOSOWE

ON-LINE

Serwis przegląda:
1860
użytkowników.

Gości:
1860
Zalogowanych:
0
Użytkownicy on-line

REKLAMA

POZYCJA: 30

30

Kuba i Ala

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

Data
03-06-01

Typ
O
-opowiadanie
Kategoria
Komedia/Inne/Fantastyka
Rozmiar
22 kb
Czytane
16114
Głosy
15
Ocena
4.40

Zmiany
07-05-25

Dostęp
W -wszyscy
Przeznaczenie
P12-powyżej 12 lat

Autor: Altair Podpis: Martin
off-line wyślij wiadomość pokaż portfolio

znajdź opow. tego autora

dodaj do ulubionych autorów
Lubisz Puchatka i Alicję w Krainie Czarów? Możesz lubić albo nie, to nie ma znaczenia, bo to opowiadanie wcale nie jest parodią tamtych książek. O co tak naprawdę tutaj chodzi, dowiesz się, jak przeczytasz do końca. :-)

Opublikowany w:

http://www.teoria.pl oraz na http://forum.tibia.org.pl

Kuba i Ala

Na szerokiej, pustej polanie, w samym środku rozległego, zielonego lasu siedziały na dwóch pniakach dwie postacie.
- Cześć, Kuba - powiedziała pierwsza postać. Była to mała dziewczynka.
- Cześć, Ala - odpowiedział dziewczynce mały, pluszowy miś.
Przez chwilę słychać było tylko szum starych, dostojnych drzew kołysanych ciepłym wiatrem i beztroski śpiew ptaków. Ale gdyby się dobrze wsłuchać, można by też usłyszeć rzężenie gitar elektrycznych jakiejś heavy-metalowej kapeli, wydobywające się z czterech potężnych kolumn głośnikowych u sąsiada na górze.
- Co nowego? - zagaiła rozmowę Alicja.
Kubuś Puchatek popatrzył na nią zniechęconym wzrokiem.
- Nie chce mi się z tobą gadać - wycedził naśladując Bogusława Lindę, i natychmiast wybuchnął hałaśliwym śmiechem, z lekką nutką paranoi.
Alicja popatrzyła na niego z obrzydzeniem.
- Jesteś coraz gorszy. Ładnie się zaczyna...
- Tak? - odparł spokojnie miś zapalając papierosa. - A ty myślisz, że pojawiłaś się tu jako Matka Teresa z Kalkuty? Popatrz, w co jesteś ubrana, prosiaczku. Ja ci mówię, ten gość to niezły zboczek...
- Przestań! - krzyknęła Alicja. - Przestań natychmiast! I nie mów do mnie "prosiaczku"!
Przez chwilę oboje milczeli, wsłuchani w rechot żab w pobliskim jeziorze oraz we wrzaski matki, w niewybredny sposób motywującej dziecko do pilniejszego odrabiania lekcji - tym razem u sąsiadów na dole. Alicja popatrzyła na papierosy Kubusia. Marlboro.
- O, przepraszam - skonfundował się Puchatek. - Palisz?
Alicja zastanowiła się.
- Nie. Tym razem nie. Tyle dobrze...
- Jak można tak wrzeszczeć na dziecko? - Kubuś pokręcił z dezaprobatą pluszowym łebkiem. - Od tego jazgotu popieprzy mu się w głowie do reszty. Nienawidzę takich matek. Jakby nie one, nie musielibyśmy siedzieć w takich miejscach.
- Nie ich wina - powiedziała Alicja patrząc smutno w ziemię.
- Nie? A czyja?!
- Poczekaj, aż ojciec wróci z pracy, wtedy ci powiem czyja.
- Głupia jesteś. Zawsze łatwiej zwalić winę na faceta. Pomyśl logicznie: kto normalny wytrzymałby z takim babskiem? Albo takiej przylać, albo zacząć chlać - ja innego wyjścia nie widzę...
- Sam jesteś głupi - odcięła się Alicja. - Mały głupiutki miś...
Kubuś się wściekł. Nie cierpiał, kiedy ktoś się tak do niego zwracał. Trudno mu się dziwić. Czy wam by się podobało, gdyby ludzie na wasz widok mówili: "mały, głupiutki Tomek" albo: "mała, głupiutka Ania"?
- Zamknij się, ty brzydka, mała, wredna...
Nie dokończył, bo stało się coś nowego. Obok nich pojawił się trzeci pniak, a na nim siedział mały, drewniany chłopiec.
- O matko! To chyba Pinokio! - zawołał miś.
Pinokio był tak zaskoczony, jak jeszcze nigdy w życiu.
- Co ja tu robię? - pisnął rozglądając się dookoła.
- No, tego to tu jeszcze nie było - powiedziała Alicja z błyskiem zainteresowania w oczach.
- No - mruknął do niej miś, zerkając spod oka na nowo przybyłego.
- Aż się boję pomyśleć, co z tego będzie - pokręciła głową Alicja.
- Mówiłem ci, że to jakiś zboczek...
- Kuba! Przestań! Może po prostu nas lubi i tyle.
- Tak, lubi - zaśmiał się miś - i to w szczególny sposób. Nie pamiętam, żebyś w książce miała na sobie skórę z ćwiekami i glany do kolan. Chyba, że to nie ty, a twój odpowiednik po drugiej stronie lustra... prosiaczku.
Dziewczynka popatrzyła na siebie z przestrachem. Rzeczywiście, wyglądała niezupełnie jak grzeczna dziewczynka. Kubuś rechotał na całe gardło. Pinokio gapił się na nich tępo, niczego nie rozumiejąc.
- Nie znasz się, misiu - powiedziała w końcu Alicja. - Gdyby to był zboczek, to nie siedzielibyśmy w tym spokojnym lesie, tylko w jakiejś knajpie albo w czymś gorszym. To na pewno jakiś zagubiony, wrażliwy chłopiec, który w tajemnicy przed rodzicami, sąsiadem-metalowcem z góry, i sąsiadką-jędzą z dołu, czyta nasze książki, bo szuka w życiu dobra, piękna, przyjaźni i...
- I dlatego - wszedł jej w słowo Kubuś - wsadził mi w gębę fajkę, a ciebie ubrał w skórę i glany, co? Nie, kochana - miś zaciągnął się dymem z papierosa - zejdź na ziemię.
- Przepraszam - wtrącił się Pinokio. - Chciałbym się czegoś dowiedzieć.
Kubuś zerknął na niego z ukosa. Alicja podniosła głowę i popatrzyła na drewnianego chłopca dużymi, smutnymi oczami. Nikt nie kwapił się z wyjaśnieniami. Pinokio patrzył to na jedno, to na drugie i wyczuł w końcu po ich minach, że wpakował się w coś tyleż nieprzyjemnego, co nieuniknionego.
- Dobra - zaczął Puchatek rzucając peta na ziemię i rozgniatając go pluszową łapką. - Słuchaj, mały. Spróbuję od początku, zwiększy się trochę szansa, że coś z tego zrozumiesz.
Alicja skrzywiła się i popatrzyła na Kubusia z dezaprobatą. Miś nie przejął się tym i kontynuował:
- Znasz książki: "Alicja w Krainie Czarów" i "Kubuś Puchatek"?
- Znam - odparł Pinokio.
Przez chwilę Kubuś i Alicja wpatrywali się uważnie w nos Pinokia, niczym sroka w kość. Nic.
- Ty, Ala, patrz, on je naprawdę zna - zdziwił się miś. - Jakim cudem? Z resztą: nie ważne. No więc na początek, ta oto dziewczynka, która siedzi obok ciebie, odziana w czarną skórę, łańcuch ze sfastyką i glany, to jedna ze zmodyfikowanych wersji Alicji z Krainy Czarów...
- ...natomiast ten oto pluszowy miś - wpadła mu w słowo Alicja - palący już drugą dzisiaj fajkę i chowający w bebechach flaszkę wódki Bols, to nie kto inny, jak sam Kubuś Puchatek, albo raczej jedna z jego chorych wersji...
- Skąd wiesz o flaszce? - zdziwił się Kubuś.
- Słyszę jak chlupie.
Miś wykonał kilka nieskoordynowanych ruchów na boki. Wyglądało to jak kombinacja break-dance'a z Makareną, ale rzeczywiście, coś zachlupotało.
- Może to woda... - wyraził wątpliwość Pinokio.
- Niemożliwe, rozpoznam dźwięk wódy z trzystu metrów. - powiedziała ochrypłym, pijackim głosem Alicja i natychmiast dodała przestraszona:
- O jej, co on ze mnie zrobił...
- Który "on"? Jaki "on"? - zapytał Pinokio, domyślając się, że Alicja nie mówiła o Puchatku.
- Właśnie, dlaczego "on"? - prychnął Kubuś. - Może to "ona", a nie "on"?
- On. Dziewczynka nie wymyśliłaby czegoś takiego.
- Kto mówi o dziewczynce? Może to stara, zboczona baba.
- Dorośli nie mają wyobraźni.
- Niektórzy mają.
- Ale nie taką.
- A jaką?
- SRAKĄ! Odczep się! - wrzasnęła wściekle Alicja zrywając się z miejsca i wywracając kopniakiem pniaczek, na którym siedziała. Las lekko zawirował, chmury zaciągnęły się kolorem stali, a jazgot heavy-metalu zaczął się robić coraz głośniejszy i ostrzejszy. Pinokio zarósł dredami. Z pobliskiego jeziora dało się słyszeć głośne beknięcie którejś z żab.
- O nie, zaczyna się - jęknął Kubuś Puchatek.
- Ale co się zaczyna? - domagał się odpowiedzi Pinokio. Przestraszyło go, że dredy zaczęły mu się również pojawiać pod pachami. - Co tu się dzieje?
- Ala, uspokój się. Siadaj. Nie zachęcaj go. - powiedział miś, siląc się na spokój.
- Kogo? - zawołał Pinokio. - Mnie?
- Zamknij się na chwilę! - krzyknął na niego Puchatek. - Widzisz, co się dzieje.
- Ale co się dzieje?! - wrzasnął Pinokio.
Zielone do tej pory drzewa zaczęły szarzeć i matowieć. Szybko straciły korę i pokryły się żelaznym pancerzem, a gałęzie powoli zamieniały się w sploty stalowych łańcuchów. Beztroskie chmurki snujące się po niebie poprzybierały niepokojące kształty. Powietrze zdawało się być ciężkie i duszne. Nagle głęboki, gardłowy pomruk zatrząsł ziemią.
Alicja szalała. Miotała się po całej polanie, niszcząc, co tylko jej wpadło pod glany. Miś truchtał za nią, potykając się co i rusz, to o wyrastające spod ziemi stalowe kolce, to o gnijące kościotrupy walające się to tu, to tam, i próbował ją przekonać, żeby się uspokoiła. Bez powodzenia.
- Pocałuj mnie w dupę!
Kto wie, jakby się sytuacja rozwinęła, gdyby nagle nie przyfrunął Mały Książę.
- Nie - jęknął Kubuś łapiąc się za głowę. - Tylko nie ten idiota. Co za dzień...!
Pinokio, który zajmował się na zmianę rapowaniem i waleniem w indyjskie bębenki, odwrócił zarośniętą głowę w kierunku misia:
- No wiesz? - powiedział zbulwersowany. - Jak możesz? Przecież to Mały Książę. Każde dziecko zna tę książkę. Ludzie kochają Małego Księcia.
- Tak, kochają, bo nie muszą siedzieć z gówniarzem przez pół dnia i wysłuchiwać: "a narysuj mi słonia", "a narysuj mi owcę", "a narysuj mi drzewo", "a skąd jesteś?", "a co robisz?", "a która godzina?", i tak w kółko - pieklił się Kubuś. - A jak się pijawka zmęczy pytaniami to nawija o tej swojej róży - szlag może trafić. Albo snuje umoralniające przypowieści, przy których nigdy nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Taki filozof-kurdupel - miś splunął na koniec i usiadł na ziemi.
Mały Książę wylądował tuż obok nich.
- Dzień dobry - powiedział Mały Książę.
- Dzień dobry - powiedział Pinokio.
- Dzień dobry - powiedziała Alicja.
- Sp... - zaczął Kubuś, ale nie dokończył, bo dziewczynka zatkała mu rączką buzię.
Prawie zawsze, kiedy pojawiał się Mały Książę, w jednej chwili atmosfera uspokajała się, świat zmieniał się w ciemno-czerwoną pustynię, a na niebie pojawiały się tysiące gwiazd. Tak było i tym razem. Cała czwórka stała na ciepłym piasku, a w uszach szumiał im łagodnie ciepły, wieczorny wietrzyk.
- Co to jest? - zapytał Mały Książę podnosząc z ziemi niedopałek papierosa, który Kubuś wypalił w lesie.
- Papieros - odpowiedziała Alicja, która z całego serca kochała Małego Księcia.
- A do czego on służy?
- Do palenia. Wsadza się go do buzi i trzeba się nim zaciągnąć.
- Po co?
- Dla przyjemności.
- Co to znaczy "zaciągnąć się"?
- Daj tego peta, to ci pokażę. Patrz, trzeba robić tak. Widzisz?
Mały Książę przekrzywił głowę i uśmiechał się, przyglądając się ciekawie Alicji z petem w ustach.
- A ja mogę spróbować?
- Nie - wtrącił się Pinokio. - Palenie jest niezdrowe.
Pozostała trójka ze zdziwieniem patrzyła na nos Pinokia, który wydłużył się o dobre 10 centymetrów.
- Jak to? - zawołał drewniany chłopiec. - Przecież palenie szkodzi zdrowiu!
Nos znów się wydłużył.
- Ale przecież... - zaczął, ale Alicja tym razem jemu zatkała usta.
- Nic już nie mów - poradziła. - On chyba wierzy, że palenie jest zdrowe.
- Jaki "on"?
- Dlaczego urósł ci nos? - zadał kolejne pytanie Mały Książę.
- Widzisz? - szepnął Kubuś do Pinokia - Mówiłem. Teraz przyczepił się do ciebie. Masz, chłopie, przesrane...
- Dowiem się w końcu, kto to jest ten "on"?! - Pinokia zaczęło to wszystko irytować.
- Dlaczego urósł ci nos? - zapytał Mały Książę, który nigdy nie przestawał pytać, póki nie uzyskał odpowiedzi na pytanie.
- Odwal się, mały, bo zawołam węża. - odparł mało uprzejmie Kubuś. - Co "jaki on"?
- No ciągle o kimś rozmawiacie, a ja nie wiem o kim...
- Pinokio, dlaczego urósł ci nos?! - nalegał Mały Książę.
- Czego chcesz?! - huknął na niego Pinokio, tracąc cierpliwość.
- Dlaczego urósł ci nos?
- A co cię to obchodzi?! To moja sprawa!
Mały Książę cofnął się spłoszony. Jego smutne oczy zaszkliły się jak dwie gwiazdy.
- Na mojej planecie - powiedział - nie ma nosów. Są tylko baobaby. One też rosną i też są z drewna. Może, jakbym się dowiedział dlaczego wydłuża ci się nos, wiedziałbym też dlaczego rosną baobaby.
- No dobra, dobra, nos mi się wydłuża kiedy skłamię. Zadowolony?
- A teraz skłamałeś?
- Tak - powiedział Pinokio. Nos natychmiast urósł.
- Co jest?! Nie, nie, nie skłamałem! - poprawił się. Nos urósł znowu. Był już tak długi, że Pinokio ledwo mógł utrzymać głowę prosto.
Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Ja wiem! - powiedział Kubuś - To jasne. Pinokio skłamał, bo powiedział, że papierosy szkodzą, a ten-tam-ktoś uważa, że nie szkodzą, więc dla niego prawdą jest, że nie szkodzą, tak więc nie szkodzą, a Pinokio powiedział, że szkodzą, więc skłamał. Ale też powiedział prawdę, bo obiektywnie rzecz biorąc, papierosy szkodzą, i tamten o tym wie, chociaż nie przyznaje się do tego przed samym sobą, ale to i tak nie zmienia faktu, że tak naprawdę wie jaka jest prawda, a prawda jest taka, że szkodzą. Ha! Logika! No i co, kto ma bardzo mały rozumek, ha? Kto? - miś popatrzył dumnie na Alicję. Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- Więc baobaby rosną dlatego, że kłamię - stwierdził Mały Książę. - To niedobrze. Bo cokolwiek powiem, to zawsze będzie kłamstwem, gdyż na mojej planecie prawda obiektywna i prawda subiektywna nie są względem siebie afinicznie jednokładne, ani też, siłą rzeczy, izometryczne (w sensie matematyczno-logicznym, rzecz jasna). Zapytacie jak to możliwe. Otóż już wam to wyłuszczam. Weźmy moją planetę jako model matematyczny logiki wielowartościowej. Biorąc pod uwagę wszystkie związki przyczynowo-skutkowe, dochodzimy indukcyjnie do wniosku, że moja planeta generuje zbyt słabe pole grawitacyjne, aby wymusić założoną izometrię. Ergo grawitacyjna dylatacja czasu praktycznie nie występuje (w obrębie interesującej nas czasoprzestrzeni), a to z kolei znacząco wpływa na odchylanie się wektorów wartości logicznych, jako że materia jest niczym innym, jak rzutem praw matematycznych na naszą czasoprzestrzeń. Zatem, krótko mówiąc, E=mc kwadrat. To wszystko wyjaśnia, a dowód jest oczywisty. Quod erat demonstrandum.
Mały Książę ziewnął.
- Spać mi się chce - powiedział, zwinął się w kłębek i zasnął.
- Proszę - pokręcił głową Kubuś. - Już nawet Mały Książę nie jest Małym Księciem, tylko jakimś cholernym Einsteinem. Wiesz co, Ala, pomyliłem się. To nie zboczek. To wariat! Totalny świr. Teraz naprawdę wszystko może się zdarzyć.
Pustynię zaczął ogarniać mrok. Kilka sekund później Puchatek, Alicja i Pinokio znaleźli się w całkowitych ciemnościach. Nawet gwiazdy nad nimi zgasły, jedna po drugiej. Mały Książę zniknął chwilę wcześniej. Zdążył jeszcze tylko wrzasnąć nieludzkim głosem: "Aaa! Wąż mnie użarł! Kto, do cholery, przyniósł węża?! O ku..." i już go nie było. Alicja pomyślała, że na pewno chciał powiedzieć "o kukuryku".
Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, zaczął wiać mocny wiatr. Wiał od spodu.
- O! To ciekawostka - mruknął miś. - Przecież wiatr nie może wiać z dołu.
- To nie jest wiatr - powiedział Pinokio. - My spadamy.
Rzeczywiście, z ciemności wokół nich powoli wyłoniły się ściany czegoś, co wyglądało jak pionowy tunel wykopany w ziemi. Pędzili w dół z przerażającą prędkością. Razem z nimi spadało mnóstwo innych rzeczy.
- Hej! - ucieszyła się Alicja. - Jesteśmy u mnie!
Pinokio przypomniał sobie, że miał zapytać o coś ważnego.
- Słuchajcie, powiedzcie wreszcie, kto to jest ten "on"?
- Myślisz, że to dobry moment na wieczorek pytań i odpowiedzi? - rzucił mu Kubuś, starając się zejść z drogi spadającemu szybciej od nich różowemu fortepianowi.
- Sądzisz, że lepszy moment będzie wtedy, kiedy już grzmotniemy w dno? - zapytał Pinokio. Lis, który grał na przelatującym chwilę wcześniej fortepianie marsza Mendelsona, wydał mu się jakoś dziwnie znajomy.
- Też racja - zgodził się miś. - Faktycznie, może już nie być okazji. To co chcesz wiedzieć?
- Najpierw: gdzie jesteśmy.
- Pytaj Alę. Ona tu jest ekspertem.
- W króliczej jamie - powiedziała wesoło Alicja, wyraźnie delektując się lotem.
- Tak, ale gdzie jesteśmy tak bardziej ogólnie?
- Ogólnie? - zapytał miś. - Pomyśl chwilę, to sam zgadniesz. Podpowiem ci: w jakim miejscu żyją postacie z książek, takie jak my?
Myślenie nie było mocną stroną Pinokia. Ale nawet gdyby było, i tak trudno by mu było skupić myśli w takich warunkach. Spadał z prędkością ponad 200 km/h w jakimś tunelu, a obok niego spływała w dół istna lawina absurdu. Zanim Pinokio odpowiedział na zadane pytanie, zdążyła obok niego przefrunąć Britney Spears śpiewająca na całe gardło piosenki z repertuaru Maryli Rodowicz, dwa krawaty w okresie godowym, trzy lalki Barbie uzbrojone po zęby w broń półautomatyczną oraz granaty, i wreszcie kserokopia manuskryptu "Makbeta" Williama Shakespear'a.
Pinokio patrzył przez chwilę tępo na "Makbeta", aż nagle przyszła mu do głowy myśl.
- W książkach! - krzyknął. - Postacie z książek żyją w książkach!
- Ee tam, w książkach. Popatrz dookoła - czy to wygląda jak książka? Kto by coś takiego napisał? Poza tym w książkach, rzeczy raz zapisane, zostają takie same na zawsze. A tutaj wszystko się zmienia. Zgaduj dalej.
Pinokio czuł, że to wszystko jest ponad jego siły. Gdzieś z prawej, dwie mrówki w strojach wieczorowych dawały sobie w żyłę. Z drugiej strony leciał struś. Wsadził łeb w wentylator i prosił, żeby ktoś włączył prąd, bo ciemno i nic nie widać. Dwa zboczone miecze rozmawiały szeptem o pochwach. Spadająca wokół rzeczywistość, lub może raczej nierzeczywistość, stawała się coraz dziwaczniejsza i coraz trudniejsza do zaakceptowania przez trzeźwy, zdrowy rozum. Gdzieś z góry zwaliła się na nich z łoskotem pielgrzymka waleni wracająca z Częstochowy. "Rany boskie, co to wszystko jest?" - myślał z przerażeniem Pinokio - "Kto to wymyślił?..."
I nagle, w jednej chwili, zrozumiał, co to za miejsce: miejsce, w którym żyją postacie z książek, gdzie wszystko może się pojawić, wszystko może zniknąć i wszystko może się zmienić. To miejsce, gdzie wszystko jest możliwe, bo w tym właśnie miejscu martwa litera przeczytana na papierze staje się rzeczywistością.
- Wiem, co to za miejsce! - krzyknął. - To wyobraźnia! Ludzka wyobraźnia!
- No, brawo, brawo - pochwalił go Puchatek. - Całkiem nieźle. Patrz, Ala, drewno, a myśli...
Zupełnie bez ostrzeżenia wpadli w Wir. Chaos, jaki panował poprzednio, w porównaniu z tym, co działo się w Wirze, był nudny jak dwunastogodzinne zebranie rady nadzorczej Banku Śląskiego. Rzetelny opis Wiru przekracza możliwości autora, dlatego zostanie pominięty.
Trzydzieści sekund później wszystko znikło tak nagle, jak się pojawiło. Puchatek, Alicja i Pinokio znów siedzieli na trzech pniaczkach w spokojnym, zielonym Stumilowym Lesie.
- Co to było? - wydusił z siebie Pinokio. - Co się stało?
- Chyba przeniosło nas na początek - odparł Puchatek. - Zdaje się, że najgorsze za nami.
- Mówiłam? Nie było tak źle - ucieszyła się Alicja. Wyglądała teraz zupełnie przyzwoicie - tak jak Alicja w Krainie Czarów powinna wyglądać.
- Więc to była wyobraźnia... - zamyślił się Pinokio.
- No - odparł Puchatek kładąc się beztrosko na trawie z łapkami pod głową. - To JEST wyobraźnia.
- Czyja?
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszył ramionami miś, gryząc źdźbło trawy.
- Jakiegoś chłopca - stwierdziła Alicja, biorąc się za zbieranie kwiatków.
- Ala twierdzi, że dziewczynka nie mogłaby jej sobie wyobrazić w skórze i glanach.
- Mogłaby - poprawiła Alicja - ale sobie nie wyobrazi. Dziewczęca wyobraźnia jest, bądź co bądź, zdrowsza niż męska.
- Jest nudna, a nie zdrowsza, prosiaczku.
- Jedno drugiego nie wyklucza, misiaczku. Może być i zdrowa, i ciekawa.
- Może i może, ale nie jest.
- Skoro może, to i jest.
- Gdyby mogła być, to by była, a nie mogła być, bo...
- I wy często tu jesteście? - przerwał im tę bezsensowną wymianę zdań Pinokio.
- No - odparł Kubuś, biorąc do pluszowej buzi następne źdźbło trawy.
- Jak tylko ktoś próbuje sobie wyobrazić, jak mógłby wyglądać Puchatek z papierosem w zębach, Kuba staje się żywy w jego wyobraźni - wyjaśniła dziewczynka. - Prosta sprawa.
- Niektórzy mają bardzo chorą wyobraźnię - powiedział Puchatek. - Sam się domyśl, co się tutaj mogło dziać: my dwaj, ona jedna i jeszcze do tego ten twój nos...
Alicja przestała na chwilkę zbierać kwiatki, bo zastanowiło ją, o co Puchatkowi chodzi z tym nosem. Widać doszła do jakiegoś wniosku, bo nagle poczerwieniała jak burak i powiedziała misiowi coś nieprzyjemnego.
- Przecież to okropne! - oburzył się Pinokio. - Jak można sobie wyobrażać coś takiego!
- Ej, głupi jesteś - westchnął miś. - Jednak co drewno, to drewno. Pomyśl. Wyobraźnia ludzka nie ma granic. Każdy człowiek, który jej używa - bo ma ją każdy, ale mało kto robi z niej użytek - każdy człowiek może wyobrazić sobie wszystko, na co mu tylko przyjdzie ochota: rzeczy złe i dobre, śmieszne i poważne, przyzwoite i nieprzyzwoite.
Pinokio pokręcił głową.
- Niektórych rzeczy ludzie nie powinni sobie wyobrażać.
- To im zabroń - odparł Puchatek.
- Kuba ma rację - wtrąciła się Alicja. - Wyobraźni nie da się ograniczyć. Zawsze się znajdzie ktoś, kto pomyśli "co by było, gdyby". Co by było, jakby Królewna Śnieżka była narkomanką, Mały Książe opowiadał świńskie żarty, a Kopciuszek opalał się na plaży nudystów. Wyobraźnia to taki poligon doświadczalny. Albo laboratorium, w którym się przeprowadza eksperymenty. Wyobraźnia może być jak program rozrywkowy w telewizji, może być warsztatem, gdzie powstają rzeczy, których nikt wcześniej nie wymyślił albo może to być zwyczajny, bezsensowny śmietnik. A czy to, co ktoś stworzy w wyobraźni, wyjdzie poza nią - to już zupełnie inna sprawa.
- No a wy? Co z wami? Wam to bez różnicy, czy jesteście sobą, czy nie?
- Przecież nas tak naprawdę w ogóle nie ma - roześmiał się Puchatek. - Istniejemy nie w książce, która się nigdy nie zmienia, ale w czyimś umyśle. Możemy istnieć bez książki, ale nie istniejemy bez wyobraźni.
- A wyobraźnia nie ma ograniczeń - dodała Alicja. - Jak nie wierzysz to przeczytaj "Alicję w Krainie Czarów".
- Albo "Kubusia Puchatka".
- Albo "Alicję po drugiej stronie lustra".
- Albo "Chatkę Puchatka".
- Dobra, dobra - przerwał im Pinokio w samą porę, bo skończyły im się tytuły. - Chyba rozumiem. Ale i tak uważam, że to chore. Niektórych rzeczy nie wolno sobie wyobrażać i tyle.
- Bo jesteś kawał dechy, ot co - zakończył dyskusję Puchatek i przewrócił się na drugi bok.
- Z drugiej strony Pinokio ma trochę racji - stwierdziła Alicja, przymierzając kolorowy wianek, który przed chwilą uplotła. - Ciekawe, kto to był ten, co nas sobie wyobraził? Założę się, że mam rację: to jakiś niezrozumiany przez rówieśników nastolatek, mieszkający z rodzicami, którzy nie mają dla niego czasu. I dlatego czyta dużo książek. Tacy często mają bujną wyobraźnię. Na pewno tak jest. Możecie mi wierzyć, ja się znam na ludziach...
Alicja nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo w tym momencie znikła. Razem z nią znikła trawa, pniaczki, drzewa, niebo, Kubuś Puchatek, Pinokio i cały Stumilowy Las. Zniknął cały świat.

***

W mieszkaniu państwa Malinowskich panowała uroczysta atmosfera, jak co roku, kiedy ksiądz chodzi "po kolędzie". Odświętny nastrój oczekiwania mąciła tylko ciężka, metalowa muzyka, przebijająca się przez betonowe ściany od sąsiadów z góry.
- Jurek! Ścisz ten jazgot! - dał się słyszeć przez sufit krzyk pani Mazurowej.
Dzwony w kościele wybiły godzinę ósmą. Kilka sekund później u Malinowskich rozległ się, nielicujący z powagą odwiedzin proboszcza, odgłos wody spuszczanej w ubikacji.
- Co za wstyd - pomyślał ksiądz proboszcz patrząc, jak woda w muszli wiruje spływając w dół. - Nie dość, że musiałem się załatwić w domu, który odwiedzam, to jeszcze siedzę tu przez dwadzieścia minut, myśląc Bóg wie o czym.
I to była prawda - Bóg WIE o czym.
Ale i my wiemy. Prawda?

Podpis: 

Martin luty, 2003
 

Dodaj ocenę i (lub) komentarz

wersja do druku

wyślij do znajomych

pokaż oceny

pokaż komentarze

dodaj do ulubionych

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ OCENĘ

Twoja ocena:
5 4,5 4 3,5 3 2,5 2 1,5 1

ZALOGUJ SIĘ ŻEBY DODAĆ KOMENTARZ
Twój komentarz:

zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła zmień kolor tła

zmiejsz czcionkę czcionka standardowa powiększ czcionkę powiększ czcionkę
Sen o Ważnym Dniu Róża cz.4 Róża cz.3
Opowiadanie napisane na konkurs związany ze słowem "JUBILEUSZ". Horror... swego rodzaju (nie do końca poważny). Śledztwo powoli zmierza ku końcowi. Hanka zaczynają ogarniać wątpliwości.
Sponsorowane: 15
Auto płaci: 100
Sponsorowane: 15Sponsorowane: 14

 

grafiki on-line

KATEGORIE:

więcej >

Akcja
Dla dzieci
Fantastyka
Filozofia
Finanse
Historia
Horror
Komedia
Kryminał
Kultura
Medycyna
Melodramat
Militaria
Mitologia
Muzyka
Nauka
Opowiadania.pl
Polityka
Przygoda
Religia
Romans
Thriller
Wojna
Zbrodnia
O firmie Polityka prywatności Umowa użytkownika serwisu Prawa autorskie
Reklama w serwisie Statystyki Bannery Linki
Zarejestruj się  Kontakt z nami  Pomoc
 

www.opowiadania.pl Copyright (c) 2003-2025 by NEXAR All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Prawa autorskie do publikowanych treści należą do ich autorów. Nazwy i znaki firmowe innych firm oraz produktów należą do ich właścicieli i zostały użyte wyłącznie w celu informacyjnym.